Psy miały swój znaczący udział w mitologii i kosmologii wielu kultur, pojawiały się najczęściej jako strażnicy piekieł lub towarzysze polowań bogów i herosów.
W greckim mieście Epidauros wznosiła się świątynia poświecona bogu medycyny Asklepiosowi. Chociaż jego atrybutem jest wąż, to znaczną rolę w sanktuarium odgrywały psy. Pracowały jako sanitariusze liżąc rany pielgrzymów. Wierzono bowiem, że psia ślina ma właściwości lecznicze.
Za swoje wysiłki czworonogi były szczególnie honorowane – otrzymywały jedzenie przed kapłanami, a nawet w czasie, gdy brakowało dotacji od chorych, dostawały regularne, sowite posiłki. Sam Asklepios był synem Apollina. Jego matka, nimfa Koronis, umarła w czasie porodu, a niemowlęciem opiekowała się koza, która je karmiła, i pies, który strzegł oboje.
Bogini łowów, siostra Apolla, Artemida, używała psów do polowań.
Artemida
Czworonogi towarzyszyły także Hekate, bogini czarów i magii, a także ciemności, córce Zeusa i Demeter. Nazywano ją „czarną suką”, ponieważ poświęcone jej były wszystkie czarne psy. Ulubioną rasą tej bogini były molosy, sprowadzane z górzystej prowincji Epiru – Molozji.
Hekate
Rzymskim bogiem lasów był Silvanus. Przedstawiano go jako nagiego mężczyznę z długą brodą trzymającego sierp i koźlą skórę, w której znajdowały się płody pól i lasów. U jego stóp siedział pies, towarzysz nieustannych łowów.
Silvanus
Skylla – nimfa grecka, w której zakochał się rybak Glaukos. On sam był obiektem westchnień czarodziejki Kirke, która z zazdrości przemieniła nimfę w potwora o ciele złożonym z sześciu psów. Wraz z Charybdą polowały na żeglarzy przepływających przez cieśninę (prawdopodobnie Messyńską).
Ze Scyllą spotkał się w czasie swej tułaczki Odyseusz, a sama Kirke tak przedstawiła mu monstrum, które czekało na niego na morzu:
„Skomli jakby miot szczeniąt i jak one szczeka.
Okropna to poczwara, i nikt jej widoku
Nie zniesie; sam bóg nawet nie dotrzyma kroku.
Łap dwanaście szkaradnych jest u tej bestyi,
I sześć szyj wyciągniętych, a na każdej szyi
Łeb sprośny, w paszczy zębów trzy rzędy, a przy tym
Gęstych, a chropoczących przeraźliwym zgrzytem.
Zwykle na dnie pieczary leży tułów spory,
A łby tylko wystawia z głębi onej nory,
I łapczywie czatując w paszcze swoje chwyta
Delfina, psa i wszystko, co ma Amfitryta
W swoim państwie podwodnym, wszystko, co się zdarzy,
Nie pochlubił się dotąd nikt z tylu żeglarzy,
By nie miał od niej szkody; każda jej paszczęka
Zwykle z łodzi unosi jednego człowieka.”
[Homer, Odyseja, księga XII]
Srebrna moneta z wizerunkiem Scylli
Argos – 10 lat tułał się Odys po morzach i lądach zanim dotarł do swojej Itaki.
O czekającą na niego żonę, Penelopę, zaczęli starać się już okoliczni książęta. By odzyskać żonę i pałac musiał stanąć w szranki z konkurentami. Ci jednak zabiliby go, gdyby się pojawił. Musiał uciec się o fortelu, a pomogła mu w tym bogini Atena. Zamieniła bohatera wojny trojańskiej w pokurczonego, obszarpanego żebraka. Podstęp udał się tak doskonale, że nikt z domowników go nie rozpoznał.
Dopiero gdy wszedł na dziedziniec stała się rzecz niezwykła – leżący przy bramie na stercie gnoju Argos rozpoznał swojego ukochanego pana, na którego czekał 20 lat.
Oddajmy teraz pióro Homerowi, który opisuje to tak:
„Pies leżący tam blisko łeb podniósł, strzygł uchem.
Był to Argos, którego sam Odys wychował,
Lecz nie użył, gdyż wcześniej on był pożeglował
Pod Troję. Potem chłopcy go na polowanie
Brali w góry na kozy, zające i łanie.
Teraz leży wzgardzony, gdyż nie stało pana,
Na kupie, co spod mułów i krów wyrzucana
Zalega koło bramy; gnojem tym nawożą
Parobcy pola pańskie i pożytek mnożą.
Na nim to leżał Argos, jedzon przez robactwo.
Lecz skoro bliskość pana zwietrzyło biedactwo,
Pokiwało ogonem tuląc uszy obie,
Chciałoby się doczołgać, sił nie miało w sobie.
Uważał to Odysej i łzę uczuł w oku;
Otarł ją, by nie widział pastuch, co stał z boku.
»Dziwna rzecz, Eumajosie − Odys mu powiada −
Jak ten pies na barłogu pięknym jest nie lada!
Z tym kształtem czy i rączość łączył? Szedł na łowy?
Czy też to ot zwyczajny sobie pies stołowy,
Jakich dużo na dworcach trzymają panowie?«
Na to pastuch Eumajos te słowa odpowie:
»Ten pies to własność męża dawno już zgasłego.
Trzeba ci było widzieć kształt i rączość jego
Wtenczas, kiedy na Ilion Odys szedł z wyprawą!
Zdziwiłbyś się psa tego siłą i postawą.
Przed nim nie mógł zwierz żaden umknąć, tak był rączy:
Wpadłszy na trop, wciąż trzymał, niezrównany gończy.
Teraz zbiedniał: pan jego przepadł gdzieś daleko,
Więc mu źle pod niedbałych służebnic opieką.
Bo to tak z tą czeladzią − niech pan nie napędza,
Zaniedba obowiązku, rąk sobie oszczędza.
Zeus wszechmocny odziera człowieka z połowy
Cnej poczciwości, odkąd ten bierze okowy«.
To powiedziawszy, odszedł w głąb pysznych podwoi,
Do izby, kędy świetny tłum gachów się roi;
Tymczasem Argos w śmierci pogrążył się mroku,
Gdy ujrzał swego pana po dwudziestym roku.”
[Homer, Odyseja, XVII, przekł. L. Siemieński]
Odyseusz, Penelopa i Argos
Cerber – kiedy Charon przeprawił dusze przez Styks stawały one przed strażnikiem Hadesu – Kerberosem, psem o trzech paszczach, którego ujadanie słychać było w najdalszych zakątkach piekła. Dla wchodzących Kerberos był bardzo miły. Biada jednak temu, kto z piekła chciał uciec! Potworny pies rzucał się na niego, powalał i wlókł z powrotem w najgłębsze czeluście. Hezjod (Teogonia, 311) pisze, że był to stwór „o spiżowym głosie i pięćdziesięciu głowach”.
Cerber z katedry Notre Dame
Orfeusz – Tracki król-śpiewak, ożenił się z Eurydyką – nimfą drzewną. Pewnego razu piękną królową ujrzał Aristajos i od razu się w niej zakochał. Gonił więc nimfę, aż stało się nieszczęście – Eurydykę śmiertelnie ukąsiła żmija.
Orfeusz nie mógł się pogodzić ze stratą żony i wyruszył po nią do Erebu uzbrojony tylko w swoją lutnię. Przez całą drogę grał tak pięknie, że oczarował najpierw Charona, który przewiózł go przez Styks, później okrutne Erynie, a w końcu strażnika piekieł – Cerbera, który nawet nie zaszczekał.
Do Erebu, podczas swej tułaczki, trafił także Eneasz w towarzystwie wróżki Sybilli. Podczas wędrówki musieli oczywiście przejść obok Cerbera. I oto co się stało:
„Olbrzymi Cerber szczekaniem z trzech gardeł
Wstrząsa tym krajem, waruje potworny
W norze naprzeciw brzegu. Wróżka, widząc,
Jak się żmijami kark jego najeżył,
Kęs mu nasenny rzuca, zagnieciony
Na miodzie placek pełen ziół durzących.
Chwycił lecący kęs i, rozprzęgając
Potworne członki, legł jak długi, całą
Pieczarę cielskiem zawalając. Skoro
Tak się pogrzebał odźwierny, Eneasz
Zdobywa bramę.”
[Wergiliusz, Eneida VI 574-585, przekł. Z.Kubiak]
Gdy Herakles w napadzie szału zabił swoją rodzinę, Pytia nakazała mu pójść na służbę do króla Myken Eurysteusa i wykonać dla niego 12 prac.
