Dalsza droga... wychowanie psa

Zawsze, kiedy zaczynam zajęcia z nową grupą psów, informuję moich klientów, że podczas prowadzenia zajęć szkoleniowych, duży nacisk kładę na problemy wychowania psa.

Dobrze wiemy, co znaczy "wychowany pies". Taki pies nie brudzi dywanów, nie ciągnie idąc na smyczy, nie niszczy książek, nie skacze na nas „na powitanie", nie gryzie naszych rąk i nie terroryzuje listonosza. Nie robi oczywiście wielu innych rzeczy, ale lista jest tak długa, że brakuje miejsca, by ją w całości przytoczyć. Taki pies po prostu nie sprawia nam kłopotu.

Nie wiemy tylko jak ten cel osiągnąć i co to ma wspólnego ze szkoleniem. Właściwie cały problem należy sprowadzić do uzyskania przewodnictwa nad psem, rozsądnego podporządkowania go sobie. Trudność polega na nabyciu umiejętności postępowania i myślenia według norm i reguł obowiązujących w "psim" świecie. Rozmawiając niedawno z jedną z moich klientek ( właścicielką wspaniałego labradora imieniem Kevin, o czekoladowym umaszczeniu, obdarzonego ponadprzeciętną psią inteligencją), wyjaśniałem szczegółowo zasady wychowawcze i techniki praktycznego postępowania z psem. Po ponad półtoragodzinnej rozmowie, moja klientka wykrzyknęła: "Przecież to zupełnie odwrotnie niż z dzieckiem!". Oczywiście miała rację. Wiele reguł obowiązujących w "psim świecie" kłóci się z normami przyjętymi w naszej społeczności. Nieświadomie popełniamy błędy wychowawcze, dając naszym czworonogom zbyt dużo przywilejów, a za tym – praw. Często mylnie interpretujemy postępowanie psa. Jako przykład przedstawię zdarzenie, które miało miejsce w domu jednej z moich znajomych. Jest Ona właścicielką dojrzałego bernardyna. Pies jest wrażliwy psychicznie i silnie związany z rodzina w której żyje. Jest psem pasterskim, czuje więc naturalna potrzebę chronienie stada. Ponadto jest psem pobudliwym i nerwowym.

Po powrocie z pracy moja znajoma usiadła przy stole by zjeść obiad. „Beri”, jak to najczęściej u piesków bywa, położył się pod stołem. W domu przebywał ojciec znajomej, który od paru lat opiekował się domem pod jej nieobecność. Znał psa od szczeniaka. Wychowywał go i karmił. Nie mieszkał jednak z nimi. Pojawił się w jadalni i skierował w stronę zajętej jedzeniem córki. Pies zaatakował starszego Pana. Dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji mojej znajomej, wszystko skończyło się szczęśliwie i bez konsekwencji. Należałoby powiedzieć, że pies ten jest agresywny i niebezpieczny. Jednakże przyczyny takich zachowań maja podłoże w nieświadomie popełnionych błędach wychowawczych. Pies otrzymał przywilej asystowania przy naszym jedzeniu (spróbujmy, dając mu pełną jedzenia miskę, zaprosić innego pieska, obserwując jego reakcję, łatwo zrozumiemy, jak wielki otrzymał przywilej). Otrzymał także prawo do samodzielnego podejmowania decyzji o obronie stada. Są to prawa przewodnika stada. Jak wspomniałem na początku, poprawne wychowanie psa polega na uzyskaniu przewodnictwa i rozsądnym podporządkowaniu. Ma to zasadnicze znaczenie podczas szkolenia. Przedstawię to na przykładzie psa, który niedawno ukończył szkolenie. Właścicielem labradora o imieniu „Sergo” był miły, w średnim wieku Pan, o dobrym sercu, które w całości oddał psu. Pies był bardzo inteligentny i "połykał" wiedzę szybciej niż smakołyki. Potrzebował kilkunastu godzin pracy, by opanować zakres szkolenia. Prowadzony w moich rękach wszystkie polecenia wykonywał chętnie, szybko i dokładnie. Będąc pod opieką Właściciela, często pokazywał swoją niezależność i dumę. Powodem takiego stanu rzeczy jest oczywiście "serce dane psu na dłoni". Miły, w średnim wieku Pan nie musiał rezygnować ze swoich „potrzeb”, zmieniać sposób postępowania z ukochanym psem. Dzięki rozsądnie wybranej rasie i trochę „przypadkowemu szczęściu”, nie będzie miał poważniejszych problemów z zachowaniem swojego psa. A gdyby nabył silnie dominującego akitę ? Czekała by nas wspólna, cierpliwa i mozolna praca... , z Właścicielem i psem.

