Ciepłe spojrzenie, ciepłe uczucia
Jest jeszcze jedna cecha oczu, ale dość trudno ją opisać. Każdy, kto miał do czynienia z psami agresywnymi, wie, że w pewnym momencie ich spojrzenie staje się „twarde”. Moi klienci często mówią, że oczy ich psów są „zimne” na chwilę przed atakiem. Ta zmiana wyrazu nie polega ani na zmianie wielkości źrenicy, ani odcienia barwy tęczówki, ale z jakiegoś powodu oczy nabierają „twardości”, jak chłodna stal. Przypomina to trochę „złe spojrzenie”, jakie widujemy niekiedy u ludzi. Psy przyjaźnie nastawione i spokojne mają spojrzenie łagodne, niemal rzewne, podobne do spojrzenia zakochanych i dzieci. Te, które mogą zrobić krzywdę, rzucają zimne spojrzenia, które na ogół przypisujemy wyrafinowanym mordercom. Być może nigdy nie widziałeś takich oczu, a jeśli masz szczęście, to nigdy ich nie zobaczysz.
Kiedy na poważnie zajęłam się szkoleniem psów, przez pewien czas wydawało mi się, że słaba ze mnie obserwatorka, bo niczego takiego nie zaobserwowałam. Aż w końcu, któregoś dnia... Schyliłam się, by podnieść zabawkę, którą chciał pochwycić pies, a ten szybko odwrócił głowę w moją stronę. Ujrzałam jego oczy, zimne jak lutowy poranek w Wisconsin, dosłownie przeszywające mnie na wylot. Zanim mózg wysłał mi informację „Lepiej uważaj!”, zareagowały inne narządy mego ciała: nagły wyrzut adrenaliny spowodował, że serce zatrzymało się na moment, by zaraz podjąć swą pracę ze zdwojoną szybkością i siłą. To dobry przykład na to, jak wybiórczo i precyzyjnie działa mózg – z rozmaitych sygnałów, jakie dawał ten pies, bezbłędnie wybrał ten najważniejszy, a mianowicie „zimne” czy też „twarde” spojrzenie.
Do dzisiaj pamiętam, jak ono wyglądało, chociaż nic innego nie pozostało z tego wypadku w mojej pamięci. Dobrze byłoby wiedzieć, jaka faktycznie zmiana powoduje to straszne spojrzenie, ale jak na razie możemy tylko zgadywać. Jeff Baylis, mój profesor na kursach podyplomowych, wysunął hipotezę, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Oparta jest ona na spostrzeżeniu, że oczy ssaków nieustannie poruszają się do przodu i do tyłu, przy czym ruchy te są tak nieznaczne, a jednocześnie tak szybkie, że nie sposób ich zauważyć. Dzięki tym ruchom oczy przesyłają do mózgu więcej informacji pozwalających na bardziej precyzyjną i przestrzenną ocenę oglądanego obrazu.
Najwyraźniej ma to znaczenie, bo inaczej organizm nie traciłby energii na niepotrzebną aktywność. Rzadko ruchy oczu stają się na tyle silne, że można je zauważyć – zdarza się to na przykład podczas napadu padaczki lub w przypadku innych zaburzeń w pracy mózgu i nazywane jest oczopląsem.
Możliwe też, że ruchy te ustają, w chwili gdy dominującą emocją staje się, tak u psa, jak i u człowieka, czysta złość. Zgadzałoby się to z potwierdzoną obserwacją, że mocno pobudzony mózg na króciutki moment zatrzymuje swą aktywność, by zaraz wybuchnąć prawdziwą eksplozją sygnałów elektrycznych i chemicznych.
Można więc przypuszczać, że również inne narządy ciała zatrzymują na parę mikrosekund swą pracę, zanim zareagują stosownie do odczuwanej złości. Bez względu na to, czym spowodowane jest u psa „twarde” spojrzenie, nie warto tracić czasu na nauczenie się jego rozpoznawania. Nie musisz – gdy się z nim zetkniesz, twoje ciało zaalarmuje cię szybciej, niż mógłbyś to świadomie zrobić. I nie zlekceważ tego alarmu, bo inaczej możesz znaleźć się w prawdziwym niebezpieczeństwie.
Dobrze pamiętam, jak na początku swojej kariery doradcy behawioralnego musiałam zwrócić się o pomoc do bardziej doświadczonego kolegi. John Wright pracował w tym fachu od kilku lat i wielokrotnie miał do czynienia z psami agresywnymi. Wysoko ceniłam jego rady. Tym razem nie potrzebowałam jednak rady, co zrobić – ja zwyczajnie bardzo bałam się swego pacjenta, którym był duży pudel. Jak większość nowicjuszy, przeświadczona byłam, że moja wiedza i oddanie pracy spowodują, że nigdy nie dojdzie do sytuacji, kiedy będę się bała przyprowadzonego do mnie psa. Ale tak właśnie się stało – gdy pudel doskakiwał coraz bliżej mojej twarzy ze spojrzeniem, w którym nie było ani śladu życzliwości, moje ciało i mózg przekazywały mi czytelny komunikat: „Masz powody, aby się bać!”.
I bałam się, odbierając ten strach jako swą całkowitą klęskę. „Jak mogę uważać się za doradcę behawioralnego, skoro przestraszyłam się psa?!” – pytałam. „Gorzej, gdybyś się nie przestraszyła” – odpowiadał spokojnie John. „Ten pies wyraźnie ci groził, a twoje ciało prawidłowo odebrało sygnał. Gdy pracujesz z psem, słuchaj, co mówi ci twoje ciało, bo z niego płyną wszystkie najważniejsze informacje”. I miał rację – teraz, ze swoim siedemnastoletnim doświadczeniem, wiem dobrze, że tamten pies z zimnymi oczami nie straszył mnie ot, tak sobie; on naprawdę chciał zrobić mi krzywdę. I na tamtym przypadku nauczyłam się słuchać ciała i wierzyć mu.
Wyraz psich oczu może być jednym z najtrudniejszych do opisania słowami sygnałów, ale zarówno specjaliści od psiego behawioru, jak i szkoleniowcy zgadzają się, że stanowi klucz do oceny emocji psa. Psycholodzy ludzcy twierdzą, że z oczu odczytujemy przede wszystkim złość i strach, a z ust – zadowolenie czy poczucie szczęścia. Ostrzegawcze zmarszczenie warg przez psa jest pewną wskazówką dla każdego obserwatora, ale wyrazu czystej złości, jaki pojawia się w oczach, nie da się z niczym porównać. Jeśli będziesz miał pecha natknąć się na psa, który zwraca głowę tak, by spojrzeć ci prosto w oczy, a jego oczy są zimne i nieruchome, najlepsze, co możesz zrobić, to spróbować szybko rozładować napięcie, mówiąc coś spokojnym, łagodnym głosem, na przykład „spacer” (choć wydawać się to może trochę bez sensu).
Bezpośrednie spojrzenie w oczy to u psa sygnał, że nie zawaha się przed atakiem, w którym jego szanse są z reguły większe od twoich. Nie chodzi mi o to, abyś kapitulował przed każdym psem, w szczególności przed swoim własnym, gdy tylko spojrzy na ciebie ostro, broniąc swej zabawki czy kości, albo gdy chcesz go spędzić z kanapy. Ale takim domowym problemom najlepiej jest zapobiegać albo przynajmniej rozwiązywać je w inny sposób niż drogą otwartej konfrontacji. Kiedy krew tężeje w twoich żyłach na widok psiego spojrzenia, posłuchaj, co każe ci robić twoje ciało, przestań robić to, co właśnie z psem robiłeś, i rozładuj jakoś sytuację. A potem... poszukaj kompetentnego specjalisty, który będzie umiał ci pomóc.
Z miłości do psa, Patricia McConnell
wydawca: www.galaktyka.com.pl