PRZEWÓZ PSÓW Z POLSKI DO WIELKIEJ BRYTANII


PRZEWÓZ PSÓW Z POLSKI DO WIELKIEJ BRYTANII

Według najnowszych statystyk DEFRY (Department for Environment Food & Rural Affairs), brytyjskiej instytucji zajmującej się przepisami związanymi ze środowiskiem i zwierzętami, co szósty pies przemycany samochodami dostawczymi z Europy do Wielkiej Brytanii dociera do niej martwy albo nie dociera wcale...

O przepisach wjazdowych psów do Wielkiej Brytanii, a także warunkach, jakie panują podczas przewozu, rozmawialiśmy z właścicielką firmy transportowej zwierząt Linora, Lidią Zagórską:

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, aby któreś z przewożonych przez Ciebie zwierząt zdechło, albo uciekło z przewozu?

Właścicielką firmy Linora jestem stosunkowo krótko, ponieważ od początku 2013 roku. Obecnie mamy jednak przynajmniej trzy kursy do Wielkiej Brytanii w miesiącu. Na szczęście, jak dotąd wszyscy
nasi pasażerowie docierali na miejsce cali i zdrowi. Mamy bardzo wysoki standard. Certyfikowane transportery, samochody osobowe z klimatyzacją i specjalistyczną podłogą, zootechniczną kadrę przeszkolonych pracowników... Kierowca, jeśli widzi, że zwierzę przy oddawaniu do przewozu jest osowiałe, słabe, brudne, ma suchą śluzówkę, ma obowiązek odmówić transportu. Tym bardziej, że jest to przewóz zazwyczaj kilku różnych zwierząt.

I żadnych ucieczek?

Nie wiem czy powinnam się zwierzać... (śmiech). Jak wielu zobaczy to czytelników?

Raz, jeden jedyny raz, kiedy jeszcze sama pracowałam na miejscu kierowcy. Dostaliśmy od właściciela sunię mieszańca, której podczas wyprowadzania strzeliła obroża. Taka szmacianka, prowizorka. Na szczęście sunia była na tyle ciekawska, że udało mi się ją przyciągnąć do siebie podrzucaniem szyszek. Nieufność szybko ustąpiła dobrej zabawie. Bo wierz mi, najgorsze co można zrobić w tej sytuacji, to gonić zwierzę. Od tej pory, jeśli widzimy, że pies jest wydawany z niepewną obrożą, natychmiast zastępujemy ją naszą. Mamy wszelkie rozmiary.

Załóżmy jednak, że sunia by uciekła. Co wtedy?

Chcesz mnie przyprawić o zawał serca? (śmiech) Pierwsze, co byśmy zrobili, to zadzwonili do rejonowej straży miejskiej, schronik, fundacji... i do właściciela, oczywiście. Ponieważ mamy zazwyczaj kilka zwierząt w przewozie, jeden z kierowców pojechałby dalej w trasę, drugi zacząłby akcję poszukiwania zbiega. Wykluczam jednak taki scenariusz, ponieważ starannie prowadzę selekcję moich pracowników. Bywało, że dziękowałam kierowcy już po pierwszym kursie. Ci, którzy obecnie pracują
w Linorze, to osoby o wykształceniu wyższym, zajmujące się hodowlą, tresurą i wystawianiem zwierząt, jeden ma nawet swój własny salon groomerski. To ludzie szczerze oddani pasji, znający behawior zwierząt.

Czy przewóz zwierząt to trudne zadanie?

Komuś, kto to czyta, może się wydawać, że nie. Odebrać psa, włożyć do transportera, wyprowadzić, nakarmić, napoić, oddać... No właśnie, co do tych transporterów! Wyobraź sobie, że niektóre firmy, które chwalą się usługami transportowymi zwierząt i licencjami, przewożą psy na siedzeniach
w samochodzie!

Dlaczego podróż psa na fotelu pasażerskim to zły pomysł?

Proszę sobie wyobrazić gwałtowne hamowanie. Na trasie, która wynosi zazwyczaj powyżej 1600 km, jest o nie bardzo łatwo, szczególnie na niemieckiej autostradzie. Albo sytuację, w której zlęknione zwierzę nagle wskakuje w szoferce na kierowcę - swego czasu było bardzo głośno o wypadku samochodowym, w którym kierowca przewożący yorkshire teriera na kolanach, rozgniótł go o poduszkę powietrzną... Druga szkoła pseudoprzewoźników praktykuje ładowanie zwierząt na pakę bez oświetlenia i klimatyzacji, razem z towarem. Szczególnie psy ras średnich i dużych.

