Fotograf na psiej łączce. Jak robić zdjęcia psów podczas zabawy – cz. I
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie zdjęcia psów najbardziej Wam się podobają? Czy te portretowe, gdy pies patrzy na Was wielkimi oczami, przekrzywiając mądrze swój cudny, kudłaty łeb? Czy może te, na których Wasz pupil szaleje po łące ubłocony po zęby, ale z miną zdobywcy przestworzy? A może takie, na których śpi jak niewinny aniołeczek „czterema kołami do góry”? Jestem niemal pewna, że każde z tych zdjęć obudziłoby we właścicielu psiaka, a także u innych osób, ocean czułości i najlepszych emocji, jakie w sobie nosimy. Gdy mowa o sposobie wykonania takich ujęć, każde z nich wymaga całkowicie odmiennego podejścia. Stosunkowo najłatwiej będzie nam wykonać zdjęcie psa, który śpi. To jeden z niewielu momentów w jego życiu, gdy jest on stosunkowo mało ruchliwy. Zarówno zdjęcia portretowe, jak i zdjęcia podczas zabawy stanowią nie lada wyzwanie dla fotografujących. W tym i w kolejnych artykułach spróbujemy przyjrzeć się bliżej tym zagadnieniom. Zacznijmy od psich zabaw.
Jednym z doskonałych poligonów do ćwiczeń z tej dziedziny fotografii są psie łączki, na których psy mogą swobodnie się wybiegać. Takie miejsca to prawdziwa kopalnia tematów: psy uganiają się za piłeczkami albo za sobą, kopią dołki, tarzają się w trawie, podgryzają się wzajemnie, ciągną za uszy i ogony, wyrywają sobie z pysków patyki, dając wyraz swej bezgranicznej psiej radości i beztrosce. Dzieje się tam dużo i szybko.
Tak szybko, że gdy zauważamy jakąś efektowną akcję, rzadko udaje nam się ją uchwycić. Spróbujmy się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Po pierwsze, często najpierw coś zauważamy, a dopiero potem wyjmujemy aparat z torby. Potem podchodzimy do bawiących się psów, włączamy aparat, usiłujemy ustawić właściwe parametry – czułość, ogniskową, ostrość... Z emocji drżą nam ręce. Już się przymierzamy, by nacisnąć spust migawki.... I co? I nic! Pudło! Akcja skończyła się tak szybko, jak gwałtownie się zaczęła... Każdy pies idzie w swoją stronę i nie chce się już bawić. Po chwili dwa inne psy zaczynają szaleć w innym miejscu, pędzimy co sił i powtarzamy całą procedurę – aparat do oka, ogniskowa, ostrość.. pstryk i... za późno... Po kilku takich akcjach rezygnujemy zdenerwowani, że brak nam refleksu, że aparat do kitu, a psy to już w ogóle...
Może spróbować innej metody? Najpierw włącz aparat i trzymaj go w gotowości. Zamiast przeskakiwać „z kwiatka na kwiatek”, spróbuj stanąć w jednym miejscu (najlepiej w centralnym punkcie, na osi, wokół której toczą się psie zabawy) i przez dłuższą chwilę „śledzić” tego samego psa przez wizjer aparatu. Może właśnie pies się przeciąga, może leży i ziewa, albo powoli wstaje i podchodzi do innego psa... Eeeee, „nuda, Panie, jak w polskim filmie...” I bardzo dobrze – teraz właśnie masz czas, by przygotować się do strzału. Pomyśl, jaką byś ustawił przysłonę, jaki będzie właściwy czas naświetlania, jaką część kadru chciałbyś wypełnić. Zrób próbne zdjęcie, sprawdź, czy takie ustawienia faktycznie odpowiadają Twoim zamierzeniom. I bądź czujny, bo w każdej chwili pies, którego obserwujesz może ruszyć do szalonej zabawy.
Zapytałam jednego z naszych fotografów sportowych, jak się fotografuje mecze piłki nożnej. Fotograf stoi lub siedzi w jednym miejscu, ma zwykle aparat wyposażony w długi stałoogniskowy obiektyw (często 300 mm) i czeka przygotowany do strzału. Gdy zaczyna się akcja, przykłada aparat do oka i śledzi ją uważnie, naciskając spust migawki, gdy tylko w wizjerze pojawi się odpowiedni kadr. No właśnie – fotograf nie biega po całym boisku za piłką – to piłka (i piłkarze) podbiegają do fotografa (zupełnie jak góra do Mahometa...). Czasem podbiegają nawet za blisko, by zmieścić ich w kadrze i wtedy trzeba bez żalu zrezygnować ze zdjęcia i czekać na następną, oby lepszą, okazję.
W gruncie rzeczy, fotografowanie bawiących się psów przypomina nieco fotografię sportową. Tyle tylko, że psie zabawy są zwykle bardziej spontaniczne i nieprzewidywalne w porównaniu z meczami piłkarskimi. No i psiego boiska nie ograniczają żadne linie ;-) Chyba, że rzecz się dzieje w niewielkim ogródku, ale nawet wtedy trudno zgadnąć, jak potoczy się akcja, czego się spodziewać i jak się ustawić. Z całą pewnością ten rodzaj fotografii nie należy do łatwych i wymaga nie tylko opanowania warsztatu, ale i wyćwiczenia refleksu, nauczenia się, by błyskawicznie reagować na zmieniającą się dynamicznie sytuację. Trudno tu cokolwiek przewidzieć, a tym bardziej zaplanować. Mimo to, warto wnikliwie obserwować psy i wyłapywać pewne prawidłowości ich zachowań, również podczas zabaw. Dzięki temu zwiększą się nasze szanse na uchwycenie właściwego momentu na zdjęciach. Aparat bardzo ułatwia takie obserwacje.
Świat zewnętrzny, ten poza kadrem, przestaje wtedy praktycznie istnieć, nic nas nie rozprasza, koncentrujemy się wyłącznie na tym, co widać w wizjerze, w tym wypadku - na psach i na ich zabawie. Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że aparat pozwala tak głęboko wejść w obserwowaną sytuację, że można się z nią wręcz utożsamić. Jaki z tego wniosek? Jeśli chcesz przewidzieć, co zrobi za chwilę Twój pies, wejdź w jego skórę i zacznij nim być :) Takie postawienie sprawy jest całkowitą odwrotnością tego, co wielu właścicieli psów czyni na co dzień poprzez „uczłowieczanie” naszych psich pociech i ich zachowań. Może lepiej będziemy rozumieć swoje psy, gdy sami się nimi poczujemy? Może też dzięki temu zrobimy im lepsze zdjęcia? Wierzę, że tak właśnie jest. Spróbujcie sami! Powodzenia!
fot.1
fot.2
Na pierwszym zdjęciu nie dzieje się nic ciekawego. Pies jak pies. Stoi sobie, zajmując większą część kadru – nuda. Ale to dobry moment, żeby zastanowić się nad doborem właściwych ustawień aparatu. Na drugim zdjęciu efekt wyczekania na właściwy moment.
Wasz psi fotograf, Taida Tarabuła
http://taida.pl