Ludzka miłość jest niezrozumiała dla psów. Odbierają ją jako naszą słabość, a obowiązujące w świecie zwierząt prawa mówią, że słaba jednostka musi się podporządkować.

Ważnym tematem jest socjalizacja psa w środowisku w którym żyjemy. Ma ona również niemałe znaczenie podczas szkolenia. Brak kontaktów psa z ludźmi, innymi zwierzętami, środowiskiem które nas otacza, powoduje u niego poczucie strachu przed nieznanym, co w konsekwencji prowadzi do zachowań agresywnych na tle lękowym. Zachowania takie są trudne do kontrolowania. Szkolony w zakresie obrony pies, który wykazuje lęk przed otoczeniem, staje się niebezpieczny, nie sprawujemy nad nim pełnej kontroli.

W pracy obrończej jest niepewny, praktycznie nieprzydatny. Bezwzględna konieczność starannej socjalizacji obowiązuje podczas szkolenia psa jako przewodnika dla niewidomych. Nie wyobrażam sobie psa – przewodnika niewidomych, który boi się zejść do podziemnego przejścia, odczuwa strach przed nadjeżdżającym na peron pociągiem, lub traci panowanie w momencie „wystrzału” z rury wydechowej samochodu, który właśnie dojeżdża do przejścia dla pieszych. A agresja wobec innych psów, lub pogoń za rowerzystą... ?

Niedawno przeczytałem artykuł (ukazał się w specjalnym, jesiennym wydaniu Gazety Poznańskiej) jednego z poznańskich treserów , w którym zaleca On takie prowadzenie psa , by nie miał kontaktu z innymi psami i ludźmi przez pierwsze kilkanaście miesięcy życia. Ma to w znacznym stopniu podnieść atrakcyjność Właściciela w relacji pies-Przewodnik. Wypowiedź ta wprowadziła mnie w zdumienie. Doświadczenie moje (obcuję z psami od 1974 roku, pracując z moim pierwszym psem pod kierunkiem, nieżyjącego już niestety, Pana Stanisława Radke, wspaniałego szkoleniowca, Przewodniczącego sekcji szkolenia w Poznańskim oddziale Związku Kynologicznego, sędziego prób pracy, a moja ówczesna legitymacja członka Związku Kynologicznego miała numer 4119, obecne przekraczają nr 20000) podpowiada, że wychowam w ten sposób psa o mocno zachwianej psychice, powiedziałbym – psa kalekę.

Znam prostsze, skuteczniejsze i „zdrowsze” metody wypracowania atrakcyjnej pozycji Właściciela w relacji Przewodnik- pies. Są to : poprawna praca i zabawa z psem. W przypadku wątpliwości ze strony wymienionego Pana tresera, zapraszam do polemiki pod moim adresem poczty elektronicznej – piotr.lisiecki@interia.pl

Sporo osób pyta mnie kiedy należy rozpocząć podstawowe szkolenie w zakresie ogólnego posłuszeństwa. Nieodmiennie odpowiadam: „od szóstego miesiąca życia psa”. Kieruję się tu przysłowiem „czym skorupka za młodu...”. Kryją się za tym jednak pewne niebezpieczeństwa. Rozpoczynając szkolenie z młodym psem powinniśmy poznać jego charakter, temperament, odporność psychiczną, stany emocjonalne, naturalne zdolności i predyspozycje. Stwarza to możliwość poprawnej pracy z psem, oraz pozwala na dobór właściwych metod nauczania. Praca z młodym psem pozwala również w miarę wcześnie skorygować nieświadomie popełnione błędy wychowawcze.

W TYM MIEJSCU MUSZĘ JEDNAK ZATRZYMAĆ SIĘ, OMAWIAJĄC ZAJĘCIA PRZEDSZKOLNE, PRACĘ ZE SZCZENIAKAMI.

Po dwóch latach starań udało mi się zorganizować pierwsze grupy przedszkolne, podać w wątpliwość tezę, że praca z młodszym niż roczny pies, nie przynosi efektu. Dumą i satysfakcją napawa mnie widok 3 i pół miesięcznego szczeniaka, który na polecenie przerywa zabawę z innymi szczeniakami i z radością przybiega, siadając przy lewej nodze swojego Przewodnika. Dodatkową satysfakcję sprawia mi zadowolenie rysujące się na twarzach Właścicieli tych szczeniaków. Co daje praca ze szczeniakami, tak popularna w krajach o silnie rozwiniętej kynologii (Anglia, Niemcy, USA) ?

