Problem dysplazji stawów biodrowych w hodowli Owczarka Podhalańskiego

O aspektach medycznych czy klinicznych dysplazji stawów biodrowych u psów wiele już napisano i wiele autorytetów się w tym temacie wypowiadało. Ja chciałabym napisać o hodowli i rozterkach z tym związanych, bo każdy, kto hoduje owczarki podhalańskie, prędzej czy później będzie musiał się zmierzyć z tym poważnym problemem. "Jeśli dysplazja jest czyjąś obsesją, powinien on hodować wyścigowe greyhoundy. Jeśli jednak hoduje bernardyny, to musi pamiętać, że rasa ta nie słynie z dobrych stawów i pod tym kątem trzeba podejmować decyzje hodowlane. Osiągnięcie dobrych stawów powinno być jednym z celów hodowli, ale z pewnością nie celem jedynym." - czytamy w "PORADNIKU dla hodowców psów Genetyka w praktyce", którego autorem jest Malcolm B. Willis.

Nie można powiedzieć, że dysplazja to problem konkretnej rasy -po prostu psy o pewnym typie budowy mają do niej duże predyspozycje. I niestety owczarki podhalańskie do nich należą. Hodując w Polsce podhalany musimy się liczyć z ograniczeniami hodowlanymi związanymi z wynikami HD, hodując słowackie czuwacze już nie. Z uwagi na stan ilościowy i zróżnicowanie genetyczne populacji problem jest bardzo poważny. Psy są w dużym stopniu ze sobą spokrewnione, pula genetyczna rasy zawężona i poprzez wykluczanie z hodowli zwierząt z wynikiem gorszym od regulaminowego, uszczuplana jeszcze bardziej. O reproduktorach pisałam już wcześniej. Ostatnio natknęłam się w Internecie na listę suk hodowlanych Oddziału Zakopane. Jest na niej 22 suki, zerknęłam w katalogi zakopiańskich wystaw - jakie jest pochodzenie tych suk -2 o nieznanym pochodzeniu (N.N. -N.N.), 10 to półsiostry po ORNAKU z Butorowego Wierchu, 7 to półsiostry po KRYWANIU od Małkuchów, 2 to półsiostry po synu KRYWANIA - HARDYM z Butorowego Wierchu, 1 po KROKUSIE od Małkuchów - bracie KRYWANIA. Ilościowo może to sporo - jakościowo (mam na myśli pulę genową) bardzo mało. W cytowanym wyżej Poradniku czytamy również: "W rasach o małej liczebności trzeba więc podejmować wszelkie działania, które doprowadzą do poszerzenia bazy hodowlanej. Pojedynczych osobników, choćby najwyższej klasy, nie można zbyt intensywnie wykorzystywać. Jeśli się tylko da, trzeba importować nowe zwierzęta. Należy sobie też zdawać sprawę z faktu, że w rasach tych nie sposób osiągnąć tak wysokiego standardu, jak w popularnych, o dużej liczbie osobników. Niekiedy w hodowli rzadkiej rasy warto zrezygnować z wysokich wymagań co do pewnej cechy, jeśli można dzięki temu uzyskać poprawę innych. Przypuśćmy, że hodujemy rasę, w której liczebność wynosi 500 sztuk. Powiedzmy, że średni wynik badania w kierunku dysplazji stawów biodrowych, ustalony na podstawie 80 osobników wynosi 15,0 punktów. Tymczasem trafiamy na psa doskonałego pod względem cech fizycznych i psychicznych, lecz o wyniku badania w kierunku dysplazji wynoszącym 31 punktów. Oczywiście, można powiedzieć, że z tego tylko powodu pies ten nie nadaje się do hodowli. Czy nie szkoda jednak innych jego zalet? Osobiście uważam, że należałoby spróbować." W brytyjskim, punktowym systemie oceny dysplazji podoba mi się to, iż wynik konkretnego psa odnosi się do średniej w rasie, a nie jak u nas do arbitralnie przyjętego A czy B takiego samego dla wszystkich ras, w systemie angielskim średnia dla każdej rasy może być inna i znacznie się różnić. Inną kwestią jest to czy w Polsce mamy 500 sztuk rasowych (rodowodowych), mających uprawnienia hodowlane owczarków podhalańskich ? - niestety, nie.

Nie można powiedzieć, że dysplazja stawów biodrowych to problem psów rodowodowych. Kundelki o podobnym typie budowy - duże, ciężkie i szybko rosnące - też mają dysplazję. Różnica polega na tym, że psy rodowodowe są zdecydowanie częściej badane w tym kierunku, w celu kwalifikacji hodowlanej, bardzo często mimo braku jakichkolwiek objawów klinicznych. Psy nie rasowe badane są dopiero gdy wystąpią objawy kliniczne. A w doniesieniach naukowych możemy przeczytać, że około 30% dysplastycznych psów będzie wymagało leczenia w późniejszym życiu. Pozostałe 70% przeżyje swoje życie i nikt o tym nie będzie wiedział. W wątpliwość poddaje się również zasadność profilaktycznych operacji szczeniąt ocenianych jako zagrożone wystąpieniem choroby - bo dane wskazują, że jedynie u ok. 6% tych szczeniąt z określoną "luźnością" stawu rozwinie się w trakcie rozwoju choroba zwyrodnieniowa upośledzająca w różnym stopniu motorykę psa.

Nie można powiedzieć, że to tylko nasz - Polaków problem (bo sprzęt..., bo ludzie..., bo kultura hodowli...) - czasem słyszy się takie głosy - nie znam kraju gdzie dysplazja nie występuje. I różne kraje różnie do tego podchodzą - w jednych używa się do hodowli tylko psy z określonym wynikiem HD (w przypadku owczarka podhalańskiego w Polsce -psy HD A lub HD B, suki HD A, HD B lub HD C). W innych można rozmnażać również psy z HD D lub HD E np. Finlandia. Trzeba tu też zaznaczyć fakt, że przy takim podejściu Finowie dysponują bardzo ciekawymi danymi. Ogólnodostępne, publikowane w Internecie są wyniki badań konkretnych psów, zestawia się wyniki rodziców i potomstwa - wyrażając procentowo ile potomków zostało przebadanych, jakie są wyniki poszczególnych psów z tego skojarzenia, jak również procentowo ile jest wyników A, B, C, D i E, w danym miocie, jakie są wyniki w poszczególnych hodowlach itd., itp. Uważam, że wiedza taka jest po prostu bezcenna dla postępu hodowlanego w rasie i bardzo praktyczna dla hodowców przy planowaniu kolejnych miotów. Zdarza się przecież, że sam pies może być wolny od dysplazji, ale jego potomstwo z różnymi sukami okazywało się w dużym stopniu dysplastyczne. Możliwa jest również sytuacja odwrotna - dysplastyczny rodzic, a potomstwo w przewadze zdrowe.

W kwestii dysplazji wyniki potomstwa wydają się więc bardziej istotne, niż wynik konkretnego osobnika rodzicielskiego. W Polsce niestety takich informacji nie mamy. W odróżnieniu od Finlandii u nas odpowiedni wynik to "być albo nie być" osobnika jako zwierzęcia hodowlanego, jeśli więc ten wynik dobry nie jest to często taki pies po prostu "znika" z wystaw, a czasem również z hodowli, w której mieszkał. I nikt nic nie wie - nie sposób więc ocenić wartość hodowlaną rodziców takiego psa, którzy przecież dalej są w hodowli używani. Osobiście uważam, że problemem, jest również fakt, iż brak jest kompletnych danych dotyczących wyników HD w rodowodach polskich psów. Wyniki HD A jeszcze się spotyka, ale B czy C już rzadko. Często przy tym brak danych przodków w I czy II pokoleniu, o dalszych już nawet nie wspominam. A chyba dobrze by było, by hodowca szukając reproduktora dla swojej suki mógł podjąć świadomie decyzję, mając do wyboru kilka reproduktorów i wiedzę jakie są wyniki przodków, a najlepiej też potomstwa własnej suki czy wybrać tego, w którego rodowodzie jest przewaga A, czy tego gdzie aż roi się od B czy C. Największym jednak problemem dotyczącym dysplazji stawów biodrowych jest fakt, że nie są do końca wyjaśnione przyczyny jej powstawania. W starszych opracowaniach pisano, że w 80-90% odpowiedzialne są czynniki genetyczne, w nowszych odziedziczalność dysplazji określa się na 20-40%. Reszta to już ponoć wpływ środowiska -sposobu odchowu szczenięcia. Selekcja, prowadzona poprzez dopuszczanie do rozrodu tylko osobników wolnych od dysplazji nie daje oczekiwanych rezultatów. Międzynarodowy sędzia kynologiczny, Mirosław Redlicki w artykule "O dysplazji czyli genetyka ilościowa" opublikowanym w czasopiśmie "Przyjaciel Pies" nr 9 wrzesień 2007 pisze: "Pierwszy kompleksowy system selekcji wprowadzono w Szwecji (1959), potem w Wielkiej Brytanii (1960), Szwajcarii (1965), USA (1966) i Niemczech Zachodnich (1967), najpierw dla owczarków niemieckich, potem też dla innych, liczniejszych ras. Początkowo wydawało się, że selekcja jest skuteczna (choć nie we wszystkich krajach: w zależności od ostrości przyjętych kryteriów), ale po czterdziestu latach można już powiedzieć, że skutek jest znacznie mniejszy od oczekiwanego. U owczarków niemieckich częstość przypadków dysplazji zmalała o kilkanaście procent, ale już u nowofundlandów praktycznie wcale.

Myślę, że należałoby tu zwrócić uwagę na fakt, iż na przestrzeni tych lat, owczarki niemieckie również eksterierowo zmieniły się znacznie, nowofundlandy raczej nie. W powyższym artykule autor stawia jeszcze jedną bardzo ciekawą tezę: "Powszechnie przyjmuje się, że psy wywodzą się od udomowionego niewielkiego, lekkiej budowy wilka azjatyckiego z Azji Centralnej. Mops, jamnik, Yorkshire terrier, dog i wilczarz irlandzki - wszystkie one są jego potomkami. Ale w takiej postaci, w jakiej dziś je znamy istnieją od niedawna. Czy wilki, szakale i dzikie psy mają dysplazję? Nie wiadomo, bo nikt takich badań nie prowadził. Z pewnością są to zwierzęta doskonale przystosowane, sprawne i skuteczne w walce o przeżycie. Na ile zmiany budowy, masy ciała i proporcji u psów sprzyjają powstawaniu dysplazji? Można przyjąć (choć nie jest to żelazną regułą), że wśród ras cięższych dysplazja występuje częściej niż u lekkich. Możliwe, że selekcjonując różne rasy na ich charakterystyczne cechy budowy, jednocześnie "promujemy" dysplazję. Wiadomo przecież, że te same geny wpływać mogą na wiele różnych cech. Ponadto pomiędzy różnymi cechami istnieć mogą korelacje. Może więc dla wielu ras to, co arbitralnie określamy jako dysplazję jest normą? Całkiem możliwe więc, że skuteczna eliminacja dysplazji doprowadziłaby do tego, że wszystkie psy stałyby się znów podobne do swego przodka." Wnioski bardzo ciekawe zważywszy na to, iż w opracowaniu autorstwa dr Adama M. Janickiego pod tytułem: "Możliwe obiektywne rozwiązanie problemu preselekcji fenotypów miednicy psów obciążonych genetycznie dysplazją stawów biodrowych." autor w podsumowaniu wyników pisze, że wydaje się iż blisko 100% populacji psów niektórych ras jest obciążone genetycznie dysplazją stawów biodrowych. Tylko czy w takiej sytuacji zwalczanie dysplazji ma jakiekolwiek szanse powodzenia?

Można by się zastanowić nad hodowlą owczarków podhalańskich zanim wprowadzono selekcje, kwalifikującą do rozrodu tylko psy z określonym wynikiem HD. Na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat, psie geny chyba nie zmieniły się tak bardzo, choć teoretycznie sytuacja przed selekcją powinna być gorsza niż dziś. Można domniemywać, iż wówczas kojarzono psy zupełnie przypadkowo pod tym względem i na pewno rozmnażano psy, które w dobie dzisiejszej diagnostyki określano by jako dysplastyczne. Bo zaznaczyć tu trzeba fakt, że to iż jakiś pies porusza się prawidłowo, harmonijnie, bez jakichkolwiek objawów nieprawidłowości, wcale nie oznacza, że mamy do czynienia ze zwierzęciem z HDA. A przecież podhalan to pies, stworzony do pracy w trudnych górskich warunkach, gdzie psy musiały stawić czoła tak sprawnym przeciwnikom jak wilki czy niedźwiedzie. Górale hodowali te psy dlatego, bo były one skuteczne w obronie ich stad owiec. Czy rozmnażano by psy chorowite, które w dużym odsetku urodzonych szczeniąt byłyby z racji problemów z poruszaniem niezdolne do pracy? Myślę, że to niemożliwe. Gdyby "postawić" na naturalną selekcję jako sposób na wyeliminowanie dysplazji, to po kilku wiekach pracy w tak ciężkich klimatycznie i terenowo warunkach, w ogóle nie słyszelibyśmy o tym schorzeniu. A jednak problem istnieje. Na przestrzeni tych lat coś się jednak zmieniło. Na skutek ograniczenia hodowli owiec na Podhalu, a tym samym spadku zapotrzebowania na tego typu psa pracującego, małej popularności rasy i mitu, że nie mogą żyć na nizinach, ograniczeń w osiąganiu uprawnień hodowlanych - oceny z wystaw, wyniki HD - na pewno znacznie zmniejszyła się liczba osobników uprawnionych do rozmnażania, a tym samym znacznie zawęziła pula genowa rasy. Na przestrzeni tych lat na pewno zmieniło się (i to bardzo) środowisko życia psów. To czas super zbilansowanych dla każdego psa karm, super odżywek, wspomagaczy, minerałów i witamin. A pamiętać trzeba, że czynniki środowiskowe też mają udowodniony wpływ na końcowy wynik badania. W niektórych opracowaniach pisze się, że nawet do 70%. Tylko czy przy takim podejściu celowy jest zakaz rozmnażania takiego osobnika?

