Ostatnio stają się one bardzo popularne i stosowane są coraz częściej w różnych dziedzinach szkolenia psów. Istota szkolenia za pomocą klikera - urządzenia, wydającego krótki, charakterystyczny dźwięk - sprowadza się do stosowania wyłącznie wzmocnienia pozytywnego w celu uzyskania tego, co twórczyni i główna orędowniczka tej metody, Karen Pryor, nazywa „warunkowaniem instrumentalnym" i opisuje jako „oparte na podstawach naukowych działanie, zmierzające do rozwinięcia u zwierzęcia zachowań, dzięki którym funkcjonuje ono skutecznie w swoim środowisku".
Przekładając na bardziej zrozumiały dla przeciętnego człowieka język, rzecz cała polega na nagradzaniu psa za określone zachowanie, dzięki czemu będzie on je powtarzał za każdym razem, gdy zechce tego jego przewodnik. Zanim podejście to zastosowano w szkoleniu psów, sprawdziło się ono w nauce delfinów - zwierząt, które nie sposób jest dyscyplinować. Okazało się przy tym, że przy korzystaniu wyłącznie ze wzmocnienia pozytywnego nie było właściwie potrzeby dyscyplinowania szkolonych delfinów, bo cały proces przebiegał bez trudności i oporów z ich strony. Mając do dyspozycji jedynie gwizdek i kubełek pełen ryb, szkoleniowcy osiągali świetne rezultaty nawet w najbardziej wymyślnych ćwiczeniach.
Nie ulega wątpliwości, że pies i delfin różnią się w znacznym stopniu. Pies na przykład żyje w nieporównanie bliższym i głębszym kontakcie z człowiekiem. Mimo to, zwolennicy klikerów są przekonani, że również i szkolenie psów prowadzić można wyłącznie metodami wzmocnienia pozytywnego, a uciekanie się do jakichkolwiek środków przymusu jest niepotrzebne. W tym miejscu otwiera się właśnie pole do kontrowersji i dyskusji, które wzbudza ta metoda: skoro wszystko sprowadza się do wzmacniania pozytywnego, to jakim sposobem można poprawić nie całkiem dobrze wykonane ćwiczenie i jak dyscyplinować psa, który nie słucha poleceń. Wielu zastanawia się, czy w ogóle możliwe jest wyszkolenie psa przy stosowaniu wyłącznie metody klikerowej. Jej entuzjaści pewni są, że jak najbardziej, i z niezwykłą wprost energią popularyzują ją na wszelkie sposoby.
Szkoleniu metodą klikerową poświęcono już całe tomy. Spróbujmy ją pokrótce przedstawić, unikając - mamy nadzieję - zbytniego uproszczenia. Podstawowym założeniem tej metody jest to, że pies z natury pracuje chętnie i skutecznie, o ile tylko rozumie zadanie, jakie ma wykonać i ma do tego odpowiednią motywację. Taką skuteczną motywacją i „wzmacniaczem" procesu uczenia jest najczęściej jedzenie, ale teoretycznie może to być cokolwiek, co pies naprawdę lubi. Sama metoda wzięła nazwę od niewielkiej zabawki w kształcie pudełeczka, która przy naciśnięciu wydaje krótkie „kliknięcie". Dźwięk ten sam w sobie nie jest jakoś szczególnie interesujący dla psa, ale staje się taki, gdy sygnalizuje „coś ważnego", w tym wypadku fakt, że niebawem nastąpi nagroda. Dźwięk utrwala w umyśle psa związek między pożądanym zachowaniem a nagrodą, którą najczęściej jest jakiś smakołyk. Ważne, aby kliknięcie nastąpiło we właściwym momencie, gdy pies prawidłowo zareaguje na komendę; nagroda pojawia się w kilka sekund po kliknięciu, niekiedy później.
Pożądane zachowania można stopniowo dopracowywać, w języku klikerów "kształtować", bo pies zawsze pragnie nagrody. Słysząc kliknięcie, wie on, że nagrodę tę dostanie. Staje się ono więc pozytywnym wzmocnieniem - pies kojarzy kliknięcie (i komendę słowną) z oczekiwanym zachowaniem. Cierpliwie ćwicząc z psem podstawowe komendy, przewodnik może wypracować „biegłość". Czytelnik mógł się już zorientować, że klikerowcy używają własnego, swoistego języka, opartego na gruncie teorii „warunkowania instrumentalnego". Inaczej niż w przypadku warunkowania klasycznego, opisanego przez Pawłowa, zwierzę, czyli „podmiot szkolenia", musi być stroną aktywną. Słownictwo klikerowców nie jest dla laika zbyt oczywiste (choć sami uważają, że trzeba trzymać się terminologii poprawnej naukowo i precyzyjnej), przytoczmy więc, że owa „biegłość" to „podstawowe, wyuczone zachowanie, które może się stać składową zachowań bardziej złożonych lub całych ciągów zachowania". Klikerowcy nie uznają smyczy i wszystkie ćwiczenia wykonywane są przez psa idącego luzem. Stopniowo komplikując opanowane już przez psa ćwiczenia, klikerowcy przekonani są, że nie ma takiego stopnia ich trudności, którego nie można przekroczyć, i że można psa nauczyć właściwie wszystkiego.