Dlaczego zgadzają się na to ludzie?

Prawdopodobnie cena. Brak świadomości, jak taki przewóz wygląda w praktyce... Bardzo często w firmie na nasze propozycję cenowe dostajemy odpowiedź, że klient dziękuje, bo konkurencja zrobi to dwa razy taniej. Słowo konkurencja działa na mnie wtedy jak płachta na byka.

Z tego, co niedawno sprawdzaliśmy u Powiatowego Lekarza Weterynarii w Myszkowie, ciągle jesteśmy jedyną legalną, regularnie kursującą firmą przewozową zwierząt w Polsce do i z Wielkiej Brytanii. Denerwuje mnie, jeśli ktoś wciska nas do tego samego worka z przewoźnikami ubrań, mebli, mrożonek, którzy biorą zwierzęta przy okazji, na czarno do dostawczaka. Bez dokumentacji przewozu. Problemy zaczynają się w momencie kontroli celnych, na przykład przy przeprawach promowych, kiedy nagle okazuje się, że pies ma źle przygotowaną dokumentację przewozową albo jest przewożony
w niewłaściwych warunkach... Mieliśmy już przypadki, że wielu klientów z powrotem do nas wracało, ponieważ przewoźnik, na którego się zdecydowali, przyjechał samochodem dostawczym i bał się dotknąć zwierzęcia, które miał wziąć do przewozu, albo nie przyjechał wcale.

Kontrola celna to taki punkt kulminacyjny?

Nie zawsze. Ponieważ zanim do takiej kontroli dojdzie, psa należy przynajmniej kilka razy wyprowadzić na spacer, napoić i nakarmić. Co do pojenia, bardzo często trafiają nam się psy, szczególnie małych ras, które, na przykład, nadmiernie nafaszerowano środkami uspokajającymi. Aby się nie odwodniły, trzeba je podczas przewozu umiejętnie napoić strzykawką roztworem wodnym z odpowiednim stężeniem glukozy.

Większość zwierząt zupełnie inaczej zachowuje się przy właścicielu, zupełnie inaczej bez niego. Nie starczy mi palców obu rąk, aby zliczyć psy, które na brak właściciela reagowały agresją na przewoźnika. Tutaj prawdziwy ukłon w stronę mojego małżonka, a także kierowców - Adasia i Mateusza, którym nie straszne są nawet psy zaliczane w Polsce do ras agresywnych. To po prostu tacy moi magicy, jak ja to mówię. Tylko raz dostaliśmy do przewozu psa, nad którym nie dało się zapanować. Przy opiekunie dał się pogłaskać, zaprowadzić na smyczy do samochodu. Kiedy jednak właściciela zabrakło, na pierwszym postoju na spacer zaczął się rzucać z zębami na przewoźnika... Tak, że nie szło otworzyć transportera.

Ze względu na krótki przewóz tylko do Niemiec, po konsultacji z właścicielem zwierzęcia, kierowca podjął się transportu. Gdyby podróż miała trwać ponad 8 godzin, kierowca musiałby zawrócić i oddać pieska.

I teraz proszę sobie wyobrazić pseudoprzewoźnika, który jak dotąd miał do czynienia tylko z sympatycznymi szczeniaczkami. W większości przypadków, kiedy trafia się trudne zwierzę - całą podróż spędza na pace bez wody i jedzenia, a na miejsce dociera we własnych odchodach.

Nie znałam transportu zwierząt od tej strony...

Swego czasu uczestniczyłam na facebooku w poszukiwaniach suki, którą polski pseudoprzewoźnik wypuścił na ulicy we Francji. Bardzo głośna sprawa. Podczas kontroli nie znaleziono u niej mikroczipu. Kierowca stwierdził, że nie ma czasu na oddanie suni do hotelu dla zwierząt - albo w ogóle nie wpadło mu to to głowy. Postanowił, że lepiej psa się pozbyć, bo on musi pojechać dalej z towarem.

Dlaczego masz taką minę? To nie jest tak kolorowe, jakby się mogło wydawać. Psy piszczą, szczekają, wymiotują, sikają. Mimo naszych zaleceń, już niejednokrotnie dostawaliśmy zwierzęta nakarmione tuż przed przewozem i musieliśmy się później zatrzymywać z nimi co godzinę na sprzątanie albo spacer, co bardzo utrudniało realizację planu trasy.