Przecież jego potomstwo może już rozwijać się w zupełnie innych warunkach.I mamy sytuację obecną - psów niewiele, mocno spokrewnione, wąska pula genowa rasy, dalej uszczuplana wykluczaniem z hodowli psów ze złymi wynikami badań. Pozbywamy się więc psów, których cztery pokolenia przodków są sprawdzone pod względem eksterieru i psychiki i spełniają wymogi typowych przedstawicieli rasy. Wcale nierzadko również się zdarza, że 2 pokolenia przodków tych psów, to zwierzęta z wynikami HD A. A ponieważ pula genowa rasy jest zbyt uboga wpisuje się na to miejsce psy bez udokumentowanego pochodzenia, ale mające dobry wynik badania w kierunku dysplazji. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że fakt ten nie daje żadnych gwarancji, że potomstwo tego psa też będzie miało wynik HD A. O przodkach tych psów nie wiadomo nic. A może ojciec takiego psa był wnętrem (zważywszy, że może to prowadzić do zmian nowotworowych to problem już jest), a może był tak agresywny, że przyprowadzenie go na wystawę, w tłum obcych psów i ludzi, którzy jeszcze chcą go dotknąć, zajrzeć w zęby i pod ogon, było niemożliwe, a może był tak strachliwy, że wyjście poza furtkę własnego obejścia to nie lada wyczyn, a może zęby..., a może pigment...(o innych szczegółach wzorca pisać już nie będę czy to w ogóle był podhalan, bo przecież nikt tego nie weryfikował), a może miał HD D i nie był dopuszczony do hodowli, a może to był całkiem fajny pies, tylko nikt nie chciał się nim zająć? Może..., może..., może. Ale w hodowli psów wydaje mi się lepsza najgorsza prawda niż niewiedza. Bo wtedy można jej nadać jakiś logiczny kierunek, a nie błądzić po omacku. W przypadku dysplazji sprawa jest i tak szczególnie trudna, bo nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie -dlaczego występuje?. Na ile konsekwentna jest walka z dysplazją przy wykluczaniu z hodowli psów sprawdzonych w kilku pokoleniach, u których wiemy gdzie tkwi problem i jednoczesnym przyjmowaniu "niewiadomych" bo nie znamy ani wyników HD, ani oceny eksterieru, ani psychiki przodków. Co więc robić? Ideałem oczywiście byłby stan, gdybyśmy mieli w Ojczyźnie rasy tak dużo owczarków podhalańskich, z tak bardzo różnych linii hodowlanych, że dopuszczanie do rozrodu tylko osobników z wynikiem HD A, nie stanowiłoby zagrożenia dla rozwoju (czy obecnie w ogóle istnienia) rasy. Ale takiej sytuacji nie mamy i długo mieć nie będziemy.

Trzeba wybrać jakieś "mniejsze zło". Może na ten moment traktować wynik HD jako bardzo ważną informację o konkretnym psie, ale jego "być albo nie być" w hodowli weryfikować na podstawie np. potomków dwóch pierwszych miotów, z różnymi partnerami, które musiałyby być prześwietlone w 60-70%?. W wypadku wyników gorszych od HD C warunkiem byłaby również doskonała psychika, wybitny eksterier, harmonijny ruch i partner sprawdzony w innych skojarzeniach pod względem wyników potomstwa? Zbierając przy tym jak najwięcej informacji i danych o wartości hodowlanej poszczególnych psów używanych w hodowli. Przy takim podejściu myślę, że byłyby one i znacznie bogatsze i bardziej wiarygodne. Przy jednoczesnej jawności takich danych i dla hodowców, i dla potencjalnych nabywców szczeniąt, nie sądzę, żeby był wielki problem z wykorzystywaniem w hodowli psów, dających w znacznym odsetku dysplastyczne szczenięta, nawet jeśli wynik własny tych psów to HD A.
Dysplazja to temat bardzo trudny, rodzący bardzo wiele emocji, a alternatywą mogłoby być w ogóle zaprzestanie hodowli takich ras jak owczarek podhalański i wtedy już moglibyśmy naszym wnukom tylko pokazywać na zdjęciach, że kiedyś istniały takie piękne białe psy o wspaniałej psychice, przez wieki całe kształtowane w surowych, górskich warunkach by ochraniać swoją ludzką i zwierzęcą rodzinę.

Barbara Sell
"Badziar"
www.owczarekpodhalanski.pl

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie