Pewnego dnia do mojej przychodni zgłosiło się młode małżeństwo z okazałym czternastomiesięcznym rottweilerem. Celem wizyty było okresowe szczepienie profilaktyczne połączone z odrobaczaniem oraz zwalczaniem pcheł. Właściciele pragnęli również zakupić dla swojego psa preparat witaminowo-mineralny celem uzupełnienia diety. Byli też zainteresowani zakupem dobrej karmy suchej. Wizyta przebiegała w przyjemnej atmosferze. Udzieliłem właścicielom dorodnego rottweilera szeregu porad dotyczących profilaktyki chorób zakaźnych i pielęgnacji oraz właściwego żywienia, a „schody” zaczęły się dopiero w momencie gdy chciałem zmierzyć psu temperaturę. Właściciele oświadczyli, że właściwie to oni się trochę swojego pupila boją, pies oczywiście nie pozwalał na pomiar temperatury, warczał, wyrywał się i nie pomagały ani prośby ani groźby. Nie musze nikogo przekonywać, że powstał ogromny problem. Oczywiście po wielu „podejściach” w końcu udało mi się zmierzyć psu temperaturę, a potem zaszczepić, ale problem pozostał. Z właścicielami owego niesfornego psa przeprowadziłem długą rozmowę starając się z jednej strony ustalić źródło niewłaściwego zachowania, a z drugiej strony pomóc w naprawie tego co jeszcze naprawić się dało.
Diagnoza brzmiała: agresja dominacyjna.
Z lekkim zdziwieniem i powątpiewaniem przyjmowali informację, iż źródło agresji psa tkwi w ich postępowaniu, a nie wynika z tego, że pies należy do rasy szczególnie agresywnej. W swoim „wychowaniu” pozwolili między innymi na to, by pies spał wraz z nimi w sypialni i gdy był malutki często „gościł” całą noc w łóżku swego państwa. Często wskakiwał na fotele, kanapy. Szczególne zdziwienie wzbudziła informacja, że zachowanie psa sygnalizującego chęć wyjścia na spacer, a polegające na tzw. podawaniu łapy czy też kładzeniu łapy na kolanach siedzącego w fotelu właściciela, nie jest objawem szczególnej inteligencji lecz rozwijającej się dominacji. Za dobrą monetę brali właściciele rottweilera fakt, że od małego szczenięcia nie pozwalał im na to, by w trakcie gdy jadł, ruszali jego miskę.
Podjęta przeze mnie próba zmiany statusu psa w owej rodzinie - czyli w stadzie, w rozumieniu psa, nie przyniosła trwałych efektów. Skądinąd wiem, że oddali psa na tresurę. Wiem też, że poddali psa kastracji ale po pewnym czasie pozbyli się tyranizującego ich „pupila”.
Bardzo to smutne, ale jak ustrzec się przed podobnymi sytuacjami. Nie ma oczywiście jednej złotej recepty, ale warto przed zakupem psa, szczególnie dużej rasy np. rottweilera, owczarka kaukaskiego, dobermana czy też sznaucera olbrzyma zastanowić się nad własnymi predyspozycjami psychicznymi, ale przede wszystkim należy się przygotować merytorycznie. Poznać choć w zarysach „język” psów, ich mentalność i sposoby sygnalizowania emocji.
Psy to zwierzęta stadne, a każde stado posiada szczegółową hierarchię. Są w niej osobniki dominujące i osobniki podległe. Zadaniem hodowcy jest doprowadzenie do takiej sytuacji, by każdy człowiek, członek danej rodziny był w stosunku do psa w pozycji dominującej. Warto o tym pamiętać, szczególnie w kontekście licznych ostatnio, a tragicznych w skutkach przypadków pokąsań przez psy.
Pamiętajmy! To my hodujemy i tresujemy psy, a nie one nas.
www.leczymy.com
Przemysław Brodzikowski