Najważniejsze dla mnie - socjalizacja poprzez zabawę w grupie. Oznacza to prawidłowy rozwój psychiczny szczeniaka, czyli: lękliwe - zdobywają odwagę, smutne - nabierają radości, silnie dominujące uczą się poprawnych zachowań, temperamentne i nadpobudliwe - opanowania Właściciele poznają prawdziwy charakter swoich psów, omawiamy zasady i sposoby właściwego wychowania i ułożenia.

Najważniejsze dla Przewodników - przychodzą na każde przywołanie, nie „szarpią” idąc na smyczy i potrafią przykładnie spacerować bez niej, przestają „gryźć” nasze ręce podczas zabaw, pozwalają spokojnie wykonać czynności pielęgnacyjne, „zbadać’ swoje ząbki, itp.

Zajęcia eliminują wiele codziennych problemów związanych z zachowaniem psa - brudzenie w domu, niszczenie przedmiotów, nadmierną szczekliwość podczas naszej nieobecności w domu, ewentualną przyszłą agresję wobec nas, innych ludzi, czy zwierząt.

W mojej ocenie są to najważniejsze zajęcia jakie powinniśmy sprezentować sobie i naszym czworonogom.

Problemem, który ostatnio obserwuję, jest schematyczne podejście do zadań szkoleniowych. Polega ono na stosowaniu z góry ustalonych metod szkolenia wobec danej grupy psów. Szkolenie takie błędnie zakłada, że rasa sztywno określa charakter, temperament, czy nawet odporność psychiczną psa. W rzeczywistości każdy z nich jest inny i należy indywidualnie dobrać metody, system i intensywność nauki. Pracowałem niedawno z owczarkami niemieckimi, bokserami, labradorami i golden retr. szkolonymi w innych szkołach w sposób „szablonowy”. Konsekwencje tak prowadzonego szkolenia są trudne do wyeliminowania, wymagają wielu godzin pracy i dużo cierpliwości. Widywałem sytuacje, gdzie pies po kilku godzinach zajęć, panicznie bał się wejść na plac treningowy. Nie jest to najlepszym świadectwem dla danej szkoły i tresera. Widywałem sytuacje, gdzie pies na widok zbliżającego się tresera przywierał do ziemi i „moczył się”. Sceny takie zapadły mi trwale w pamięci. Gdyby można było jakoś natychmiast i „odgórnie”... !

Czasem nabyty problem natury psychicznej jest tak poważny, że muszę wspomagać i konsultować swoje działania z doświadczonym lekarzem weterynarii. Umiejętnie prowadzone szkolenie nie tylko trwale uczy psa wykonywania określonych zadań. Przede wszystkim nie zmienia charakteru i temperamentu psa. Uczy go panowania nad własnymi emocjami, wycisza cechy negatywne, a podkreśla pozytywne, pożądane przez nas. Pomaga jednocześnie utrwalić uzyskane wcześniej przewodnictwo i zbudować silny związek na bazie wzajemnego zaufania.

Drugim problemem jest praca w zbyt licznych grupach. Jaki kontakt z Właścicielami i ich podopiecznymi ma treser prowadząc 15 psów na „kółku”. Widziałem kursy, gdzie uczestniczyło 25 psów! Zgłaszają się do mnie Właściciele, którzy „zaliczyli” już jeden taki kurs. Umiejętności piesków są niewielkie, relacja pies-Przewodnik praktycznie nie istnieje, a związek pomiędzy Właścicielem i psem polega głównie na ciągłym wykorzystywaniu ze strony psa. Psy te nauczono ignorancji wobec Przewodnika, a ewentualne zadania szkoleniowe wykonują w sposób niedokładny i chwilowy.

Zbyt liczne grupy niosą za sobą ryzyko pogryzień. Bierze się to z niemożliwości sprawowania kontroli nad dużą liczbą psów przez prowadzącego zajęcia, szczególnie, gdy biegają one luzem. Powodem pogryzień w takich grupach jest również nabór z przypadku. Dorosłe, czasami agresywne osobniki obcują z młodymi o nieukształtowanej i wrażliwej jeszcze psychice. Wynikiem pogryzienia będzie przyszła niechęć i agresja wobec innych psów. Kursy w mniej licznych grupach (optymalnie 8 do 10 psów) są oczywiście droższe, pamiętajmy jednak, że jest to jednorazowa inwestycja, która służyć nam będzie przez całe życie naszego pieska.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie