Specjalista od zachowań zwierząt, behawiorysta, doradca behawioralny, psycholog zwierzęcy, zoopsycholog, psia niania – te i inne mniej poważne określenia możesz obejrzeć na stronach różnych gazet, reklamach działalności czy usłyszeć w programach telewizyjnych. Jedno jest pewne, w każdym dużym mieście żyje więcej rodzin posiadających psa lub kota, albo rodzin z dziećmi i zwierzętami niż rodzin bez zwierząt. Lubimy traktować zwierzęta jako członków rodziny i one lubią nas traktować podobnie. Jesli jednak stanę przed lustrem razem z moimi psami i kotami, to widać wyraźnie, że nasze wzajemne podobieństwo jest iluzoryczne.
Uczłowieczanie psa lub kota powoduje zawsze błędy komunikacyjne, a te pociągają za sobą zaburzenia zachowań ludzi i ich zwierząt. Na dodatek pies mieszkający w mieście ma ograniczone możliwości realizacji swoich naturalnych instynktów, co również prowadzi najpierw do frustracji a potem do zaburzeń (zwłaszcza, gdy jego właściciel jest zabiegany i nie zadaje sobie trudu by poznać biologię zachowania i wymagania życiowe drapieżnika przygarniętego pod swój dach oraz tak pracować ze swoim zwierzęciem, by jego zachowania były akceptowalne społecznie). Sprawę dodatkowo komplikują ciągle popularne stereotypy, np.” Husky sie nie wyszkoli”, „ Labrador to pies rodzinny”, „York najlepiej się czuje w torebce”, „ Szczeniaka nie należy szkolić zanim nie ukończy przynajmniej 6 miesięcy”, „ Jak pies pochodzi z linii wystawowej, to nie potrzebuje szkolenia w takim stopniu, jak jego użytkowi krewni”.
Ludziom jakoś trudno jest zaakceptować tak indywidualną, jak i rasową różnorodność zwierząt i dlatego wolą działać jak bezrozumne automaty. Trudno im jest wtedy zrozumieć dlaczego ich Labrador stał się agresywny, a York boi się wszystkiego. Zawód zoopsychologa jest więc nie tylko potrzebny, ale też coraz bardziej popularny.
Nikt odpowiedzialny i o zdrowych zmysłach nie będzie się jednak nazywał lekarzem, bo potrafi zrobić zastrzyk insulinowy lub podać komuś aspirynę! Niestety popularność problemów z zachowaniem zwierząt domowych spowodowała pojawienie się na rynku usług kynologicznych osób o wątpliwych kwalifikacjach oraz zwyczajnych naciągaczy (podobnie, gdy chodzi o kynoterapię, przecież to że masz Goldena nie oznacza jeszcze, że posiadasz kwalifikacje terapeuty! Po pierwsze NIE SZKODZIĆ!).
Warto pytać o kwalifikacje i doświadczenie zawodowe doradcę, którego zapraszamy pod swój dach, by nam pomógł w rozwiązaniu ludzko-zwierzęcego problemu.
W Polsce zawód zoopsychologa jest zarejestrowany. Zoopsycholog jest „rzemieślnikiem”, który potrafi dobrać psa do wymagań i charakteru jego przyszłej ludzkiej rodziny, udziela rad hodowcom związanych z takim wychowaniem szczeniąt, by nie miały później problemów z zachowaniem, diagnozuje zaburzenia zachowań, projektuje odpowiednią terapię i czuwa nad jej wprowadzaniem przez właściciela psa, jest to specjalista relacji człowiek-zwierzę towarzyszące. Uprawnienia do wykonywania zawodu można zdobyć po złożeniu egzaminu w Europejskim Studium Psychologii Zwierząt prowadzonym przez państwa Joannę i Tomasza Kosińskich. Wielu pracujących obecnie wyszkolonych tam zoopsychologów to przy okazji lekarze weterynarii, technicy weterynaryjni, psycholodzy i biolodzy.
Ludzie zainteresowani bardziej pracą naukową (co oczywiście nie musi wykluczać umiejętności praktycznych) mogą studiować psychologię zwierząt w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie pod kierunkiem Wojciecha Pisuli. Osobiście uważam, że te dwa zawody kapitalnie się uzupełniają, zwłaszcza jeśli jest się jednocześnie certyfikowanym treserem.
Ostatnio rozpoczął się też kurs etologiczny pod kierunkiem Andrzeja Kłosińskiego oraz COAPE (Centre of Applied Pet Ethology) o bardzo atrakcyjnym programie dającym z pewnością szanse na zdobycie rzetelnej wiedzy.
Uprawnienia można też zdobyć kończąc zagraniczne kursy, szkolenia czy studia.
W ten sposób powstał w Polsce bałagan w nazewnictwie zawodu oraz sytuacja nierównoważności certyfikatów. Nie uważam, by był to powód do kłótni, w końcu ważne jest kto jest skutecznym praktykiem, który potrafi faktycznie pomóc człowiekowi i zwierzakowi, który mu towarzyszy.
Jako sekretarz Polskiego Stowarzyszenia Zoopsychologów zapraszam wszystkich, którzy mają odpowiednie, potwierdzone kwalifikacje, do wstąpienia w nasze szeregi. Wspólne działanie i wzajemne wsparcie pozwolą na lepszą promocję zawodu wymagającego solidnej wiedzy i doświadczenia oraz utrudnią działalność grzeszących ignorancją „zoopsychologicznych znachorów”.
Marcin Wierzba- biolog, zoopsycholog, treser pozytywny (Metoda Naturalna), sekretarz Polskiego Stowarzyszenia Zoopsychologów