Jest to dość uciążliwa dla otoczenia skłonność i zupełnie nie tolerowana w praworządnym państwie. Tym gorzej jeżeli wspomniane upodobanie wykracza poza przyjęte zasady fair play – czyli uczciwą grę z zachowaniem równych szans. Ta zasada dotyczy najczęściej sportu, i niema nic wspólnego z wokandą sądową. Inaczej mówiąc w interesującym nas przypadku chodzi o łobuzerski „łomot”, lanie Bogu ducha winnego przechodnia…bo się spojrzał nie tak…
Takie sytuacje niestety w Polsce zdarzają się, a w niektórych uczestniczą psy.
Sprawa, którą tu opisuję miała właśnie taką konfigurację – kilku wojowniczo nastawionych do otoczenia młodzieńców a wraz z nimi pies terieropodobny. Paradoksalnie to zabrzmi ale pies odgrywa w takich sytuacjach niejako dobrą rolę. Młodzieńcy mają najczęściej na głowach kaptury utrudniające identyfikację. Wspomniane rozpoznanie sprawców ułatwia udział w awanturze psa.
Kwalifikacja zdarzenia jest nieco złożona. Został pobity człowiek. Ta kwestia nie ulega wątpliwości. Pewien problem zaczyna się w ocenie zachowań psa będącego pod opieką jednego z napastników. Poszkodowany twierdzi, że był szczuty psem. W związku z występującymi wątpliwościami w „psim wątku” zdarzenia – został powołany biegły z zakresu kynologii.
Sąd postawił pytanie – czy pies oskarżonego w razie posługiwania się nim, może narazić człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienie skutków związanych z powstaniem obrażeń identycznych jak w przypadku posługiwania się nożem, czy podobnym niebezpiecznym narzędziem?
Oskarżenie wg kwalifikacji Kodeksu Karnego jest następujące.
Art. 158. § 1. Kto bierze udział w bójce lub pobiciu, w którym naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienie skutku określonego w art. 156 § 1 lub w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Art. 156. § 1. Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci:
1) pozbawienia człowieka wzroku, słuchu, mowy, zdolności płodzenia,
2) innego ciężkiego kalectwa, ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu, trwałej choroby psychicznej, całkowitej albo znacznej trwałej niezdolności do pracy w zawodzie lub trwałego, istotnego zeszpecenia lub zniekształcenia ciała, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Art. 157. § 1. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Sprawa jest poważna zwłaszcza, że nie było to pierwsze wspomnianego typu zdarzenie z udziałem Pana Waldemara. Przedmiotem naszego zainteresowania nie jest kwalifikacja całości sprawy. Zajmę się jedynie wątkiem dotyczącym roli jaką spełnił, czy mógł spełnić, w zajściu pies. Właśnie w tym problem – czy udział psa w awanturze był czynny, w dodatku w drodze dysponowania (szczucia) go na bitego człowieka? Czy też ew zachowanie psa miało charakter samoistny tzn. z własnej inicjatywy? Wreszcie czy w ogóle miało miejsce jakiekolwiek agresywne zachowanie psa? Poszkodowany twierdził, że był szczuty. Jednak dwie obdukcje lekarskie nie stwierdziły jakichkolwiek ran kłuto szarpanych typowych dla ugryzienia przez czworonoga.
Rola biegłego w takiej sytuacji jest trudna. Informacje w aktach sprawy są sprzeczne. Stwierdzenia obiektywne (obdukcja lekarska) wydają się eliminować poszlaki o agresywnym zachowaniu psa. Nie wyklucza to jednak tego, że pies mógł złapać zębami za rękaw czy nogawkę spodni. Ważne jest czy miało miejsce szczucie i czy aktywność psa była skutkiem takowego zachowania właściciela. W takich wypadkach celowe jest sprawdzenie poziomu ułożenia psa, znajomości odpowiednich komend werbalnych, wizualnych? Tu następuje pewien paradoks – stwierdzenie, że pies jest nie ułożony, nie zna komend dysponujących go do ataku – może działać na korzyść oskarżonego. Tzn. jeżeli przy określonej retoryce czy gestykulacji pies nie podejmuje działań agresywnych, można przyjąć, że ew atak miał miejsce nie w drodze dyspozycji właściciela, a na skutek samoistnego zachowania psa, który mógł uznać zagrożenie swego pana. A to stanowi zupełnie inną kwalifikację.
Przytoczone na wstępie pytanie sądu skierowane do biegłego ma charakter hipotetyczny. Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć jedynie twierdząco. Siła szczęk psa w zupełności wystarczy do przegryzienia tętnicy i spowodowanie zagrożenia życia. Nie zapominajmy jednak, że siła szczęk człowieka też wystarczy do spowodowania w/w zagrożenia. Rodzi się wątpliwość – czy hipoteza dotycząca potencjalnych możliwości psa, (poprzez ugryzienie), może stanowić dowód w sprawie? Ważne są fakty a te trudno ustalić.
Rozstrzygnięcie Sądu Rejonowego, na obecnym etapie sprawy jest jednoznaczne – rok pozbawienia wolności. Jako, że nie było to pierwsze tego typu przewinienie pana Waldemara wyrok jest prawomocny.
Ma miejsce apelacja. Zarówno obrońca jak i prokurator uważają za celowe uzupełniające przesłuchanie biegłego kynologa. Wiąże się to z faktem, że pierwotna opinia biegłego sporządzona była na podstawie informacji znajdujących się w aktach sprawy. Została sporządzona uzupełniająca opinia, wykonana na podstawie bezpośredniego badania psa.
Kwestionuje ona niejako prawdopodobieństwa aktywnej roli psa w zajściu, zwłaszcza na skutek dyspozycji właściciela. Okazuje się bowiem, że badany czworonóg to bardzo dobrze socjalizowane, komunikatywne zwierzę, nie wykazujące skłonności do agresywnych zachowań. Jego ułożenie, domowym sposobem, polega na znajomości podstawowych komend posłuszeństwa. Potrafi także podawać łapę. Tego typu umiejętności nie uczą żadne profesjonalne kursy szkolenia psów. Dysponowany do ataku na pozoranta w drodze różnego rodzaju komend, nie reagował.
Co więcej przy ataku na jego pana nie wykazał jakichkolwiek odruchów obrończych. Wszelkie inne czynności sprawdzające wykazywały skłonność do zabawy, a nie agresję. Wielce zainteresowany poruszającym się pluszakiem, pozwolił na wyjęcie go z pyska. Wreszcie prowadzony na smyczy, poszedł bez oporów na spacer z osobą zupełnie obcą.
Prowokowany do zaatakowania, po wielokrotnym uderzeniu rękawem w pysk – złapał zębami, ale na tyle lekko, że bez trudu wspomniany rękaw został uwolniony ze szczęk.
Czy taki sprawdzian wyklucza możliwość samoistnego agresywnego zachowania psa w warunkach awantury? Nie koniecznie. Psy potrafią reagować emocjonalnie, nawiązywać niejako do emocji kreowanych przez ludzi aranżujących scenerię zajścia. Stanowi to jednak zupełnie inną kwalifikację.
Jak wspomniałem na wstępie sprawa jest złożona i „psia sekwencja” stanowi jedynie jej element. Dlatego nie jestem w stanie przewidzieć czy ew zminimalizowanie roli psa w całym zajściu wpłynie na zmianę kwalifikacji oskarżenia? Poinformuję czytelników o wyniku rozprawy apelacyjnej.
Jedno jest pewne. Pies może stanowić narzędzie przestępstwa i za jego działanie odpowiada właściciel. O tym nie wolno zapominać.
Jan Borzymowski
WORTAL psy24.PL