Większość pseudoprzewoźników po odjechaniu od właścicieli zamyka zwierzęta w klatach na pace z towarem, aby mieć spokój. Nie mogą sobie pozwolić na zabrudzenie fotela, albo rozprucie go zębami. Współpracujemy z wieloma firmami przeprowadzkowymi, które podzlecają nam przewozy zwierząt od swoich klientów, ponieważ wiedzą z czym to się wiąże. Ktoś, kto nie kocha zwierząt, długo nie popracuje w tej branży.

Czy myślisz, że przelot zwierzęcia samolotem do Wielkiej Brytanii to lepsze rozwiązanie?

Tak mogłoby się wydawać. A przynajmniej sama tak sądziłam zanim nie zaczęłam współpracować z osobami, które są hostessami w lotnictwie oraz nie poznałam kilku historii klientów.

Przelot cargo ma to do siebie, że zwierzę znajduje się razem z towarem, bez oświetlenia, w niskiej temperaturze. Jeśli coś mu się dzieje, nawet przez te kilka godzin przelotu - nikt nie ma nad tym kontroli. Nikt psa nie może uspokoić, nikt mu nie może pomóc.

Na koniec powiedz mi proszę, jak prawidłowo przygotować zwierzę do przewozu?

Zaczęłabym od sprawdzenia czy przewoźnik, na którego się decydujemy, ma licencję na przewóz zwierząt oraz zatwierdzenie na środek transportu od Powiatowego Lekarza Weterynarii. I tutaj proszę się nie bać o poproszenie przesłania skanu dokumentu!

Wiele psów zostaje zatrzymanych na granicy podczas szczegółowej kontroli pojazdów na przejściu Francja - Wielka Brytania, ponieważ przewoźnik nie posiada takich dokumentów. To taki entliczek - pentliczek, co trzeci samochód do kontroli. Kilka miesięcy temu zakończono budowę nowego hangaru w Dover, aby sprawdzać jeszcze więcej samochodów. Moi kierowcy byli raz w hoteliku dla zwierząt w Calais i proszę mi wierzyć - zostaje tam wiele zwierząt.

Samo przygotowanie weterynaryjne zwierzęcia jest bardzo proste. Pies powinien zostać zaczipowany, zaszczepiony przeciwko wściekliźnie - i tutaj uwaga! Ostatnie szczepienie przeciwko wściekliźnie nie może być wcześniejsze niż data implantacji mikroczipu. Od szczepienia przeciwko wściekliźnie należy odczekać 21 dni kwarantanny.

Do tego dochodzi odrobaczenie, które należy zrobić 24-120 godzin przed przekroczeniem brytyjskiej granicy oraz badanie kliniczne zrobione 24-48 godz. przed transportem. Wszystko to trzeba wpisać w paszport. Dobry przewoźnik zawsze pomaga właścicielowi zwierzęcia w sporządzeniu dokumentacji.

Co do naszych firmowych procedur, zawsze prosimy, aby zwierzę na podróż zostało wyposażone w jedzenie do którego jest przyzwyczajone i dopasowaną obrożę. Można nas także poinformować o systemie karmienia, zwłaszcza szczeniaczka. Wszystkie zalecenia od właściciela zwierzęcia zawsze znajdują się dla kierowców w karcie przewozowej zwierzęcia podpisywanej przez odbiorcę i nadawcę w momencie transportu.

Ponieważ transportery są każdorazowo przez nas dezynfekowane chemicznie i parowo, niektórzy klienci dają psu swoje kocyki i zabawki, aby zwierzę przez cały czas czuło swój zapach. Nigdy nie gwarantujemy jednak, że zwierzę dotrze do nadawcy z tym, co zostało mu włożone do transportera, ponieważ jeśli nabrudzi - transporter jest od razu czyszczony, często razem ze zwierzęciem, a kocyk wyrzucany. Używamy suchych szamponów i szczotek specjalistycznych firm - mówiłam, że jeden
z kierowców ma salon groomerski, dlatego pasażer często dociera na miejsce czystszy niż w chwili nadania do przewozu.

Dziękuję za rozmowę.
Dla PANORAMA Polish Weekly Magazine rozmawiał CD

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie