Bywa, że czasem psy w jakiejś dziedzinie naszej z nimi korelacji przysparzają nam nie lada kłopotu. Wielu z właścicieli psów znana jest sytuacja, gdy ich milusiński rzuca się na listonosza, albo słodka w domowych pieleszach psina sieje postrach wśród osiedlowej dziatwy. Do tego dodać można różne sytuacje wywołujące zaniepokojenie czy wylęknienie naszych podopiecznych –strach przed nadjeżdżającym samochodem, jakimś specyficznym dźwiękiem czy sytuacją, które przybierać mogą niewyobrażalne wręcz formy –na przykład adoptowana przez nas w wieku pond 5 lat suka rasy beagle –Heidy cierpiała wprost niewyobrażalnie widząc zbliżającą się do jej głowy rękę albo nogę idącego blisko niej (nie mającego żadnych złych zamiarów) człowieka. Truchlała. Kuliła się w sobie. Ogon podwinięty pod brzuch. I moczenie. Ono było najgorsze. Później do takich sygnałów wylęknienia doszło jeszcze jeżenie sierści na grzbiecie, a przy ewentualnym dotyku do niewyobrażalnego wręcz skowytu. Żal ściskał mi serce.
Inny przykład z codziennego życia, dość często spotykany przy wychowywaniu psa, co prawda nie miałem jeszcze z nimi do czynienia w mojej praktyce, ale wiem, że nie jest obcy także właścicielom beagle –pełne złości szczekanie na widok przechodzącego obok innego psa tej samej (najczęściej) płci.
Bywa, że niektóre z psów cierpią na przykład na ‘odkurzaczofobię’ –zwyczajnie są nieprzyzwyczajone w swoich ‘macierzystych’ domach do codziennych dźwięków. A gdy do tego dojdzie np. pełna irytacji frustracja, w akcie której właściciel szturchnie wylęknionego psa rurą włączonego sprzętu, to mamy gotowy kłopot na prawdopodobnie wiele miesięcy jeśli nie lat.
Znane też są przykłady psów, które bite w wieku szczenięcym za brudzenie w niedozwolonym miejscu, później w dorosłości zaraz po załatwieniu się pożerają łapczywie swoje odchody, bojąc się nagłej reakcji właściciela.
Do tego dochodzi lęk przed burzą, fajerwerkami, mężczyznami z brodą, wąsami czy ludźmi w kapeluszach lub z parasolkami.
Mnóstwo problemów wychowawczych, te wymienione, to tylko wierzchołek góry lodowej, z którymi ludzie sobie nie radzą, a nierzadko rezygnują z czworonożnego przyjaciela odwożąc go do schroniska, czy oddając do adopcji. Najgorsze jest to, że często właściciele są Bogu ducha winni, a psy mają swoje przykre przeżycia, które dziś determinują ich zachowania w danych sytuacjach.
Receptą, dobrą terapią, zanim zdecydujemy się na kastrację, leczenie farmakologiczne, czy nie daj Boże rezygnację z psa jest kontrwarunkowanie i odczulanie.
Mówiąc najkrócej kontrwarunkowanie polega na odwróceniu o 180 stopni uczuć i skojarzeń psa dotyczących danej sytuacji. Bywa, że początkowo dzieje się to przez odczulanie polegające jedynie na odwróceniu uwagi od nadchodzącego ‘potwora’ i dopiero z czasem dodaniu kontrwarunkujących bodźców, a czasem na samym kontrwarunkowaniu negatywnych skojarzeń pozytywnymi doznaniami.