Dwa razy na swej drodze spotkał wówczas psy.
Pierwszym z nich był dwugłowy pies Geriona.
Gerioneus był potworem o trzech ciałach, synem Chrysaora (który, jak Pegaz, zrodził się z krwi zabitej Meduzy). Żył na zachodnich krańcach ziemi, gdzie hodował wielkie stada pięknego bydła. Pomagał mu pies o dwóch głowach – Ortos.
Ostatnia praca polegała na przyprowadzeniu z piekła Kerberosa.
Przed zejściem do podziemia oczyścił się z grzechów i ruszył do Hadesu. Uzbrojony w łuk i nieodłączną maczugę stanął przed Plutonem i obwieścił, po co przyszedł.
Władca ciemności zawrzał gniewem i zamierzył się berłem na zuchwalca. Ten jednak szybko złapał łuk i zranił boga, poczym ruszył po piekielnego psa. Kerberos, czując co się święci, zaszył się w najdalszym kącie Tartaru. Nic mu to jednak nie dało! Herakles chwycił psa za kark i wywlókł na powierzchnię, gdzie pod wpływem promieni słonecznych zwierzę spokorniało i tylko smutno wyło.
Na wieść, że heros wraca z Kerberosem pod pachą, król Erysteus uciekł do piwnicy, a heroldowi kazał oznajmić, by Herakles psa wypuścił i sam odszedł wolny.
Kerberos zachował się, jak każdy przedstawiciel jego gatunku w takiej sytuacji – popędził do swego pana i ze skomleniem przypadł do jego nóg.
Herakles i Kerberos
Akteon – był synem Antonoe, córki Kadmosa, wychowywanym przez centaura Chirona na dzielnego myśliwego.
W czasie łowów podpatrzył Artemidę – boginię łowów, kiedy zażywała kąpieli wraz ze swoimi towarzyszkami nimfami. Bogini rozgniewała się na niego i za karę zamieniła w jelenia, a wtedy rozszarpały go jego własne psy. Owidiusz wymienia ich imiona i zalety:
„...psy lecą i przed innych zgrają,
Ichnobates i Melamp szczekaniem znak dają.
Pierwszego rodzi Kreta, a drugiego Sparta;
Za nimi cała psiarnia pospiesza zażarta.
Pamfag, Dorcej, Orybas w Arkadii zrodzony,
Silny Nebrofon, Lelap, Teron nieznużony,
Agre węchem słynąca, Pterel skoronogi,
Hylej, co mu niedawno zadał dzik srogi,
Pemenis stad strzegąca, Nape córa wilka,
Harpija, z którą razem biegnie synów kilka,
I sycyjoński Ladon w każdej śmiały walce,
Dromas, Kanace, Stykte, i Tygrys, i Alce,
Leukon o śnieżnej sierści, Asbol czarny cały,
Aello jak błysk rącza, i Lakon zuchwały.
Tous, lekka Licysce, brat jej Cyprys prędki,
Harpal, co na dnie czarnym śnieżyste ma cętki,
Melaneusz i Lachne kudłami odziana.
Lecą z matki Spartanki, a z ojca Tebana
Zrodzeni Labros, Agriod i Hilaktor grzmiący,
I tłum nieprzeliczony zdobyczy łaknący.
Ci suwają przez rowy, po cierniach, po skale,
Gdzie droga lub jest przykrą, lub jej nie ma wcale.
Ucieka przez te miejsca, w których szczwał chartami,
Niestety! Przed własnymi ucieka sługami (...)
Melanchet pierwsze rany utkwił w jego grzbiecie,
Drugie Terydam zadał, Orezytrof trzecie.”
[Owidiusz, Metamorfozy III 211-242, przekł. B.Kiciński]
Akteon
Cefal i Prokrys
Kefalos, czy też Cefal, był synem króla Fokidy albo Hermesa. Poślubił on Prokris, córkę ateńskiego króla Erechteusa. Oboje uwielbiali polowania i w każdej wolnej chwili oddawali się tej rozrywce. Razu pewnego zakochana w Cefalu Eos, bogini Jutrzenka, porwała go na Olimp. Nic tym jednak nie osiągnęła, bo on nieustannie tęsknił za żoną. Eos namówiła go, żeby wypróbował wierność małżonki. Cefal pojawił się w przebraniu przed Prokrys i udało mu się ją uwieść. Rozpoznawszy go, zrozpaczona Prokrys uciekła do orszaku Diany. W końcu jednak pogodziła się z mężem.
„Odtąd w stałej z nią zgodzie żyłem najszczęśliwszy.
Oprócz serca ofiary, jeszcze dar mi czyni
Z charta otrzymanego od łowów bogini.
Wszystkich prześcigał w biegu...”
[Owidiusz, Metamorfozy VII 760-763]
Po śmierci Sfinksa bogowie zesłali na Teby klęskę pod postacią wściekłego lisa, który napadał na bydło i ludzi, a był tak sprytny, że uchodził każdej pogoni.
Jedynie Lelaps był w stanie mu dorównać. Cefal wybrał się więc na łowy:
„Wołam Lelapa mego; tak się zwał chart żony.
Do smyczy nieprzywykły i zniecierpliwiony,
Rwie się z obroży, ciągnie, wspina się i zżyma,
A zaledwie spuszczony, już go w oczach nie ma.
W piasku tylko ślad ostał. Strzała nie z tą mocą
Leci ani głaz wartką wyrzucony procą. (...)
Już chart lisa jest bliski, lecz lis dościgany
Unika zręcznym zwrotem grożącej mu rany.
Wprost nie leci, to wkoło, to na stronę schodzi,
Przerywa zapęd charta i kły jego zwodzi.
Chart biegnie, już coś chwyta otwarta paszczęka,
Ale nie; kłami tylko w czcze powietrze szczęka. (...)
Któryś bóg, gdy ich w biegu za równych ocenił,
Dla wieczystej pamiątki w głazy ich przemienił.”
[ibidem 779-798]
Cała historia, jak na mitologię przystało, zakończyła się tragicznie. Prokrys postanowiła śledzić męża na łowach. Schowała się za krzakiem, a on, myśląc że to sarna, ugodził ją dzidą.
Cefal i Prokris
Egipcjanie czcili Anubisa (Inpu lub Anepu) – boga zmarłych, przewodnika dusz w drodze na sąd bogów, w którym także zasiadał. Anepu był strażnikiem cmentarzy, patronem balsamistów, oraz opiekunem grobów i mumii. Bóstwo to przedstawiane było jako człowiek z głową psa, trzymający zazwyczaj Ankh – krzyż życia, albo też jako leżący czarny pies.
Miasto, w którym szczególnie czczono Anubisa w Kynopolis (egip.Kasa, Mieście Psów).
W miejscowości Szaruna, niedaleko Kasa, odkryto cmentarzysko psów – świętych zwierząt Anubisa. Czczono go również w rejonie Memfis, Abydos i Dendera.
Anubis
Nie tylko Anubis przestawiany jest pod postacią psa, ale także Upuat – „otwierający drogi”. Pełnił on rolę przewodnika dusz i pozostawał z nimi w zaświatach. Na sądzie bogów, gdy na szalach wagi kładziono serce zmarłego i pióro bogini Maat, symbolizujące prawdę, Upuat miał prawo do przeważenia szali na korzyść swojego podopiecznego. Sztandar z jego wizerunkiem niesiono przed faraonem w czasie wojny i uroczystości na cześć zwycięstwa.
Pies znalazł poczesne miejsce w kosmogonii ludów Ałtaju.
Wedle podań plemienia Szorów na początku nie było niczego, prócz Ulgena i Elrika. Pierwszy z nudów stworzył niebo, słońce, księżyc i gwiazdy, a później także ziemię i rzeki. Elrik dorzucił jeszcze góry. Na koniec Ulgen stworzył człowieka. Pierwszy mieszkaniec Ziemi nie miał jednak duszy, co niezmiernie smuciło Ulgena. Wyruszył więc na poszukiwania, ale żeby człowiek był w tym czasie bezpieczny, zostawił na straży psa bez sierści. Ten moment postanowił wykorzystać niecny Elrik. Poszedł do psa i obiecał mu sierść w zamian za dopuszczenie do człowieka. Pies z jednej strony bał się reakcji Ulgena, ale z drugiej ałtajskie mrozy dawały mu się srodze we znaki. Pozwolił więc Elrikowi spotkać się z człowiekiem. Zły bóg wysmarował mężczyznę błotem, napluł na niego i odszedł.
Kiedy powrócił Ulgen skruszony pies wyznał mu swój postępek, ale na szczęście nie spotkała go kara.
