Nasz niespełna roczny miniaturowy sznaucerek Polo jest bardzo szczekliwym i pobudliwym psem. Mamy z nim sporo kłopotów, bo każdego kto przychodzi do naszego mieszkania wita przeraźliwym, nieprzerwanym szczekaniem. Ostatnio zaczął nawet szczekać na odgłos przechodzących klatką schodową ludzi. Nie pomagają ani prośby, ani groźby, a sąsiedzi dają nam do zrozumienia, że także i dla nich zachowanie naszego pupila stało się uciążliwe.
Polo rzeczywiście miał niezwykłe zdolności wokalne. W konkursie krzykaczy (są takie konkursy, przynajmniej dla ludzi) byłby z pewnością w czołówce jeśli chodzi o ilość decybeli, które produkował. Kiedy pojawiłem się w drzwiach, z ruchu ust mogłem domyślić się, że jego opiekunowie coś do mnie mówią i usiłują także głosem uciszyć swojego psa. W końcu zamknęli go w osobnym pokoju, co czynili za każdym razem, kiedy w domu pojawiał się ktoś obcy.
Szanucery, których zadaniem było przez długi czas stróżowanie, musiały odznaczać się wyjątkową czujnością i potrafić niezawodnie ostrzegać przed pojawieniem się obcych. Ta cecha w dużej mierze przetrwała do dziś, jednak to, co zaprezentował Polo, było podszytym strachem nieprzerwanym niemalże ujadaniem. W jego skulonej postawie i wycofywaniu się przed wkraczającym na jego teren gościem widać było silny stres. I to właśnie stres zdawał się być podstawowym problemem Polo.
Jego opiekunowie, starsze małżeństwo, dołożyli, jak się mogło wydawać, wszelkich starań, by pies miał jak najlepsze warunki. Był z nimi od szczeniaka, mając zawsze do dyspozycji kochających opiekunów, dobre jedzenie i opiekę. Nigdy także nie chorował.
Jednak z przekazanych mi informacji wyłaniał się jeszcze inny obraz dotychczasowego życia Polo, mogący wiele wyjaśnić jeśli chodzi o podłoże przeżywanego stresu i trudnej do zniesienia szczekliwości. Otóż starsi Państwo prowadzili bardzo regularny i uporządkowany tryb życia. Rzadko wychodzili z domu, nie wyjeżdżali na wakacje czy weekendy (w każdym razie odkąd pojawił się w ich domu pies), sporadycznie także odwiedzali ich znajomi czy rodzina. W rezultacie Polo znał zaledwie kilka osób i trasę codziennych spacerów wokół bloku.
W takim świecie czuł się bezpiecznie, wszystko inne, nieznane stanowiło potencjalne zagrożenie, a ponieważ opiekunowie zwykli zabierać psa jak najszybciej z sytuacji dla niego trudnych, zachowania lękowe wzmacniały się z doświadczenia na doświadczenie. Aby to lepiej zrozumieć, można odwołać się do ludzkich doświadczeń, na przykład fobii szkolnej. Im bardziej przysłowiowy Jasio unika szkoły, tym bardziej się jej boi, a jego fobia szkolna staje się większa. Uczucie ulgi jakiej doświadcza unikając nieprzyjemności bycia w szkole wzmacnia lęk przed nią. Analogicznie unikanie budzących lęk sytuacji, było dla Polo wzmocnieniem i utrwaleniem jego lęku. Zatem także zamknięcie go w osobnym pokoju, kiedy zjawiłem się na konsultację, powodowało, że biedny pies doświadczając ulgi, uczył się bać obcych jeszcze bardziej.
Mieliśmy zatem dwa powody trudnego zachowania psa - niedostatek doświadczeń i obycia w różnych sytuacjach oraz wspomniany mechanizm wzmacniania lęku. Trzecim, jak sądzę, był brak zajęć i stymulacji. Obdarzony żywym temperamentem sznaucer niełatwo znosi brak aktywności i zajęć, takich jak pogoń za piłką, zabawa w przeciąganie lub wyszukiwanie smakołyków, czy żucie psich gryzaków. Niestety Polo nie miał specjalnie okazji, by wyżyć się w tego rodzaju aktywności. Starsi Państwo z natury rzeczy nie byli tak żywiołowi i skorzy do zabaw, nie zdawali sobie też sprawy z takich właśnie potrzeb swojego pupila, co było źródłem jego frustracji i obniżenia progów reakcji na sytuacje stresowe. Mówiąc prościej, pozbawiony możliwości zabawy i aktywności pies czuł się podminowany i znacznie łatwiej i intensywniej reagował strachem w sytuacji, którą odbierał jako zagrażającą.
Po krótkiej rozmowie i wyjaśnieniu na czym polegał problem Polo, postanowiliśmy poddać go pierwszej próbie, mającej na celu oswojenie się z lękiem. Pies został wypuszczony z pokoju, w którym go zamknięto, ja natomiast siedziałem spokojnie nie okazując mu żadnego zainteresowania. Próba, choć trudna do zniesienia, bo Polo, jak się można było spodziewać, przed dobre siedem minut nie szczędził naszym uszom decybeli, miała sens. W końcu zmęczony i nieco zdezorientowany nową dla niego sytuacją schował się pod nogi swojej pani, czujnie mnie jednak obserwując i ponawiając szczekanie, choć nie tak intensywnie, na każdy mój ruch.
My tymczasem korzystając z ciszy mogliśmy przystąpić do omówienia planu modyfikacji zachowania. Jego opiekunowie zostali poinstruowani jak bawić się z psem (na tym etapie z oczywistych względów nie było możliwe zademonstrowanie zabaw), wspólnie także ułożyliśmy plan dnia zapewniający mu odpowiednią ilość zajęć. Polo miał być jak najczęściej karmiony z ręki za przychodzenie do opiekunów siadanie czy warowanie. Zabawa w pogoń za piłką czy kulką karmy była kolejnym pomysłem, który opiekunowie mogli realizować nawet wtedy, gdy oglądali telewizję.
Najtrudniejszym zadaniem była jednak zmiana silnie utrwalonej i co tu dużo mówić, trudnej do zniesienia, szczekliwości psa na widok obcych osób. Ponieważ nie sposób robić tego inaczej jak w ich obecności, trzeba było zaaranżować serię wizyt znajomych w czasie których należało przede wszystkim zaniechać izolowania psa czy prób uciszenia do krzykiem oraz nagradzać go za okazywanie spokoju lub koncentrację na opiekunie lub zabawce. Znajomi mieli także próbować podawać psu smakołyki lub przynajmniej rzucać mu je, kiedy tylko przestanie szczekać. Pierwszy krok był niejako poczyniony, bo pod koniec naszego spotkania Polo zjadł kilka smakołyków, które rzuciłem, a jeden z nich wziął nawet z mojej ręki.
Trzecim ważnym zadaniem było nadrobienie zaległości w zaznajomieniu psa z różnymi sytuacjami, jak jazda samochodem, wizyty u znajomych, spacery w zupełnie nieznanych psu miejscach, obycie się z ruchem ulicy - samochodami i przechodniami, także z innymi psami. Najlepiej i najłatwiej dać psu takie doświadczenia kiedy jest jeszcze szczeniakiem i bez obaw akceptuje wszystkie nowości. Gdy pies zacznie dojrzewać lub jest już dorosły znacznie trudniej adaptuje się do otoczenia i sytuacji, z którymi nie miał nigdy do czynienia.
Już po mniej więcej dwóch tygodniach szczekanie Polo stało się znacznie mniej intensywne. Ten sukces zaś zmotywował opiekunów do dalszej konsekwentnej pracy. Napięcie i gotowość do reagowania lękiem ustępowała powoli naturalnej dla sznaucera żywiołowości i ciekawości świata. W ciągu kilku miesięcy od pierwszej konsultacji Polo stał się pewnym siebie, wesołym sznaucerem. Jak typowy sznaucer jest zawsze na zawołanie, uwielbia zabawy i jest oczkiem w głowie swoich Państwa. Jak sznaucer także szczeka na obcych zbliżających się do jego terytorium, jednak jest to zupełnie inne szczekanie, ustępujące szybko miejsca ciekawości i chęci nawiązania kontaktu.
Andrzej Kłosiński - psycholog, behawiorysta - specjalista terapii zachowania zwierząt towarzyszących DipCABT(Coape)NOCN www.amichien.pl