Tytułem wstępu proponuję rozważenie następującej sytuacji, która wiąże się z odpowiedzialnością za zachowanie psa.
Na ogół kwestia odpowiedzialności wynika z nieodpowiedniego dozoru nad psem. Inaczej mówiąc - nasz pies coś zbroił i mogą być kłopoty. Zdarza się jednak sytuacja niejako odwrotna. To inny pies jest inicjatorem awantury a nasz pies musiał podjąć działania obronne. Nawet malutki, ale „zadziorny" piesek, pozostający pod złym dozorem, potrafi podbiec do innego psa i awantura gotowa. Taki malec, zwłaszcza kiedy jest prowadzony na smyczy przez dziecko potrafi się wyrwać i podbiec do innego, silniejszego psa. Jeżeli obydwa egzemplarze są jednej płci - bójka jest bardzo prawdopodobna. Jeżeli zaatakowany czworonóg ma założony kaganiec to pół biedy. Najwyżej napastnik będzie staranowany, przyciśnięty do ziemi itp. Czasami jednak wspomnianego kagańca nie ma. Bywa też, że właściciel psa, któremu grozi atak ze strony innego czworonoga - zdejmuje pupilowi kaganiec...ażeby mógł skutecznie się bronić. Najczęściej dochodzi do poturbowania malca, który niejako na własne życzenie podjął awanturę. Nieomal regułą jest próba rozdzielenia „kotłujących się" psów. W takiej gmatwaninie pazurów i zębów często pogryzieni zostają również ludzie interweniujący. Rozdzielić gryzące się psy nie jest łatwo i trzeba wiedzieć jak to robić. W przeciwnym razie można być ugryzionym nawet... przez własnego psa.
Są to rozważania niejako teoretyczne. Przejdźmy do konkretnej sprawy, która ma epilog na wokandzie sądowej.
Pewna pani korzysta z pomocy dziesięcioletniej dziewczynki, która wyprowadza jej kundelka na spacer, załatwienie się itp.
Dzień jak co dzień, malutka zabiera pieska na spacer do pobliskiego parku. W pewnym momencie, z za zakrętu alejki ktoś wychodzi z owczarkiem niemieckim prowadzonym na smyczy. „Nasz" kundelek zauważa natychmiast pobratymca. Uwalnia się z uwięzi, podbiega do owczarka. Przez chwilę psy chodzą na „sztywnych" nogach, powarkując. Za moment zaczyna się „kotłowanina". Nie trudno przewidzieć jaki będzie jej wynik. Małoletnia opiekunka odważnie wkracza i usiłuje psy rozgonić. Zostaje bardzo boleśnie, głęboko ugryziona przez owczarka w nogę. Mały piesek też zostaje poturbowany, niejako na własne życzenie.
Przewodniczka owczarka łapie za smycz i odchodzi z psem. Nasza mała bohaterka wraca do domu. Pokaleczenie jest znaczne i konieczna jest interwencja chirurga.
Całe zajście wywołuje wzburzenie rodziców dziewczynki, którzy uważają, że powinno nastąpić zadośćuczynienie ze strony opiekunki owczarka. Następuje poszukiwanie, ustalanie psa - sprawcy pogryzienia, a także jego opiekunki na fatalnym spacerze. Z pewnym prawdopodobieństwem zostaje odnaleziony dom z ogródkiem gdzie mieszka owczarek. Ale właścicielka psa nie potwierdza, jakoby w określonym dniu i czasie była na spacerze we wskazanym parku. Inaczej mówiąc nie przyznaje się do tego, że jej pies był sprawcą pogryzienia. Sprawa trafia na wokandę sądową. Powództwo oczekuje odszkodowania w wysokości kilkudziesięciu tys. zł.
Sąd ma nie łatwą sytuację zwłaszcza z ustaleniem winnych opisanego zajścia. Pogryzienie dziecka jest faktem, ale wskazanie sprawcy i opiekunki psa, w pewnej mierze odpowiedzialnej za zdarzenie, nosi znamiona poszlakowe. Poszkodowana, mała dziewczynka jest jedynym świadkiem powództwa. Minęły cztery lata od incydentu a zarazem ciągnącej się sprawy sądowej. Zostaje powołany biegły z zakresu kynologii. Na wniosek obrony pozwanej pojawiła się sugestia opracowania tablicy poglądowej, na której byłyby fotografie czterech owczarków (wśród nich podejrzany o pogryzienie), o zbliżonej wielkości, wadze i umaszczeniu. Rozpoznanie psa przez poszkodowaną dziewczynkę miałoby stanowić poszlakowy materiał i wskazywać (lub nie) na osobę odpowiedzialną, czyli właścicielkę podejrzanego owczarka.
Biegły kynolog podzielił się swoimi wątpliwościami na temat takiej tezy dowodowej. Uważał, że po czterech latach od incydentu, pies który jest podejrzany o pogryzienie, może wyglądać inaczej ze względu proces starzenia, zmiany w pigmentacji, okresową zmianę szaty itp. Takie rozpoznawanie po latach, w dodatku wg fotografii, może dać zupełnie przypadkowy wynik, zwłaszcza, że jedynym świadkiem było dziecko. Trzeba też brać pod uwagę emocje przewodników, które towarzyszą wszelkim awanturom pomiędzy psami. To nie ułatwia obiektywnej obserwacji zdarzenia. Sugerowana weryfikacja, zdaniem biegłego, nosi znamiona przypadkowości i jest wątpliwej wartości materiałem dowodowym. Jednocześnie biegły stwierdził, że rasa owczarek niemiecki jest najliczniejsza na świecie i fotografie psów mogą być myląco podobne.
Została przeprowadzona analiza materiału dowodowego znajdującego się w aktach sprawy.
Wynika z niej, że zostało popełnione szereg błędów w postępowaniu z psami, co można uznać jako siłę sprawczą pogryzienia dziewczynki.
Biegły podkreślił, że niezależnie od wielkości i wagi psa, dziecko nie powinno być jedynym opiekunem zwierzęcia na spacerze. W przedmiotowej sprawie występuje szereg wątpliwości. Wg informacji z akt dziewczynka prowadziła psa na smyczy. Podobnie na uwięzi pozostawał owczarek niemiecki - sprawca pogryzienia. Jednak piesek prowadzony przez dziecko podbiegł do wspomnianego owczarka (?). Czyli miał miejsce błąd w nadzorze ze strony dziewczynki. Innym błędem dziecka było podjęcie próby rozdzielenia, rozgonienia gryzących się psów.
Biegły kynolog uznał, że wspomniane błędy stanowiły niejako siłę sprawczą pogryzienia dziecka. W tej sytuacji odpowiedzialność za zdarzenie w znacznej mierze obciąża osoby dorosłe, które nie powinny były dopuścić do tego ażeby mała, 10 - cio letnia dziewczynka sama była na spacerze, w dodatku z nie swoim psem. Niezależnie od tego czy uda się ustalić owczarka sprawcę pogryzienia, fakty wskazują na niedotrzymanie zasad określonych w miejscowym regulaminie porządkowym gminy, który obliguje do zakładania psu kagańca w miejscach publicznych. Wymienione niedopatrzenia, błędy w nadzorze psów, złożyły się na tragiczny w skutkach wypadek, którego można było uniknąć.
Jan Borzymowski
WORTAL PSY24.PL