Lud Buriatów wierzy, że bogowie Szibegen i Madari stworzyli porośniętych sierścią ludzi z ziarenek piasku przyniesionego przez ptaka. Żeby jednak nie miały do nich dostępu złe duchy, bóstwa pozostawiły na straży łysego psa. Znalazł się jednak sprytny demon Szichtir, który dał psu sierść i w ten sposób uzyskał dostęp do człowieka. I tak, jak w poprzednim micie, także tu zły duch napluł na człowieka i odszedł. Szibegen usunął z ludzkiego ciała sierść, zostawiając jedynie trochę w tych miejscach, które nie były oplute.
Ta sama sytuacja, z niewielkimi tylko zmianami, pojawia się u także u Ewenków. Nad ludźmi czuwa człekokształtna istota, która po złamaniu zakazu dopuszczania złych duchów, zostaje zamieniona w psa i po wieczność ma służyć ludziom.
Pies w mitologii Eskimosów brał udział nie tylko w stworzeniu świata. Był także przewodnikiem dusz dzieci, które były zbyt nieporadne, by samym trafić do krainy wieczności. Wiązał się z tym makabryczny zwyczaj układania w dziecięcych grobach psich głów.
W wierzeniach ludów subkontynentu indyjskiego – Sri Lanki, Bhutanu, Assamu, Bangladeszu bóg nie miał sił by dokończyć stwarzanie człowieka. Zanim jednak udał się na spoczynek postawił na jego straży psa, by nie dopuścił złych mocy, gdy bóg będzie spał.
Indianie z północy wierzą, że zorze to psie zaprzęgi przewożące dusze zmarłych do innego świata. Dlatego zawsze są dobrzy dla swoich zwierząt, by te nie poskarżyły się swoim pobratymcom przewoźnikom, które z zemsty mogły by przewrócić sanie z duszami, które przez to nie dałyby rady trafić do krainy zmarłych, tylko błąkałyby się między światami.
Na dalekiej północy rozciągała się mroczna kraina zamieszkała przez olbrzymów zwana Niflheim. Było to królestwo bogini Hel, skandynawskie piekło, gdzie trafiali zmarli ze starości i chorób. Bramy do tego strasznego miejsca pilnował równie potworny strażnik – Garmr, czyli "Okrutny". "Pierwszy z psów" miał ociekającą krwią sierść i takież krwawe kły, a z jego paszczęki wydobywał się warkot, ilekroć przed bramą stawała dusza z górnego świata.
Jednym z naczelnych bogów germańskich był Tyr (Tiwaz) – Jasne Niebo lub Bóg.
Był bogiem wojny, prawa i sprawiedliwości, a także opiekunem ćwiczeń atletycznych.
Nosił przydomek „jednającego mężów”.
Pewnego dnia doszło do wielkiej bitwy między bogami a siłami zła. Dzień ten nazwano Rangarok – zagłada bogów. W czasie Rangarok Tyr stanął do walki z Garmrem; piekielny pies rzucił się na boga i rozszarpał mu gardło. Jednak zanim umarł, Tyr zdążył przeszyć Garmra mieczem i obaj dokonali żywota.
Garm
Xolotl w języku nahuatlahtolli oznacza psa, pana ciemności, pana gwiazdy wieczornej, a także coś podwójnego. Xolotl był bratem bliźniakiem jednego z najwyższych bogów Mezoameryki - Quetzalcoatla (Pierzastego Węża).
Indianie widzieli w nim boga poronień, personifikację planety Wenus, czyli Gwiazdy Wieczornej, był także strażnikiem słońca, któremu towarzyszył w nocnej wędrówce przez świat podziemny. W wierzeniach Zapoteków uznawany był także za boga piorunów.
Xolotl pełnił rolę przewodnika przez Mictlan, czyli krainę umarłych. Każdy musiał w niej przejść przez dziewięć ciężkich prób.
Kiedy Quetzalcoatl, po stworzeniu Słońca Ruchu (Nahui Ollin), czyli piątej epoki świata, postanowił stworzyć nowych mieszkańców ziemi z kości zmarłych, musiał zejść do świata podziemnego. W drogę ruszył z nim Xolotl pod postacią psa, by służyć pomocą w pokonywaniu etapów piekła.
Xototl patronował krwawej grze w piłkę, zwanej ulama oraz był bóstwem 17 dnia miesiąca (Ollin).
Xototl
Natasza
WORTAL PSY24.PL