Panu Zdzisławowi życie nie ułożyło się najlepiej. Ma wprawdzie kwalifikacje ślusarza, ale z zatrudnieniem są kłopoty. Przyjemności to alkohol i towarzystwo ulubionego psa. Zwłaszcza pies stanowi jasną stronę życia pana Zdzisia, jest jedynym jego przyjacielem, powiernikiem. Doskonale ułożony, potężny rottweiler bez rodowodu, nazywa się… nomen omen „BAR”.
Środki na utrzymanie z drobnego handlu a także z doraźnie podejmowanych prac są skromne ale jakoś im wystarcza.
Mieszkają w centrum dużej aglomeracji, w lokalu kwaterunkowym. Największą radość pana Zdzisława, którą podziela Bar, stanowią wspólne spacery do pobliskich parków. I wszystko układało by się w miarę sympatycznie gdyby nie drugi akcent przyjemności – alkohol. Z tego wynikają różne problemy…i brak zrozumienia tak u bliźnich jak i u stróżów porządku.
Było lato, słoneczny, piękny dzień. Pan Zdzisław sięgnął po smycz. Bar natychmiast poderwał się. Wiedział co to oznacza. Wprawdzie od jakiegoś czasu każdy spacer wiąże się z założeniem kagańca… Cóż, skoro inaczej być nie może. Po drodze pan wstąpił do sklepu, gdzie zaopatrzył się solidnie na dłuższy pobyt w parku.
Kupił kilka puszek piwa, które stanowiło ważny akcent w przedpołudniowym relaksie. Zanim doszli do parku już jedno piwko zostało przemieszczone do wnętrza pana Zdzisia.
Niebawem byli na miejscu. Zielono, cicho, pusto. Pan wygodnie rozsiadł się na znajomej ławce, było ciepło, miło, Bar obwąchiwał pobliskie krzaczki. Błoga sceneria a do pełnego rozluźnienia – następne piwko. Mijały kolejne kwadranse i cała zawartość tzw reklamówki wypełnionej puszkami ze złotym płynem została odpowiednio przetankowana.
Alkohol wyzwala jednak w panu Zdzisławie złe uczucia. Za swoje kłopoty życiowe wini innych ludzi. Mówiąc krótko – po pijanemu staje się agresywny. Pech sprawił, że owego pięknego przedpołudnia park był patrolowany przez oddelegowanych z innego miasta, młodych funkcjonariuszy policji. Świadomi swojej misji służbiście chcieli wywiązać się z obowiązku zapewnienia rodakom bezpieczeństwa. I chwała im za to.
Pomimo pewnego zamglenia zmysłu wzroku, pan Zdzisław spostrzegł przechodzących nieopodal policjantów. Co gorsza zakwalifikował ten fakt jako zakłócenie jego spokoju i pogwałcenie eksterytorialności zajmowanej ławki…Nie będę cytował retoryki jaka spotkała Bogu ducha winnych policjantów i odwołam się do wyobraźni czytelnika. Mówiąc ogólnie wspomniane słownictwo dalece odbiegało od form obowiązujących w dyplomacji.
Dalsze wydarzenia potoczyły się szybko. Pan Zdzisław został ułożony na trawniku i w kajdankach. Zdezorientowany Bar biegał naokoło i szczekał. Jest psem łagodnym, nigdy nie szkolonym w zakresie obrony i nie znającym komend powodujących ew atak. Ten pies tego nie potrafi. Pies obrończy w sytuacji zamachu na jego pana natychmiast zaatakował by. Policjanci nie wiedzieli tego. Fatalna w skutkach była oracja pana Zdzisława, który pojękiwał…piesku nie daj mnie, piesku bierz ich, piesku nie pozwól, piesku zabiorą mi ciebie itp.. itd. Oczywiście żaden pies nie rozumie sensu wypowiadanych zdań(a nie krótkich, znanych komend).
Policjanci zakwalifikowali to jednak jako „szczucie psem” i zagrożenie ich zdrowia i życia. Użyli broni – strzelając, na szczęście w górę. Jednocześnie jeden z policjantów przywiązał Bar-a do drzewa. Stanowi to niewątpliwie okoliczność podważającą kwalifikację, że Bar stanowi zagrożenie zdrowia i życia.
Finał zajścia to oskarżenie pana Zdzisława z art.222 &1 KK.
Art.222 &1 „Kto narusza nietykalność funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3”.
Art.222 &2 „Jeżeli czyn określony w &1 wywołało niewłaściwe zachowanie się funkcjonariusza lub osoby do pomocy mu przybranej, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia”.
Jan Borzymowski