Historia pewnej znajomości

Poznałam ją w Celestynowie. Niełatwa to była znajomość. Wszystko zaczęło się od nieśmiałego spoglądania. Podbiegała i... cofała się. Chciała, ale.. się bała. Przez kilka tygodni próbowałam zachęcić ją, by podeszła, bo jej oczy były pełne ciepła i czegoś takiego mądro-wyrozumiałego. Śniła mi się co tydzień, po każdej wizycie w schronisku. Jeszcze dziś, gdy o niej piszę i przymknę oczy, widzę tamto spojrzenie. SABA - moje wyzwanie i muza dzisiejszego tekstu.

Jest suczką w średnim wieku. W Celestynowie od zawsze. Myślę, że mogła nigdy nie mieć domu. Podbiegała do mnie, gdy wchodziłam na teren schroniska, bo inne psy także to robiły. Saba ma w oczach zainteresowanie. Z pewnością jest ciekawa. Schronisko nauczyło ją ostrożności wobec ludzi i oduczyło istoty psiejstwa - czyli bycia najlepszym przyjacielem człowieka. Saba nie stała się jednak agresywna - jak wiele innych schroniskowców po prostu się bała.

Pierwszy raz zobaczyłam Sabę wczesną wiosną 2011. I od pierwszego spojrzenia podbiła moje serce. Dlatego cierpliwie i z uporem wartym lepszej sprawy próbowałam zachęcić ją smaczkami, by podeszła i dała się pogłaskać. Przez kilka tygodni praca z Sabą polegała na tym, by rzucać przed siebie drobne kąski, stopniowo coraz bliżej, aż w końcu po trzech miesiącach - udało się! Saba wzięła pierwszy smaczek z mojej ręki. To był nasz mały, pierwszy przełom. Od tego dnia, gdy tylko wchodziłam przez furtkę, Saba biegła do mnie merdając ogonem.

Wtedy jednak z Sabą zaczęło dziać się coś dziwnego. Z tygodnia na tydzień robiła się coraz bardziej łysa. Gubiła sierść coraz szybciej, aż na zadzie prawie nic jej nie zostało. Nawet ogon był łysy. Okazało się, że Saba ma uczulenie na pchły. Czyż to nie jest ironia losu? Pies. W schronisku od zawsze. Alergia na pchły. Brzmi idiotycznie.

Dostała leki, które na jakiś czas pomogły - sierść odrastała, by niedługo potem znów zacząć wypadać. Po wakacjach po raz pierwszy pogłaskałam Sabę. Przeszłyśmy na kolejny etap - już nie parówki, ale dotyk mojej ręki na brodzie lub boku stały się ważne dla suczki. Nieśmiało spróbowałam zapiąć jej obrożę i smycz. Saba miała już sporo zaufania do mnie, ale "ubrana" zamierała w bezruchu wyraźnie zmieszana zupełnie nową sytuacją.

Mój upór był większy niż strach Saby - przekonałam ją, by na smyczy wyszła na spacer. Przekroczenie furtki schroniska, to był kolejny przełom. Wychodziłyśmy na krótkie spacery, w czasie których udowadniałam Sabie, że świat poza schroniskiem jest dobry i ma smak jej ulubionych parówek.

Szkolenie w programie Fajny Pies, Ale Bezdomny rozpoczęła w listopadzie 2011. Jak na swój wiek i lękliwy charakter, radziła sobie całkiem nieźle. Co prawda każdy szelest na polanie powodował nieruchomienie i chowanie ogona pod siebie, ale współpraca z człowiekiem stała się pasją Saby. Niestety nadal gubiła sierść, bo alergia przybierała na sile. Nikt nie chciał jej adoptować, a zbliżająca się zima wydawała się śmiertelnym zagrożeniem dla psa niemal pozbawionego sierści. Na szczęście wolontariuszka, która z nią pracowała podczas szkolenia zdecydowała się zaopiekować Sabą w domu, do czasu aż znajdzie właściciela.

W ten sposób, tuż przez Bożym Narodzeniem Saba, która nadal nie chciała wyjść ze schroniska bez kuszenia smaczkami, odbyła najdłuższą i najważniejszą podróż swojego życia - do domu tymczasowego! Aż trudno uwierzyć, że strach przez obrożą, smyczą i światem prysnął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W domu tymczasowym Saba śmiało kroczy na spacery. Nie przeszkadza jej obroża, ani smycz (choć woli chodzić bez niej). Pilnuje się przewodnika i zawsze reaguje na przywołanie. W domu - jest doskonałym stróżem, nawet bardziej pilnym od suczek - rezydentek.

Dzięki uprzejmości tymczasowych opiekunów miałam możliwość odwiedzić Sabę. Zobaczyłam, jak to co próbowaliśmy wypracować przez 10 miesięcy w schronisku, stało się faktem w ciągu 2 tygodni mieszkania z człowiekiem! Myślę, że dom tymczasowy dla bezdomnego psa ma magiczną moc i nieocenioną wartość. Gdy Saba opuszczała schronisko wszyscy mieliśmy wątpliwości, jak poradzi sobie w zupełnie nowym świecie. Po miesiącu opieki domowej odrosła jej sierść, ale najważniejsze, że nauczyła się jak dobrze jest być psem, gdy obok jest człowiek.

Chciałabym, by do tej historii ktoś dopisał szczęśliwe zakończenie. A w zasadzie dwa, a może nawet wiele. Jedno - by gotowa do adopcji Saba, znalazła wreszcie swoje miejsce u boku człowieka, który nie tylko pokocha ją jak ja, ale też będzie mógł zapewnić jej opiekę na całe życie (kontakt w sprawie adopcji: email m1pp@interia.pl lub tel. 506164766). I wiele - by każdy, kto się zastanawia nad stworzeniem domu tymczasowego, nie wahał się więcej. Może u niego też zdarzy się dla jakiegoś psa taki wielki cud, jak zdarzył się Sabie?

 

Ewelina Eggert
Trener DogMasters, dogmasters.pl
WORTAL PSY24.PL 

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie