Spacerek... - pies i prawo

Piękna pogoda. Pani Barbara, posiadaczka niewielkiego, nierodowodowego pieska postanowiła wyjść na spacer. Piesek ma około 48 cm wzrostu, waży dwadzieścia parę kilogramów i jak na rocznego młodzieńca jest nieźle umięśniony. To przemiły domownik lubiany przez całą rodzinę. Również w stosunku do innych ludzi zachowuje się przyjacielsko. Nie można tego powiedzieć kiedy w pobliżu znajdzie się obcy pies, zwłaszcza rodzaju męskiego. Złowrogie pomruki a także zjeżona na grzbiecie sierść mogą wskazywać na nienajlepsze zamiary. Dlatego przed każdym spacerem pani Barbara zakłada psiakowi solidny, metalowy kaganiec, który zapina starannie. Następnie, z pieskiem na smyczy maszerują na pobliskie pole. Tam puszcza psiaka wolno ażeby wybiegał się. Kiedy pojawia się inny spacerowicz z psem, na wszelki wypadek, zawsze bierze swojego podopiecznego na smycz.

W tym samym czasie inny właściciel czworonoga, pan Włodzimierz posiadacz terieropodobnego mieszańca również postanowił pójść na spacer. Jego ruchliwy, wszędobylski piesek trzymany na smyczy nie rozładuje skumulowanej energii. Dlatego też, kiedy są już poza zabudowaniami – piesek biega swobodnie spuszczony ze smyczy. Ze względu na pewną zadziorność, na pysk ma założony skórzany kaganiec.

Pani Barbara widząc innego spacerowicza z psem, przywołuje swoją czworonożna pociechę ażeby wziąć na smycz. Proszę tego nie robić…obydwa psy mają kagańce, nic sobie nie zrobią – uspokaja pan Włodzimierz. Psy zajmują się sobą. Właściciele prowadzą miłą rozmowę. Tyle, że atmosfera obydwu dialogów jest dalece różna… Czworonogi usiłują ustalić: kto tu rządzi? Grzbiety zjeżone, złowrogie pomruki. Dochodzi do prób powalenia przeciwnika. Zaczyna się przewracanie po ziemi. Ale użycie siły szczęk jest utrudnione przez kagańce.

Pomimo widocznej różnicy masy i siły obydwu psów właściciele dalej beztrosko nie interweniują. Pan Włodzimierz zauważa – mój pies jest bardzo sprawny a trochę pokory nie zaszkodzi mu. W kolejnej szamotaninie, przewracaniu się po ziemi kaganiec psa pani Barbary zostaje zerwany, spada. Tym samym pies pana Włodzimierza, nie dość, że znacznie słabszy fizycznie, z założonym kagańcem jest zupełnie bezbronny. Zostaje pokaleczony. Leczenie trwa wiele miesięcy i jest bardzo kosztowne. Finał wspomnianego spaceru to mniej przyjemne okoliczności na wokandzie sądowej. Zaistniałe wydarzenie prowokuje do postawienia pytań.

Czy zostały podjęte wszystkie niezbędne środki ostrożności, aby uniknąć wyrządzenia szkody? Czy nastąpiła wina w nadzorze? Czy były użyte właściwe kagańce? Powołany biegły w swojej opinii stwierdził, że żaden kaganiec nie daje 100% zabezpieczenia w warunkach przedłużającego się konfliktu pomiędzy dwoma psami. To stwierdzenie prowadzi do wniosku, że zasadniczą przyczyną konfliktu wraz z jego skutkami była wina w nadzorze.

Art. 431 &1 KC – Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.

 

Jan Borzymowski

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie