Tuż przy kazimierskim rynku, prawie u stóp kościoła farnego znajduje się brązowy posążek psa. Legend związanych z tym monumentalnym czworonogiem jest wiele i wciąż powstają nowe. A zapotrzebowanie na te historie jest duże – żadna chyba wycieczka nie ominie brązowego kundelka, głaszcząc go po nosie na szczęście i fotografując się namiętnie na jego tle.
Psy w Kazimierzu Dolnym były zawsze. Kiedy w Miasteczku były jeszcze jarmarki – takie z prawdziwego zdarzenia na cały rynek - przybywały tu wraz z chłopami i często pozostawały już w Miasteczku. Z czasem mieszkańcy Kazimierza przyzwyczaili się do ich obecności, dokarmiali je, nadawali im imiona, nic więc dziwnego, że kazimierskich psów wciąż przybywało. Najbaczniejszymi obserwatorami kundli kazimierskich byli oczywiście artyści, których ulubionym miejscem na poranną kawę od lat była i jest Kawiarnia Rynkowa. Dlatego też posąg psa stoi właśnie tuż przy rynku i patrzy w kierunku kawiarni.- Te pies nadal patrzy w kierunku Rynkowej na kolegów malarzy – mówi rzeźbiarz Bogdan Markowski, autor posągu psa. – Patrzy na kolegów, których w zasadzie już nie ma. Ale są zdjęcia w kawiarni, są wspomnienia.
Pies, którego pomnik tak intryguje turystów, wabił się Werniks i przewodził wszystkim kazimierskim psim ulicznikom. Był on psem na tyle wyjątkowym, że znalazł się człowiek, który postanowił go przygarnąć. Zbigniew Szczepanek, malarz. Wkrótce potem wraz z psem wyjechał na stałe do Gdańska. Werniks jeszcze do Kazimierza powrócił – by pozować rzeźbiarzowi przy tworzeniu posągu. Był już wtedy bardzo stary i prawie ślepy. Psie szesnaście lat to nie jest ludzka młodość… - Kazimierski posąg psa to odzwierciedlenie Werniksa. Ten sam łeb, tułów, posąg jest jedynie trochę większy od oryginału – opowiada Bogdan Markowski.
Posąg Werniksa powstał w 2000 roku i był to pierwszy posąg kundla w Polsce. Rzeźbiarz chcąc, aby był to pomnik, który będzie przyciągać, którego będzie się chciało dotykać, wykonał go z brązu.
Taką historię psiego monumentu opowiada jego autor Bogdan Markowski, ale opowieści, które na temat psa z brązu serwują turystom przewodnicy jest dużo więcej. Może tyle co… samych kazimierskich przewodników?.. Jedna z nich głosi, że jeden z kazimierskich psów pochodził z Janowca i aby dotrzeć do swego ukochanego Kazimierza „łapał stopa”. Pies był na tyle sympatyczny, że ludzie bez większych oporów zabierali go do samochodów i przywozili ze sobą do Miasteczka. Jeszcze inna historia opowiada o psie, który codziennie przepływał Wisłą z Janowca i tu, w Kazimierzu przyłączał się do wycieczek, wraz z nimi spacerując po Miasteczku, gdzie zawsze mógł liczyć na jakiś smakowity kąsek… Życie wciąż dopisuje nowe historie - jedna z najnowszych głosi, że posąg psa został wystawiony ku czci baru, który znajduje się tuż za pomnikiem i nosi nazwę „Kebab pod psem”! A o tym, że bar ten powstał kilka lat później niż sam posąg jakoś się przy tym zapomina… Kazimierski posąg psa, to dziś jedna z atrakcji Miasteczka i niewielu jest turystów, którzy nie znają tego miejsca. Nie brakuje ciekawych historii brązowego kundelka i tego, dlaczego powinno się go głaskać po nosie. - Każdy turysta powinien psa po nosku pogłaskać, by do Kazimierza w przyszłości powrócić – mówi Danuta Borzecka, przewodnik. – A dla dorosłych, jest jeszcze jedna rada, aby pieska potrzeć nieco niżej. Gwarantuje to szczęście, ale nie w pieniądzach.
Fot. Mateusz Stachyra
źródło: http://www.kazimierz-dolny.com.pl/