Na świecie istnieją jeszcze inne sztuki piękne, nie tylko muzyka. Co prawda psy mają ograniczoną wrażliwość na kolory, a i ich wzrok nie jest na tyle ostry, aby mogły w pełni rozkoszować się wrażeniami wizualnymi, ale być może mają jakąś malarską wrażliwość, może nawet na tyle rozwiniętą, aby same mogły tworzyć.
Witalij Komar i Aleks Melamid, dwaj urodzeni w Moskwie artyści, znani byli ze swoich rysunków satyrycznych. We wczesnych latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia wyrzucono ich z Moskiewskiego Związku Artystów Plastyków za temat ich wystawy, stojącej w opozycji do obowiązującej wtedy w Związku Radzieckim linii realizmu socjalistycznego. Po opuszczeniu ZSRR obaj osiedli na stałe w Nowym Jorku, w niedługim czasie można było podziwiać wytwory ich twórczości, które zatytułowali Canine Art: Pies, który rysuje. Psim artystą był znaleziony w Jerozolimie bezdomny mieszaniec.
Technika, z której korzystali, nie wymagała nadzwyczajnych umiejętności malarskich od psiego artysty. Maczali po prostu psią łapę w atramencie i odbijali ją na kawałkach papieru, a ślady ułożyły się na koniec w kształt kości, która przez cały czas leżała w charakterze modelu przed psem. Pies, współpracujący z malarzami, nie miał najmniejszego pojęcia o tym, co i w jakim celu robi. W istocie nie był żadnym psim malarzem, a raczej pędzlem, którego użyto do aktu twórczego. Komar i Melamid upierali się jednak, że oto zdobyli dowód nie tylko na to, iż pies potrafi malować, ale także i na to, że zwierzęta mają wrodzone wyczucie artystyczne. Kolejnymi zwierzętami, z którymi pracowali były małpy, a ostatnio otworzyli akademię malarską dla słoni w Tajlandii.
Innym, nieco bardziej przekonywającym przykładem na psie talenty malarskie są wystawy prac Tillamook Cheddar, jack russel terierki z Nowego Jorku. Jej dzieła, przy odrobinie dobrej woli, przypominają nieco abstrakcje Jacksona Pollocka. Jej obrazy to biegnące w rozmaitych kierunkach kreski i zygzaki raz krzyżujące się, a raz tworzące gwiazdy. Czasem zajmują całą powierzchnię kartki, innym razem koncentrują się w jednym rogu. Między nimi widnieją kropki, które po bliższym przyjrzeniu się przypominają ślady psich zębów.
Miałem okazję obserwować pokaz malowania w wykonaniu Tillie. Wymagało to sporo przygotowań ze strony jej właściciela, Bowmana Hastie, autora powieści dla młodzieży. Na początek wziął antypoślizgową tablicę przykrył ją woskowanym papierem samokopiującym, przypominającym kalkę maszynową, w kontrastowych kolorach: czerwonym, niebieskim, czarnym i białym. Przymocował kartkę do tablicy, tak że w efekcie powsta- ła powierzchnia rejestrująca każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk Tillie. Na widok tablicy suczka natychmiast przystąpiła do pracy. Myślę, że najlepiej pasuje określenie: „Rzuciła się do pracy”. Chwytała za krawędzie arkusza zębami. Energicznie drapała go pazurami. Ta wytężona praca trwała tak długo, aż Hastie zdecydował się przerwać szał twórczy psiej artystki. Podniósł tablicę i usunął resztki papieru (w niektórych miejscach wiele go nie pozostało), z dumą demonstrując wydrapane pazurami dzieło swojej podopiecznej.
Jeden z obecnych na pokazie dziennikarzy, który w pracach Tillie do-strzegł pewnie styl właściwy prymitywistom, zapytał pełnym wątpliwości głosem, ile w tej kreacji jest ducha psiej artystki, a ile samego Hastie.
Tajemnice psiego umysłu S.Coren. Wydawnictwo Galaktyka