W kynologii działają różne formy współpracy, kooperacji, inicjatyw mające na celu usprawnienie hodowli. Występują tzw podhodowle, współwłasności, wypożyczania psów. Oznacza to, że pies stanowiący własność określonej osoby jest na stałe, czy przez jakiś czas, w rękach innego hodowcy. W tle tego wszystkiego są i muszą być pieniądze. To one najczęściej są siłą sprawczą różnych emocji a także nieporozumień między hodowcami.
Pani Ela miała białego pudelka miniaturkę, który z przyczyn uzasadnionych znalazł się w domu Pani Wandy. Pech chciał, że nastąpiła konieczność hospitalizacji tej ostatniej. To wieczny problem, zwłaszcza ludzi samotnych posiadających psy. W środowisku kynologicznym opiekę nad pozostawionymi czworonogami sprawują najczęściej inni entuzjaści i znawcy rasy.
W tym przypadku pudelek wrócił do domu pani Eli. Ocena jego szeroko rozumianej kondycji wypadła negatywnie. Po jakimś czasie Pani Wanda wróciła ze szpitala i oczekiwała powrotu pieska, do którego zdążyła przywiązać się. I tu zaczęły się problemy. Nastąpiła odmowa, jako że wygląd, zdrowie, zadbanie o pieska – były ocenione krytycznie przez Panią Elę, która doskonale zna się na rasie. W tej sytuacji wywiązał się spór, którego epilog rozegrał się na wokandzie sądowej.
Skoro pudelek nie wróci - to proszę o pokrycie jego kosztów utrzymania za dwuletni pobyt w moim domu.
Adwokat Pani Wandy sprecyzował oczekiwania swojej klientki. Szanowny mecenas znał paragrafy ale zupełnie nie poruszał się w „kynologicznej materii” i pozew zawierał małoprawdopodobne, nieco humorystyczne oczekiwania. Sąd stanął przed dylematem – co z tym fantem zrobić?
Akta sprawy były opasłe, zawierały różne rachunki, oświadczenia, informacje. Zasadniczym elementem było menu pudelka i koszty z tym związane. Jakość jedzonka była przednia a ilość zjadanego codziennie pokarmu…przerastała nieomal wagę konsumenta!
Krótko mówiąc, wg informacji z akt sprawy, pudel żarł jak nie w siebie a i zapijał nielicho…i dość dziwnie, ok. litrem mleka dziennie. Powołano biegłego kynologa. Ten zadumał się - co zrobić? Sąd oczekiwał odpowiedzi na pytanie: ile zjadł pudelek przez dwa lata i jakie mogły być ogólne koszty jego utrzymania?
Niewątpliwie biegły miał kłopotliwe zadanie …bo któż zabroni karmić psa np. polędwicą, nie mówiąc już o ilości? No i ta ilość mleka? Podobno strusie słyną z niebywale wytrzymałych żołądków. Ale pudel to nie struś!
Wprawdzie małe pieski mają duże ubytki energetyczne ale pomimo wszystko ich potrzeby konsumenckie mają swoje granice. Cóż robi sądowy „psi fachman”? Zupełnie ignoruje wykazane w aktach sprawy szczegóły, a także przedstawione koszty żywienia pieska – jako mało wiarygodne. Proponuje sądowi następujące rozwiązanie.
Bierze worek po paszy dla psów jednej z najlepszych firm.
Wycina recepturę dobowego żywienia, przeznaczonego dla piesków o określonej wadze. Takie opracowanie to wynik pracy laboratoriów, całych instytutów badawczych. Zminimalizowany jest subiektywny akcent informacji. Zbilansowana, dobra sucha pasza wcale nie jest tania. Tak skalkulowane koszty żywienia pudelka okazały się jednak znacznie niższe od przedstawionych przez powódkę, a zarazem wystarczające do dobrego utrzymania pieska.