ROTTWEILER cz.I.
Pamięci Comy, która przeszła przez Tęczowy Most.
To było dawno, tak dawno, że nikt dokładnie nie pamięta kiedy. W każdym razie dzień, w którym ludzie i psy mieli się poznać i pokochać był bliski. Wielka Rada Ośmiu, rządząca losem wszystkich psów, zwołała na on czas nadzwyczajne posiedzenie. Postanowiono, iż wygodniej będzie sprawować władzę, jeżeli każda z ras otrzyma nazwę i wyróżniać się będzie określonymi, charakterystycznymi cechami. W tym celu wezwano wszystkich przedstawicieli, by z dostępnego katalogu wybrali pożądane przez siebie przymioty.
Psy posłusznie ustawiły się w kolejce, ale już koło południa stało się jasne, że nie ma dość atrybutów, by wszystkich usatysfakcjonować. Zwierzęta zaczęły się niepokoić. Długonogi chart przecisnął się przez tłum i zbliżył do potężnego psa stojącego na początku kolejki. „Proszę mi wybaczyć, drogi Rottweilerze - zaskomlał, - ale czy nie mógłbyś ustąpić mi miejsca? Jeżeli będę stał na końcu, może zabraknąć ogonów, a, jak mniemam, wiesz, ogon pełni rolę steru. Bez ogonów wszystkie chaty będą biegały krzywo.” Rottweilerowi obcy był galop, przyjął więc tłumaczenie bez komentarza i przepuścił charta. „Kolego - rozległ się tuż za nim tubalny głos. - Nie będziesz miał nic przeciwko temu, że stanę tu przed tobą?” Rottweiler niezdecydowanie przestąpił z łapy na łapę. „Zrozum - kontynuował bas, - my, psy Świętego Bernarda, musimy mieć słuszne rozmiary, by ratować zasypanych w śniegu ludzi.
Dla małych psów, to zbyt ciężka praca. Pomyśl tylko, o tych wszystkich zagubionych w górach dzieciach. Jeżeli zabraknie nam dużego wzrostu...” „W porządku” - mruknął Rottweiler i ustąpił miejsca bernardynowi. Potem przyszły teriery, którym niezbędna była szybkość i zręczność podczas polowania; innym z kolei konieczna była gęsta sierść, by chronić je przed zimnem, gdy pilnują stad; małe salonowe pieski potrzebowały jedwabistego, efektownego futerka, które cieszyłoby oczy właścicieli. Wszyscy znaleźli zrozumienie u Rottweilera, a kiedy przyszła na niego kolej i spojrzał do katalogu, większość pozycji już było wykreślonych grubą czarną linią. Rottweiler westchnął głęboko. „Proszę się pospieszyć” - ponaglił Ósmy, nie podnosząc wzroku. „Hmm - zadumał się Rottweiler, nieco zdenerwowany doniosłością chwili. - Sądzę, że przy szerokiej piesi nieźle wyglądać by mogły małe, szpiczaste, sterczące uszka”. „Przykro mi, ale stojące uszy już się skończyły”. „Żadnych stojących uszu?!” - jęknął Rottweiler. „Tak jak powiedziałem. Możesz dostać długie, krótkie, a nawet średnie, ale wszystkie klapnięte”. „Wezmę średnie - zgodził się, nieco zawiedziony. - Chyba nie będą zbytnio razić przy jasnym umaszczeniu...” „Żadnych jasnych kolorów - przerwał Drugi. - Jest tylko czarny.” „Czarny?” - warknął Rottweiler. „Chwileczkę, chwileczkę - wtrącił się Czwarty, przerzucając strony. - Mam tu gdzieś odrobinę podpalania, które można by rzucić na pysk i łapy”. „To nie jest dokładnie to o czym marzyłem, ale niech tam. Dodajmy więc do tego ogon z imponującą kitą”. „Ogonów brak” - burknął Szósty. „Co takiego?! - rozżalił się Rottweiler. - Chcecie żebym spotkał się z Człowiekiem ubrany w czerń, z paroma nędznymi podpaleniami, mając na łbie klapnięte uszy i BEZ OGONA?!” „Przykro nam - tłumaczył Trzeci, - ale trzeba było przyjść wcześniej”. „O ile się nie mylę - przerwał Pierwszy, - ten pies zjawił się tu jako jeden z pierwszych”. „ Nic na to nie poradzę - sarknął Ósmy, najwyraźniej zmęczony pracowitym dniem. - Zapasy już się wyczerpały.” Rottweiler spuścił łeb.
„Rozumiem - odezwał się wtedy Pierwszy, który był wśród nich niewątpliwie szefem. - Ale sądzę, że możemy coś dla niego zrobić. Niech otrzyma po jednym darze od każdego z nas, a będzie to Odwaga, Delikatność, Inteligencja, Siła, Lojalność, Pogoda Ducha, Szlachetność i Czujność. Jakkolwiek największy dar ten pies już posiadł: SZCZODRE SERCE.” (cdn)
Agnieszka Orłowska
*Większość legend, jak to legendy, krąży bezpańsko po gościńcach. Ta jednak ma swojego właściciela. Jej pomysłodawczynią jest B.Mitchell.