Psa nie wolno bić. Nie wolno i już! Owszem można karać przez ignorowanie, brak nagrody, dotyku, czasami krótką izolację czy negatywny dźwięk, chlapnięcie zimną wodą czy psiknięcie sprężonym powietrzem tuż obok psa, ale przemoc cielesna jest niedozwolona! Bicie psa powoduje w nim strach lub agresję podszytą strachem –niestety okładanie czworonożnych braci mniejszych wszystkim co popadnie i za wszystko, co się zdarzy wcale nie jest rzadkością. Po tym jak przywiozłem do domu naszą Heidy –adoptowaną suńkę, po tym jak dałem jej kilka dni na adaptację w nowym miejscu i pozwoliłem nauczyć się podstawowych zasad i granic w naszej ludzko-psiej sforze, zauważyłem coś niebywale przerażającego. Coś, co jak się okazało wcale po kilku dniach nie ustąpiło –a co opisałem na wstępie tego artykułu. Paniczny strach przed dotykiem.
Po obserwacji i próbach zbliżenia się –w sumie mogłem ja dotykać, ale nie ryzykowałem pogłębienia problemu, widząc jaki dyskomfort to wywołuje u mojej suki –postanowiłem rozpocząć proces kontrwarunkowania. Najpierw trzeba było nauczyć ją, że nowy ‘pan’ nie jest zagrożeniem. Robiłem to powoli i bez zbędnych komend czy sygnałów głosowych głownie w czasie zabawy z drugą naszą suczką –którą nagradzałem jedzeniem za podjęcia aportu, reakcję na odwołanie, czy załatwienie się w dobrym miejscu. Wtedy jak gdyby od niechcenia –zupełnie nie patrząc na Heidy, a już na pewno unikając patrzenia jej w oczy (!)- dając nagrodę drugiej suce, rzucałem w kierunku Heiduśki kawałek smaczka. I tak 5-6 razy dziennie po kilka minut. Bez dotyku. Bez słowa. Po prostu dawałem coś dobrego. I tak przez 3-4 dni.
To miało wywołać skojarzenie u mojej beagle’ki – ‘Bycie w obecności tego wielkiego stwora daje mi możliwość pławienia się w smakowitościach”. Odczulałem ją. Chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa inne od zapamiętanych przez nią zdarzeń z jej dawnego życia. Po kilku dniach takiego bezgłośnego odczulania przyszedł czas na patrzenie na psa (wzrok skierowany na bok –nie w oczy) i na mówienie cicho imienia ‘Heidy’ lub cmoknięcia, które towarzyszyły rzuceniu smaka. Wtedy nie schylałem się nawet do jej wysokości.
Po kolejnych kilku dniach dając jej smaczka położyłem go na wyciągniętej dłoni i powtarzając cicho ‘no chodź, masz, Heidy, psinko…’ czekałem… Podeszła. Wzięła i nieśmiało pozamiatała ziemię ogonem (co u beagle wcale nie jest obrazem doskonałego humoru) a ja myślałem, że oszaleję z radości. Wiedziałem, że przełom mamy za sobą.
Krok po kroku doszliśmy do powolnego głaskania suczki po boczku jedną ręką i podawania smaka drugą, a z kolei dalej do delikatnego muśnięcia pyszczka (z boku –nie od góry) i szybkiego podania smaka tą samą ręką. Kiedy już suczka przyzwyczaiła się do mnie, wtedy do pomocy wkroczyła moja żona, później jeszcze moja siostra i kolejne osoby. Pomimo, że nasze psy z nami nie śpią w łóżkach, częścią terapii było wspólne spanie, by kojarzyła bliskość człowieka z czymś niebywale dobrym i przyjemnym.
Dziś Heidy jest psiną łasząca się do każdego i pragnącą dotyku. Kiedy opowiadamy znajomym o tym, jak wystraszona dotyku sikała pod siebie, ludzie nam nie dowierzają. To chyba dobrze o nas jako właścicielach i szkoleniowcach świadczy, gdy dzisiejszy stan naszej Heidy jest zaprzeczeniem jej czarnej przeszłości. Mnie nic tak nie cieszy, jak dumnie uniesiony ogon mojej ‘biglicy’.
Chociaż jestem zagorzałym fanem klickera i nie wyobrażam sobie szkolenia bez jego użycia, to w tym wypadku i na tamtym poziomie odczulania nie mogłem sobie pozwolić na klikanie. Z bardzo błahego powodu –Heidy bała się każdego nowego i gwałtownego dźwięku. Trzaśnięcia drzwiami, gwałtownego stuknięcia, głośnej muzyki czy też krzyku. Nad wszystkim prowadzić trzeba było terapię odczulającą. Na straszne drzwi zaradziliśmy podając smaczki właśnie przy nich (najpierw unieruchomionych, później przymykanych i otwieranych wte i we wte, w końcu zaś głośno zatrzaskiwanych). Podobnie było z innymi ‘potwornymi dźwiękami’.
Psy pamiętają. Mają tę zdolność daną im przez Stwórcę. Bywają rasy (np. dalmatyńczyk), które potrafią dokładnie zapamiętać osobę i rodzaj krzywdy, jaki im wyrządziła. Ale można pokusić się o stwierdzenie, że ten proces da się odwrócić i złe skojarzenie zastąpić dobrym. To właśnie jest kontrwarunkowanie. Wymaga ono dużo pracy i przygotowania szkoleniowca czy właściciela. Najpierw należy poznać źródło strachu czy agresji, zdefiniować je, a potem krok po kroku złe wspomnienia zastępować pozytywnymi bodźcami. Z psem wylęknionym jest o tyle łatwiej, że kontrwarunkowanie stosowane bez odczulania przynosi bardzo dobre efekty.
Z psami dominującymi, pewnymi siebie sprawa wygląda już nieco inaczej. Taki pies poza kontrwarunkowaniem, czyli wywoływaniem pozytywnych skojarzeń wymaga tez odczulania –czyli zwyczajnego odwrócenia uwagi od nadchodzącego ‘zagrożenia’, co spowodować ma wystudzenie emocji, jakie owemu zagrożeniu (spotkaniu z psem, człowiekiem, samochodem etc) towarzyszą.
Nasz samiec rasy beagle –Jankes –pies bardzo spokojny, łagodny (nasz dziś trzyletni syn może zrobić z nim wszystko, spać na nim, wyjąć mu jedzenie z pyska, bawić się), psiak niebywale posłuszny (po szkoleniu PT, które ukończył z oceną doskonałą) na terenie naszego ogrodu, w towarzystwie naszych suk, potrafi okazać niezadowolenie względem wchodzących na jego terytorium psów.
Jesteśmy ludźmi niebywale towarzyskimi, więc rozpoczęliśmy odczulanie, bo nie możemy sobie pozwolić na zrażenie do nas naszych przyjaciół psiarzy. Pierwszym krokiem było przyzwyczajenie psa do obecności obcych psów o łagodnym i zrównoważonym charakterze. A następnie wprowadzanie powoli psów dominujących i pozwalanie na ustalanie zawsze na nowo hierarchii w stadzie.
Kiedy tylko, czytając psią mowę, zauważałem nadchodzenie ‘ryzyka’ odwoływałem mojego beagle i dawałem mu serię komend do powtórzenia: ‘siad, waruj, ukłon, siad, waruj, pif-paf, siad, waruj, do mnie’ po takich powtórzeniach wspólna zabawa, smaczki i odwrócenie zupełnie uwagi. Pomocna jest w takich przypadkach przypięta linka tropowa, która w razie niebezpieczeństwa pozwala odciągnąć na bezpieczną odległość.
Odczulanie trwa dość długo. Bardzo często to walka także z instynktami psa.
Ja nauczyłem się jednej ważnej lekcji, gdy spotykają się dwa dominujące należy unikać wszelkich ‘psich konkurencji’, rywalizacji, która może u psa spowodować zazdrość, a w konsekwencji przypuszczenie ataku! Z reguły konkurencja jest nagradzana –przyniesienie aportu = nagroda, przeskoczenie płotka agilty = nagroda, wykonanie komendy =nagroda –mając dwa samce dominujące na terenie jednego z nich unikamy wszelkich konfrontacji i starć o właściciela i jego uwagę.
