Miłość, radość…i brak wyobraźni - pies i prawo

Ten artykuł nie przypadkowo trafił do działu „ pies i prawo”. Tu bowiem znajduje się tekst mówiący o zastrzeleniu siberianki, która „urwała się” z domu. W tym przypadku suczka poniosła zbyt surową, najwyższą karę i stała się niejako ofiarą zjawiska kłusujących psów.
 Na pewno wywołało to oburzenie miłośników „naszych braci mniejszych”. Spójrzmy jednak na „drugą stronę medalu”. W aktach sprawy dotyczącej wspomnianego incydentu widziałem zdjęcia ilustrujące zjawisko psiego kłusownictwa. Zdjęcia przedstawiały młode sarenki, pręgowane warchlaki dzika, inne zwierzęta, pomordowane przez watahy włóczących się, zdziczałych psów. Fotografie były niebywale drastyczne i pokazywały do czego zdolni są nasi „milusińscy”.

Psy to przecież zwierzęta, za które odpowiedzialny jest człowiek. Czy wobec tego można obarczać je winą za to co zrobiły? Oczywiście nie. Winą za nieodpowiednie zachowanie psów należy obarczać wyłącznie ludzi. To ci ostatni powinni zachowywać się odpowiedzialnie a w przeciwnym razie ponosić karę. I tu zaczyna się problem.

Spróbuję nieco przybliżyć ten temat.
Schroniska są przepełnione a fundacje szukające nowych domów dla porzuconych psów mają pełne ręce roboty.
Jest ustawa o ochronie zwierząt i przepisy wykonawcze, m.in. sławetna lista 11 ras psów uznawanych za agresywne. Jest upoważnienie dla służb leśnych i myśliwych do pewnych działań prewencyjnych. Mam na myśli możliwość odstrzału psów zdziczałych, włóczących się, które przebywają dalej niż 200m od zabudowań. Wspomniane regulacje (a także zapisy w Kodeksie Cywilnym czy Kodeksie Wykroczeń) nie rozwiązują problemu, który był, jest i nadal będzie, z wielu powodów.

Po pierwsze, działania ustawodawcy omijają sedno sprawy i zmierzają, m.in. do naprawiania tego co nie wymaga naprawy np. doskonale działającej kynologii. Po drugie, można sądzić, że problem wynika w znacznej mierze z mentalności ludzi ich niefrasobliwości, braku podstawowej wiedzy o psach a zwłaszcza poczucia bezkarności. Bo jak ustalić kto odpowiada za włóczącego się psa? Skala zjawiska może niepokoić! Jedno jest pewne – najlepiej zredagowane prawo stanowi pusty zapis jeżeli niema możliwości egzekwowania go. Wynika to z braku regulacji - wprowadzenia obligatoryjnej możliwości identyfikacji psa i odpowiadającego za poczynania czworonoga właściciela.
Najczęściej canis funkcjonuje w naszej świadomości jako opiekun i obrońca ogniska domowego. Czasami jest to jedyny powiernik i przyjaciel. Są jednak i inne motywy posiadania. Pies niejednokrotnie traktowany jest jako zabawka dla dziecka, rozrywka czy też lek na własne kompleksy. Wszelkie awantury z udziałem tych zwierząt, nieoczekiwane zachowania a także brak wyobraźni właściciela psa to siła sprawcza późniejszych konsekwencji. Niejednokrotnie, taki przypadkowy domownik „plącze się” bez przydziału i w końcu ląduje w schronisku. Bywa też, zwłaszcza przed wyjazdem wakacyjnym, że rozwiązanie problemu niechcianego czworonoga następuje poprzez wyrzucenie go z samochodu.

Zdarzają się też inne, skandaliczne rozwiązania w postaci przywiązania psa do drzewa w lesie. Czasami „lokator z przypadku” sam podejmuje inicjatywę i po prostu ucieka w przysłowiową „siną dal”. Zwłaszcza wiosną czy jesienią, kiedy suki mają ruję – można oglądać watahy zalotników przemierzające nasze osiedla czy pola. Część z takich amantów już nie powróci do swojego domu. Stają się włóczęgami.

Ponieważ jest wiele niejasności dotyczących kwestii identyfikacji psów, zwróciłem się do Krajowej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej z następującym pytaniem.
Jak wygląda w Polsce organizacja systemu oznakowania psów mikroprocesorem CHIP ?
(Chodzi mi o krajową a także europejską bazę danych i zasady postępowania).

Uzyskałem następującą odpowiedź.
„Obowiązek umożliwiający identyfikację zwierząt domowych a więc i psów przemieszczanych w celach niehandlowych między Państwami Członkowskimi, wynika z Rozporządzenia (WE) Nr 998/2003 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 26 maja 2003 r. w sprawie wymogów dotyczących zdrowia zwierząt, stosowanych do przemieszczania zwierząt domowych o charakterze niehandlowym, i zmieniające dyrektywę Rady 92/65/EWG (Dz.U.UE L z dnia 13 czerwca 2003 r.) które w Rozdziale II w przepisie Art. 4 ust. 1 stanowi, cytuję:

1. Podczas ośmioletniego okresu przejściowego rozpoczynającego się od dnia wejścia w życie niniejszego rozporządzenia zwierzęta gatunków wymienionych w części A i B załącznika I będą uważane za zidentyfikowane, jeżeli posiadają:
a) wyraźnie czytelny tatuaż; lub
b) elektroniczny system identyfikacji (transponder).

W przypadku określonym w lit. b) poprzedniego ustępu, jeżeli transponder nie spełnia normy ISO 11784 lub załącznika A do normy ISO 11785, właściciel lub osoba fizyczna odpowiedzialna za zwierzę domowe w imieniu właściciela musi zapewnić możliwość odczytania transpondera podczas każdej kontroli.

Przepisy te nie regulują kwestii miejsca umieszczenia CHIP-a na ciele zwierzęcia, ale praktyka weterynaryjna jest jednak taka, że CHIP-a umieszcza się raczej wyjątkowo na szyi psa a dominujące jest umieszczanie między łopatkami, ponieważ powoduje to zdecydowanie niższe ryzyko powikłań i możliwość migracji mikrochipa.”

Pozostaje nadal pewna wątpliwość. Otóż wspomniany „obowiązek umożliwiający identyfikację” zachodzi wówczas kiedy następuje tzw „przemieszczanie” psa pomiędzy państwami Unii Europejskiej. Wiąże się to z koniecznością wyrobienia odpowiedniego paszportu, w którym oprócz danych psa i właściciela są odnotowane konieczne szczepienia (a także szczepienia nie wymagane z punktu widzenia prawa).
Czyli nadal pozostaje otwarta sprawa regulacji powszechnej identyfikacji psów, które jeżeli gdziekolwiek się przemieszczają to na terenie Polski i co gorsza w drodze własnej inicjatywy...


 Jan Borzymowski
 WORTAL PSY24.P

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie