Od dłuższego czasu mamy niemiły i nasilający się problem z naszą kochaną 8-letnią suczką Astrą polegający na tym, że systematycznie i w ukryciu wylizuje swoje łapy. Doszło do tego, że wylizała sobie dwie brzydko wyglądające rany. Próbowaliśmy różnych sposobów - bandażowania łap, krzyczenia kiedy widzieliśmy, że zabiera się za lizanie, środków uspokajających zapisanych nam przez lekarza weterynarii, specjalnego kołnierza zakładanego psom po operacji. W zasadzie tylko ten kołnierz uniemożliwia Astrze wylizywanie, jednak nie wyobrażamy sobie, żeby miała nosić go stale. Astra zawsze była zdrowym psem i do tej pory nasz lekarz weterynarii nie znajduje żadnych medycznych powodów takiego zachowania, nie wiemy więc co robić, jak oduczyć ją tak uciążliwego nawyku.....
Bardzo sympatyczna - choć w pierwszym kontakcie sprawiająca wrażenie nieco smutnej i zgaszonej - suczka, mieszaniec labradora, mieszkała z dwojgiem starszych ludzi w niewielkim domu z ogrodem za miastem. W zasadzie Astra była pupilką swojego pana, z którym spędzała całe dni, pani bowiem często wyjeżdżała do, mieszkających w mieście dzieci lub krzątała się wokół domowych spraw. Rytm życia suczki był rytmem życia jej pana, człowieka zajętego najczęściej swoimi sprawami - głównie czytaniem książek lub prasy albo korespondencją mailową i przeglądaniem internetu.
Z relacji opiekunów wynikało, że spacery z Astrą były raczej krótkie i nieregularne, a zabawy sporadyczne. Noce spędzała w sypialni opiekunów na górze, leżąc na swoim legowisku, dni zaś albo przy biurku w gabinecie swojego pana albo na dywanie w jadalni. Zresztą suczka była wyraźnie związana ze swoim panem towarzysząc mu stale w domu, tam gdzie akurat się znajdował. Także na spacerach pilnowała się pana, który okazywał niezadowolenie wobec wszelkich prób oddalania się suczki np. zainteresowania innymi psami czy wywąchiwaniem gryzoni. Okazało się, że oprócz zgłaszanego jako problem wylizywania łap Astra boi się nagłych głośnych dźwięków, takich jak strzały, sztuczne ognie czy odgłosy burzy.
Według opiekuna Astra doskonale "wie, że źle robi" wylizując łapy, bo wymyka się wtedy do innego pokoju korzystając z chwili kiedy nikt na nią nie patrzy, na przykład wtedy, gdy jej pan zajmuje się czytaniem. Próby pilnowania Astry czy krzyczenia na nią w momencie gdy zabierała się za lizanie łap przynosiły mierne efekty, natomiast bandażowanie łap i kołnierz pooperacyjny nie mogły być z oczywistych przyczyn rozwiązaniem problemu.
Żeby skutecznie pomóc Astrze, to znaczy zaproponować takie sposoby postępowania z nią i taki rodzaj aktywności, który mógłby wyeliminować czy też zastąpić nadmierne wylizywanie łap, należało określić przyczyny tego rodzaju zachowania, w tym bezpośrednie korzyści jakie przynosi ono psu. Na pewno samo lizanie czy gryzienie łap działa kojąco i uspokajająco, bo jest to naturalny psi sposób odreagowywania napięcia i stresu. Zmacerowana skóra i rany stanowią dodatkowy powód by lizać chore łapy, a ponieważ Astra liże łapy korzystając z okazji, gdy nikt na nią nie patrzy, zachowanie wzmacniane jest nieregularnie, a więc zdecydowanie łatwiej się utrwala. Chociaż możemy powiedzieć, że lizanie łap jest silnym nawykiem czy też "uzależnieniem", warto spojrzeć na nie, jako na strategię radzenia sobie z frustracją i trudnymi emocjami.
Tryb życia Astry i sposób postępowania z nią opiekunów mogły z pewnością być przyczyną sporej frustracji. Przede wszystkim atmosfera wokół problemu, próby pilnowania suczki i krzyczenie na nią były źródłem dość silnego stresu (nie mogła przecież wiedzieć za co jest karcona), podobnie jak zmienne nastroje pana i sporadyczny, nieregularny z nią kontakt. Astra nie miała także ani zabawek ani możliwości czynnej zabawy z kimkolwiek - człowiekiem albo psem, a sporadyczne spacery w pustej zazwyczaj okolicy, nie zaspokajały jej naturalnych potrzeb eksploracji i aktywności. Można powiedzieć, że Astra w ludzkich kategoriach była psem depresyjnym, zależnym od opiekuna i cierpiącym na nudę. Naturalną skłonnością retrieverów jest duża aktywność i gotowość współpracy z człowiekiem oraz wszelkiego rodzaju zabawy związane z wyszukiwaniem, pogonią i przynoszeniem "zdobyczy". To także psy potrzebujące bliskiego kontaktu i komunikacji z człowiekiem.
