Bądź cierpliwy gdy wychowujesz psa

Wielu ambitnych właścicieli psów bardzo chce, żeby pies za każdym razem wykonywał wszystkie polecenia perfekcyjnie, jakby nie był żywym stworzeniem. Przyznajcie się, nie zdarzyło się wam denerwować, gdy pies nie miał ochoty na robienie tego, o co go prosicie? Albo coś mu szło nie tak idealnie jak ostatnim razem, gdy to robiliście?

Żeby uniknąć przerzucania na psa moich ambicji i oczekiwania od niego rzeczy niemożliwych robię tak:

  • - obserwuję psa, który ma tak jak człowiek okresy większej i mniejszej aktywności w ciągu dnia. Staram się wykorzystać te okresy aktywności, żeby wtedy prowadzić szkolenie.
  • - Przyjąłem zasadę, że skoro mi z pełnym żołądkiem nie chce się biegać po parku - czemu miałbym tego wymagać od psa? Gdy jest trochę przegłodzony pracuje lepiej, bo wtedy nagrody są bardziej atrakcyjne.
  • - czasami jest tak, że mam gorszy nastrój, jakoś jestem nie w sosie i w ogóle mi się nie chce robić kalkulacji ani obmyślać planów strategicznych. Dlaczego pies miałby zawsze mieć idealny nastrój i ochotę do pracy? Jeśli czegoś nie robi, to wcale nie musi oznaczać, że jest krnąbrny. Po prostu ma dzisiaj zły dzień.
  • - A jak mnie okropnie wkurza, że pies czegoś nie umie załapać, to daję sobie spokój ze szkoleniem. Idę z psem na spacer, albo biorę zabawkę i się z nim bawię. Po co miałbym sugerować psu, że szkolenie jest dla mnie i dla niego czymś przykrym?

I wiecie na czym jeszcze się łapię? Że chcę, aby pies wykonywał wszystko od razu doskonale. Myślę sobie: "nauczę psa turlania się po podłodze". I zaczynam się denerwować, kiedy się nie turla. A gdybym sobie założył - "chcę nauczyć psa przewracania się na grzbiet", albo "leżenia na boku", to gdyby mój pies to zrobił - uznałbym, że jest najgenialniejszy na świecie i w doskonałym nastroju spędziłbym wieczór. Jaki stąd wniosek? Robić mniejsze założenia. Pies nie musi od razu nauczyć się skomplikowanej rzeczy. Wystarczy mniejsza, jakby jeden krok w pożądanym kierunku i wtedy i ja i on jesteśmy usatysfakcjonowani.

Ostatnio na kursie tak właśnie było z młodą suczką doga niemieckiego. Chciałem ją nauczyć warowania. A ona jakoś obawiała się zająć pozycję leżącą. Dopóki myślałem, że musi zawarować - frustrowałem się, że nie wychodzi. Jak tylko pomyślałem: "nauczę ją uginania przednich łap" - od razu odnieśliśmy sukces. I chciało mi się pracować dalej. Wiecie o czym mówię?

 

Napisał Jacek Gałuszka
http://www.wesolalapka.pl/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie