Wg badań OBOP sprzed kilku lat, w co drugim, „statystycznym" polskim domu jest pies. Skoro tak, to dlaczego jest tyle różnego rodzaju ograniczeń związanych z psami? Odpowiedź jest prosta. Błędy zachowań właścicieli czworonogów leżą u podstaw administracyjnych działań dotyczących psów. Cierpią na tym ci, którzy ich nie popełniają. Wystarczy, że część przewodników psów nie sprząta po pupilu. Na ulicy, skwerze, w parku leżą pozostawione kupy. Najprostszym rozwiązaniem zarządzającego terenem jest zakazać wprowadzania czworonogów.
Dopóki nie nastąpi zdyscyplinowanie właścicieli psów, zarządcy, zwłaszcza różnych rekreacyjnych przestrzeni będą posługiwali się radykalnym rozwiązaniem, w postaci zakazu wprowadzanie czworonogów. Przykład Warszawy i Konstancina. W tamtejszym parku zdrojowym, na początku każdej alejki, stoi znak z napisem: "Zakaz wprowadzania psów". Podobne przepisy obowiązują w warszawskich Łazienkach, parku Ujazdowskim czy parku Dreszera na Mokotowie. Niestety, psy często niszczą klomby, kwietniki, rabaty. Pozostawiane są kupy. Dlatego wprowadzane są zakazy wstępu. Kto ponosi winę za ten stan rzeczy? Przecież nie psy. Dobrze wiemy, że nie każdy spacerujący z psem zabiera ze sobą torebkę na fekalia pupila. W miejscowości podwarszawskiej w której mieszkam obserwuję jak niejeden właściciel psa chyłkiem pomyka (może nikt nie zauważy) kiedy jego pies załatwił się. Sprawca niejednokrotnie będzie anonimowy. Leżąca kupa pozostanie i będzie drażniła.
Co gorsza stanie się przyczynkiem budowania niechęci do psów i ich właścicieli. Powszechnym zjawiskiem jest, wg powiedzenia „moja chata z kraja" zupełna niedbałość, abnegacja zachowań w przestrzeni publicznej. To czego nie zrobi się we własnym mieszkaniu, własnym ogródku, absolutnie dopuszczalne jest na ulicy, skwerze czy parku. Bo to nie moje... Fatalna spuścizna PRL- owskiego - społeczne, czyli niczyje. Można zepsuć, spaskudzić. Tego typu podejście, przekłada się, na beztroskie traktowanie przestrzeni publicznej kiedy nasz pies ją niszczy, załatwia się itp.. Pies nie zabierze kupy...
To niechlujni właściciele zwierząt ponoszą winę za istniejący stan rzeczy. Trudno się dziwić ograniczeniom, zakazom, nakazom dotyczącym psów. Jak zdyscyplinować psiarzy? Mandatami? Nie jest możliwe postawienie za każdym strażnika miejskiego czy policjanta. Czy orwellowska presja - Wielki Brat Patrzy - zmieni mentalność flejtuchów? Jeżeli nawet, to nie prędko. Zmiana mentalności znacznej części społeczeństwa to nie kwestia miesięcy, czy roku. To kwestia pokoleniowa.
Dlatego konieczne jest działanie poprzez system oświaty, a także wszelkie instytucje, pro-społeczne stowarzyszenia. Póki co muszą być administracyjne narzędzia ograniczające życiową przestrzeń naszych milusińskich. Jest to przykre bo nie wszędzie można miło spędzać czas w towarzystwie ulubionego, czworonożnego przyjaciela. George Vest kiedyś powiedział: "Jedynym całkowicie bezinteresownym przyjacielem, którego można mieć na tym interesownym świecie, takim, który nigdy go nie opuści, nigdy nie okaże się niewdzięcznym lub zdradzieckim, jest pies... Pocałuje rękę, która nie będzie mogła mu dać jeść, wyliże rany odniesione w starciu z brutalnością świata... Kiedy wszyscy inni przyjaciele odejdą, on pozostanie".
Jan Borzymowski