Zależna od swojego pana, bo nie czująca się bez niego bezpiecznie, kontrolowana w domu i na spacerach Astra, nie miała, rzecz jasna, możliwości zaspokojenia tego rodzaju potrzeb, wybrała więc strategię rezygnacji, a jedyną przyjemnością stało się nadmierne wylizywanie ciała.
Praca terapeutyczna musiała uwzględniać dwa elementy. Pierwszym było zaspokojenie naturalnych potrzeb psa związanych z aktywnością i kontaktem z otoczeniem, drugim natomiast skierowanie lizania i gryzienia na pożądane obiekty oraz wyeliminowanie napięcia w domu.
Opiekunowie, głównie zaś pan Astry, musieli podjąć wysiłek dłuższych, urozmaiconych i regularnych spacerów z suczką oraz zabaw w aportowanie i pogoń za piłką, a w miarę możliwości kontaktów z innymi psami lub wizyt w innym otoczeniu np. w miejskim parku. Rytm dnia miał się stać od tej pory w miarę stały, a codzienny "kwadrans dla Astry" w domu, miał być poświęcony nauce i utrwalaniu umiejętności (przychodzenie na zawołanie, siadanie, dawanie głosu, aportowanie itp.), pielęgnacji sierści, zabawie w przeciąganie sznura lub wyszukiwanie ukrytych smakołyków. W czasie kiedy suczka miała zająć się sobą powinna zawsze mieć do dyspozycji coś do gryzienia. Doskonale do tego celu nadawał się kong - gumowa zabawka w kształcie gruszki, którą napełnia się smacznym nadzieniem, na przykład pasztetem z kulkami karmy, a następnie zamraża. Chociaż w pierwszych tygodniach terapii nie można było zrezygnować z kołnierza pooperacyjnego, bo łapy, pod lekarską kontrolą, musiały się wygoić, to kołnierz był nakładany regularnie, w porach kiedy nikt się psem nie zajmował. Świat Astry miał się stać odtąd przewidywalny i obfitować w wiele psich przyjemności. Oczywistym stał się także zakaz krzyczenia na suczkę czy nawet okazywanie niezadowolenia, nawet gdyby zażyło jej się lizać łapy.
Już w ciągu około pięciu tygodni opiekunowie zauważyli znaczna poprawę zachowania Astry. Przede wszystkim wreszcie zagoiły się jej łapy, a ona sama nawet po zdjęciu kołnierza sporadycznie tylko je lizała. Dzięki temu atmosfera w domu, szczególnie zaś atmosfera wokół psa stała się pogodna i bezkonfliktowa, co sprawiło, że Astra chętniej zajmowała się tym, co dzieje się w otoczeniu niż starym nawykiem. Tak dla niej jak i dla jej pana spacery stały się przyjemnością i okazją do wzajemnych kontaktów, a przyzwolenie na kontakt z innymi psami, zabawy, czy nawet pogoń za zającem sprawiły, że stała się bardziej odważna i po psiemu szczęśliwsza. Mniejsze znaczenie miały też odgłosy strzałów czy burzy.
Trzeba też powiedzieć, że opiekunowie Astry, mimo, że z początku nie wierzyli w możliwość tak dalekich zmian, odkryli nową jakość życia z psem. Wbrew pozorom nie poświęcali psu wiele więcej niż zwykle czasu, jednak czas ten był czasem wspólnej nauki i zabawy, a nie męczącego wszystkich pilnowania.
Nauczenie Astry nowej strategii zachowania w sytuacji napięcia - gryzienie konga, szukanie możliwości zabawy - stało się możliwe dzięki zwróceniu uwagi na przyczyny napięcia i wyeliminowanie ich.
Dość często w radzeniu sobie z jakimś kłopotliwym zachowaniem bardzo ważne jest zwrócenie uwagi na samopoczucie psa i zmiana tego samopoczucia na lepsze.
Andrzej Kłosiński - psycholog, behawiorysta - specjalista terapii zachowania zwierząt towarzyszących DipCABT(Coape)NOCN www.amichien.pl