Ta metoda szkolenia budzi ogromne kontrowersje i emocje, ma zarówno zagorzałych zwolenników, jak i zawziętych wrogów. I jedni, i drudzy nie wahają się wytaczać najcięższych dział w obronie swoich przekonań i dla wyśmiania poglądów drugiej strony. Szkoleniowcy, korzystający z tradycyjnych metod, przedstawiani są przez klikerowców jako sadystyczne potwory, lubujące się w ustawicznym karaniu psów. Ci z kolei przedstawiają klikerowców jako oderwanych od rzeczywistości idealistów, którzy obowiązującą obecnie „polityczną poprawność" przenieśli także w dziedzinę szkolenia. Kto więc ma rację?
Sami nie specjalizujemy się w tej metodzie szkolenia i nie możemy uchodzić za ekspertów w tej dziedzinie, ale nie jest też nam ona zupełnie nieznana.
Ani nie jesteśmy jej szczególnymi zwolennikami, ani nie możemy zaprzeczyć, że można metodą klikerową skutecznie wyszkolić psa. Jest faktem, że istnieje grupa kompetentnych szkoleniowców, którzy opierają się w swej pracy jedynie na tej metodzie. Nazwiska takie, jak Gary Wilkes i Morgan Spector mówią same za siebie, a można by ich przytoczyć jeszcze więcej. Wszyscy ci szkoleniowcy cieszą się opinią doskonałych fachowców i specjalistów w zakresie zachowań i układania psów.
Jest jednak jedna rzecz w całej koncepcji metody klikerowej, z którą żadną miarą nie jesteśmy w stanie się zgodzić. Chodzi nam o założenie, że szkolenie, aby je można było nazwać humanitarnym, musi być wyłącznie pozytywne, a zachowania psa w trakcie nauki nie można w żaden sposób korygować.
To zwyczajnie nieprawda. Oczywiście, cały program szkolenia powinien mieć charakter pozytywny, ale stosowane w porę działanie korekcyjne ułatwia psu szybkie i skuteczne uczenie się. Psy są w stanie zrozumieć, że za pewne zachowania grożą im nieprzyjemne konsekwencje, a nie tylko brak nagrody; świadomość tych konsekwencji wpływa na powtarzalność i trwałość wyników szkolenia. A przede wszystkim, jest tak wiele wesołych i posłusznych psów, znakomicie wyszkolonych tradycyjną metodą, że nie może być ona z gruntu niewłaściwa.
Możecie nas nazywać tradycjonalistami; nie mamy jednak zamiaru dopatrywać się czegokolwiek niewłaściwego w dyscyplinowaniu psa w czasie nauki. Obecnie samo słowo „dyscyplina" jest niemodne, także i w szkoleniu psów, i to do tego stopnia, że właściciele czują się winni, gdy tylko do niej sięgają. Skutkiem takiego podejścia są coraz bardziej niespójne poglądy na szkolenie i coraz większa liczba nieznośnych psów. Raz jeszcze powtarzamy więc - układanie psów nie może opierać się na karaniu, ale odpowiednio stosowane działania dyscyplinujące są wskazane i pożyteczne.
Tym, którzy chcieliby dokładniej zapoznać się z metodą klikerową, radzimy na początek, aby specjalnie nie zaprzątali sobie głowy jej otoczką filozoficzną i zastanawianiem się, czy jest ona bardziej etyczna od tradycyjnych. Najlepiej po prostu spróbować, czy nie okaże się ona najbardziej odpowiednia dla naszego psa, jednak najpierw należy obejrzeć lekcję, prowadzoną w ten sposób. Później wystarczy porównać to, co tam zobaczyliśmy, a zwłaszcza osiągane przez psy wyniki, z lekcją prowadzoną tradycyjnie. Ogólnie rzecz biorąc, metoda klikerowa sprawdza się przy szkoleniu psów wrażliwych, o delikatnej psychice. Jeśli Czytelnik uzna ją za odpowiednią i wskazaną dla swojego psa, to lista książek i kaset przedstawiających metody takiego szkolenia jest już całkiem spora.
Wracając jednak do Pawłowa: wiadomo, że jego pionierskie odkrycia dały się z powodzeniem zastosować w szkoleniu psów, a zwłaszcza w modyfikowaniu ich zachowań. Aby dowiedzieć się więcej o terapii dźwiękowej, warto zwrócić się do szkoleniowca, który ma stosowne doświadczenie. Nie zachęcamy do czytania oryginalnych prac Pawłowa o odruchach warunkowych, bo choć interesujące, dla przeciętnego czytelnika są lekturą dosyć trudną. Niemniej jednak praktyczne wykorzystanie tej wiedzy, choćby w wypadku terapii dźwiękiem, jest ciekawe i pożyteczne, i tylko od właściciela psa zależy, ile korzyści z niej wyniesie.
fragment książki: „Jak być najlepszym przyjacielem psa"
Autor: Mnisi z New Skete
Wydawnictwo: www.galaktyka.com.pl