Dziś z Jankesem doszliśmy do takiego punktu odczulania, że w momencie ‘ryzyka’ odwołuję go komendą ‘Do mnie!’ po czym po 3-4 powtórzeniach ‘Siad, leżeć’ pada komenda ‘zostaw’. To wystarcza, czasami jest jeszcze jakaś krótka pieszczota po boku czy klatce piersiowej.
W przypadku Jankesa zawsze używam klikera.
Należy odczulać zawsze tym, co wycisza psa. Jeśli np. komenda ‘siad’ jest dla twojego psa zbyt pobudzająca, niewygodna czy powodująca jakiś psychiczny dyskomfort, to zastosuj inną. Nasza znajoma właścicielka także beagle stosuje komendę ‘obrót’.
Odczulanie powoduje, że odwracamy uwagę psa od jakiegoś ‘niebezpieczeństwa’ czy też ‘obowiązku’ i kierujemy na zupełnie inne tory, gdy nam się to uda, wówczas możemy wprowadzić kontrwarunkowanie.
Stoję na stanowisku, że odczulanie i kontrwarunkowanie to najlepsza i najbardziej bezpieczna metoda szkoleniowa dla trudnych psów. Oczywiście są przypadki, w których np. dominujące i agresywne psy wymagają kastracji, po tym zabiegu obniżona będzie produkcja hormonów odpowiedzialnych za takie zachowanie. Są psy, które wymagają stosowanie leków uspokajających czy antydepresyjnych i powinny być one podawane zgodnie z zaleceniami lekarzy. Jako właściciel musisz umieć rozróżnić rodzaj problemu i pamiętać, że niezależnie od postępu czy konieczności terapii twój pies nie może stanowić zagrożenia dla innych psów i ludzi –dlatego jeśli zachodzi taka potrzeba używaj kagańca, smyczy, dobrze dopasowanej obroży czy izoluj psa od ‘źródła’ problemu. Nie pozwól np. by pies, nad którym kiedyś znęcało się dziecko był ‘odczulany’ czy ‘kontrwarunkowany’ przez malucha pozostawionego z psem bez mądrej opieki dorosłego. Pamiętaj posiadanie psa, to odpowiedzialność. Posiadanie psa po przejściach to odpowiedzialność podwójna!
Zrozum –nie ma głupich i winnych psów –pomijając problemy z instynktami psa, winny zawsze jest człowiek i to człowieka obowiązkiem jest te winy odkupić mądrym wychowaniem.
Na koniec jeszcze kilka ogólnych zasad dot. kontrwarunkowania i odczulania:
1. Zorientuj się, co będzie dobrym kontrwarunkowaniem –może to być zabawa, smaczek, dotyk, jakieś cieczenie –musi to być coś, co sprawi psu naprawdę niebywałą radość i przyjemność. Z psami rasy beagle i innymi ‘myśliwcami’ raczej nie ma problemu –pochłaniają one wszystko, bo generalnie bardzo lubią jeść.
2. Musisz być dla psa atrakcyjny! Narzędzie odczulania musi być dla psa co najmniej tak samo atrakcyjne jak powód naszych zabiegów.
3. Nie stosuj żadnej przemocy!
4. Dbaj o bezpieczeństwo swojego psa i innych zwierząt i ludzi.
5. I na koniec pamiętaj: Pies wie, co czujesz, więc kiedy ty przezywasz stres widząc, że nadciąga powód problemów twojego psa, to możesz być pewien, że reakcja twojego pupila wcale przyjazna i pokojowa nie będzie! Zacznij więc od zmiany swojego nastawienia psychicznego. Zamiast myśleć: ‘Nadciąga kłopot!’ –pomyśl: ‘Damy radę!’ i uwierz w to. ;)
Powodzenia :)
Mariusz Antoszczuk