Mistrzostwa Świata MIDNIGHT RUN (USA)

Bardzo silny wiatr, burza śnieżna i temperatura -20 st. Celsjusza towarzyszyła w piątek, 16 lutego 2001r, startowi do 12 edycji Midnight Run - Mistrzostw Świata Psich Zaprzęgów na Średnim Dystansie w klasie 6 psów w Chatham, Michigan.

Punktualnie o godzinie 22.00 wyruszył na trasę pierwszy zawodnik, szybko ginąc z oczu licznie zebranej publiczności w gęsto padającym śniegu. Ujadanie psów mieszało się z dopingiem zgromadzonej na stadionie w Chatham publiczności. Po godzinie i ośmiu minutach na linii startu stanął jedyny polski zawodnik - Andrzej Górowski z Rabki, startujący w barwach "WORONA TEAM".
Andrzej uprawia sport zaprzęgowy od 1994 roku. Sam jest hodowcą psów rasy Syberian Husky, wygrywając w Polsce wszystkie długodystansowe zawody, w których wraz z nimi bierze udział. Jednak od czasu Mistrzostw Europy w Arłamowie w ubiegłym roku, jago marzeniem stał się start z zaprzęgiem złożonym ze znacznie szybszych psów - Alaskan Husky, z którymi nawet najlepsze "syberiany" Andrzeja nie mogły rywalizować.
"Bóg pomaga tym, którzy potrafią pomóc sobie..."; ogromny zapał, ciężka praca i żelazna konsekwencja Andrzeja sprawiły, że szczęście się do niego uśmiechnęło i mógł zrealizować pierwszy etap marzeń - wystartować w poważnej imprezie z zaprzęgiem Alaskanów. Jako jedyny zawodnik z Europy Środkowej otrzymał zaproszenie z IFSS do wzięcia udziału w Mistrzostwach Świata.



Na miejscu okazało się, ze czasu na zapoznanie się z psami jest bardzo mało. Sponsor wyjazdu Andrzeja, właścicielka firmy "B.M.WORONA", Pani Dr. Beata Worona, postanowiła więc, o wzięciu udziału we wcześniejszej imprezie w Antigo, Wisconsin. Po zaledwie 1 (!) treningu z nowymi psami, Górowski zajął tam 4 miejsce w klasie professional, pokonując 8 konkurentów miedzy innymi z Alaski. Tego samego dnia w Antigo odbywały się również Mistrzostwa Świata juniorów z udziałem młodych zawodników z Polski. Dodatkowym polskim akcentem stal się znakomity wynik szesnastolatka z Warszawy - Bartka Gadziomskiego, który w klasie sport zajął pierwsze miejsce.
Minął tydzień wypełniony przygotowaniami do właściwego startu. Nie obyło się bez przeszkód. Andrzej musiał zmienić cześć psów i, z przyczyn niezależnych od niego, odbył jeszcze zaledwie jeden trening. Mimo to 16 lutego był gotów do podjęcia rywalizacji. Cały dzień, poprzedzający wieczorny start, spędził przygotowując niezbędne wyposażenie, w czym ogromną pomoc okazali Teri i Vince Grout, u których mieszkała polska ekipa.



Na dwie godziny przed startem, na parkingu dla zawodników panowała nerwowa atmosfera. Psy musiały mieć posmarowane specjalną maścią łapy i założone buty chroniące je przed skaleczeniem. Jeszcze tylko przypięcie zaprzęgu do sanek i można było ruszyć na start.
Andrzej stanął w tunelu startowym z numerem 135. Coraz bardziej pogarszająca się pogoda nie była w stanie ostudzić dopingu grupy polskich juniorów, do której entuzjastycznie dołączyli pozostali widzowie. Rozpoczęło się odliczanie ostatnich sekund i wreszcie padła komenda: "Start!". Przed Górowskim było 85 km pierwszego etapu biegu do Rapid River, burza śnieżna, bardzo trudna technicznie trasa i 46 zawodników, których pragnął pokonać.



Do punktu kontrolnego w Rapid River Andrzej dojechał o 3:50, na 9 miejscu. Tu zawodnicy i psy mieli trochę ponad 2 godziny odpoczynku. W tym czasie Vince zajął się karmieniem i pojeniem psów, a ekipa weterynarzy sprawdzała ich kondycję. Niestety okazało się, ze przewodnik zaprzęgu - Jim ma nadwerężony staw i nie może biec dalej. "To wspaniały i ambitny pies", powiedział Andrzej. "Szkoda, że nie może biec dalej. To ogromne osłabienie zaprzęgu". Po krótkiej drzemce w samochodzie, przy 25 stopniowym mrozie Andrzej wraz zaprzęgiem, stanął do końcowej rywalizacji. Trasa finiszu o długości 24 km przebiegała po lodzie zatoki Little Bay de Noc, na jeziorze Michigan, z Rapid River do Escanaba. Pierwszy przekroczył linie mety Frank Holmberg. 43 minuty po nim był tam również Andrzej Górowski wyprzedzając, mimo osłabionego zaprzęgu, jeszcze jednego zawodnika i w efekcie zajmując znakomita 8 lokatę.
Pozostaje nam mieć nadzieje, ze Górowskiemu uda się zrealizować dalsze plany związane z jego pasją. Na razie trenuje w kraju i dzięki nagrodzie zdobytej w Stanach może zacząć żmudną pracę kompletowania własnego zaprzęgu Alaskan Husky, a za dwa lata chce jeszcze raz powalczyć z najlepszymi. Może już na Alasce?






opisał i opracował fotograficznie Maciej Janiszewski

 

Andrzej Górowski
http://psy-ratownicze.eu/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie