Po co hodowcy psów „tabletki na nerwy”

Motto: Drogi poszukiwaczu szczeniaka! Emocje związane z chęcią posiadania ukochanego pieska są wielkie. Wiem. Ale nie daj się zbałamucić. Nie daj się oszukać i zmanipulować. Miej świadomość, że posiadanie żywego stworzenia to odpowiedzialność. Za jego życie. Za jego odczucia. Za jego przyszłość. Kupując psa od fruwających serduszek, albo leniwca (bo mu się nie chce ruszyć 4 liter ma wystawę) albo takiego taniego i ekologicznego, bo nie marnuje papieru na metrykę i rodowód - dajesz im powód do istnienia. Dajesz im powód do wysyłania w eter, że jak nie kupisz i nie uratujesz to on je uśpi. Albo zabije w jakiś domyślnie okrutny sposób. I to Ty jesteś odpowiedzialny!!! On chciał dobrze a to Ty nie skorzystałeś z tak cudownej oferty. Czuj się odpowiedzialny. A jeszcze lepiej niech jego oferta trafi do Twoich dzieci. Powodzenia z tłumaczeniem o ludzkich pobudkach. Czy Twoje dzieci to zrozumieją? A Ty? Rozumiesz takie postępowanie? Jeśli nie... to zażyj „tabletkę...”. Oczywiście po zapoznaniu się z ulotką, konsultacją z lekarzem lub farmaceutą.....

 

„Tabletki na nerwy”...wiadomo, w dzisiejszych czasach wiele osób z nich korzysta. Czy hodowca w apteczce podręcznej powinien je mieć? Moim zdaniem tak...i to z zapasem.
Tabletki pomocne będą w prześledzeniu, oklepanego już wątku, „walki z pseudohodowlami”. Temat przerabiany i znany, więc cóż nowego można dopowiedzieć? A jednak można...

Pojawiła się osoba waleczna, która skierowała do dyrektora znanego portalu z aukcjami petycję (link: http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=2920). Petycja dotyczy opisu zwierząt sprzedawanych na aukcjach i opisywanych jako rasowe ale bez rodowodu. Taki opis wprowadza zainteresowanych w błąd i sprzyja poczynaniom producentów zwierząt z „pseudohodowli”. Los tych zwierząt bywa często tragiczny no ale przecież nie jest to powodem sennych koszmarów tych sprzedawców. No i oni „tabletek...” nie potrzebują a interes się kręci!!!

Temat mi znany. Profilaktycznie, „tabletki...” w zasięgu ręki. Czytam petycję, zgadzam się z nią i dodaję swoje „za”. Pod petycją możliwość umieszczenia swojego komentarza. Zerkam w kierunku „tabletek...”. Czuję co może mnie spotkać. I zaczynam czytać opinie. Lawina słów, emocji i argumentów. Większość „za”. Ponieważ to moja drużyna, wyszukuję opinii przeciwnika. Można mieć przecież różne poglądy... staram się szanować inne zdanie, staram się... Może mnie czymś przekona? Może powie coś zaskakującego? Może o czymś nie wiem? I mam...za swoje...pierwsza tabletka. W kwestii powoływania nowych istnień w celach czerpania zysków, bezczelnego wykorzystywania uczuć, nie ponoszenia żadnej odpowiedzialności nie mam najmniejszego zamiaru starania się aby to rozumieć i zgadzać się na to.

Argumenty przeciwników: demokracja, wolność, czemu tylko hodowca ma mieć zyski z hodowli, dzielenie na arystokrację i plebs, a nawet miłość do zwierząt.

No cóż... druga tabletka...
Demokracja i wolność – jasne i oczywiste, że nie ma żadnych zasad i każdy robi co uważa.
Zyski dla hodowcy – też jasne. Hodowla to nieustające, ciągłe źródło dochodu. Żadnych wydatków, żadnych wyrzeczeń, żadnej pracy. Same przyjemności. Czemu nie dzielić się tym cudownym sposobem na życie? Niech inni też tego doświadczą.

Arystokracja i plebs – tak. Wszystkie rasowe to arystokracja. Od zawsze noszone na czerwonych, atłasowych, mięciutkich poduszkach i jedzące ze złotych misek, przepraszam – miseczek, naczyń do spożywania, porcelany miśnieńskiej? Otoczone wianuszkiem dbających o ich najmniejszą zachciankę. Te ciężko pracujące to plebs. Te od pomagania ludziom od setek lat też plebs. Te kojarzone w celu osiągnięcia pożądanych cech też plebs bo arystokracja leży na poduszce i nie zniża się do myślenia o godnym potomstwie.
Miłość do zwierząt – tak, to takie oczywiste. Z tej miłości rodzi się tyle fajnych i kochanych psów. Jakie tylko chcesz. Większość możesz obejrzeć w schroniskach, biegające luzem po śmietnikach i polach. Biegają bo lubią... czasem coś zjeść. Siedzą w schroniskach... bo lubią towarzystwo. Pies powinien mieć rodzinę.

Oczywiście każdy wie swoje. Jeden widzi konsekwencje pewnych zachowań inny nie. Jeden wie o czym mówi, gdy mówi o wolności, a drugi zna pochodzenie ras i ich arystokratyczne korzenie jak łapanie szczurów, zaganianie bydła czy pomoc przy połowach ryb. Cóż za arystokratyczne zajęcia! Plebs... nie wiem co robi w tym czasie? Jest szczotkowany?
Ponieważ wynik głosowania „za” lub „przeciw” petycji jest jednoznaczny – 1213 za i 10 przeciw (na dzień 26.02.08) mam nadzieję, że odniesie ona zamierzony skutek.

Jednak nie skończę tematu aukcji. Jako hodowca nie mam jednoznacznego stosunku do sprzedaży zwierząt na aukcjach. Mam na myśli oczywiście zwierzęta rasowe czyli z rodowodem czyli udokumentowanym pochodzeniem. Sama tego nie robię ale rozumiem sposób. Jest to forma reklamy i szukania zainteresowanych.

Prześledziłam sprzedaż psów na aukcjach. Specjalnie pod kątem przyszłego nabywcy. Jednak z wrodzoną złośliwością i życiowym doświadczeniem czytam miedzy wierszami. Pomijam sprzedaż psów rasowych z rodowodem – podkreślam słowo „rodowód” i nie chodzi o rodowód rodzica czy dziadka psa. Pies z prawdziwej hodowli dostaje przede wszystkim metrykę. Pomijam tu książeczki zdrowia, wyprawki, zabawki, kocyki i inne atrakcyjne duperelki. Chodzi głównie o metrykę. To jest ten magiczny papier, który wedle wiedzy niektórych jest zupełnie niepotrzebny a tylko zawyża cenę za psa. Na podstawie tego nasz pies otrzyma rodowód i zostanie wpisany do Polskiej Księgi Rodowodów (ewentualnie do Księgi Wstępnej). I to za ten papierek nabywca płaci. Nie za psa przecież, bo można sprzedawać tanio. I jaka oszczędność papieru... Chrońmy lasy...

Efekty przeglądania aukcji, w których użyto słowo „rasa”, „rasowy”, „hodowla”, użyto nazwy rasy (nie w typie rasy).

Nie zapominam o tytułowych „tabletkach...” oczywiście.
Drobna uwaga, sprzedający ma możliwość zdefiniowania „przedmiotu” w aukcyjnym formularzu, a więc w tym przypadku jasnego wskazania czy „przedmiot” jest rasowy.
I tak - ogłoszenia z dziwnie niskimi cenami. W niektórych, jest w formularzu, że pies nie ma rodowodu. Ale już za momencik, ogłoszenie z podaną nazwy rasy. Czyli jednak rasowy!!! Po zaprezentowaniu szczeniaków, opis rasy i jej wszechstronności. Do wszystkiego... ratownik, przewodnik, terapeuta, dla dzieci i myśliwych i do wyszukiwania narkotyków i materiałów wybuchowych. I lubi błoto. I jaki tani... ogłoszenie obok – taki sam piesek ale o 1000 zł droższy albo więcej... phi. Ciekawe za co?

Ogłoszenia podobne w treści jak powyżej opisane ale już w formularzu aukcyjnym nie dopatrzymy się opisu „bez rodowodu”. Drobny niuans. Ale rodzice szczeniąt do obejrzenia na miejscu, cóż za udogodnienie. Konstrukcja ogłoszenia nic nie sugeruje, tylko cena powinna zasugerować ostrożność.

Podobne ogłoszenie ale rodzice z rodowodem. Cena niska. Co mnie niepokoi? Rodowód. To, że jest to pół szczęścia, drugie pół to zapis uprawnień hodowlanych w tym rodowodzie. Uprawnienia muszą być bo inaczej pies nie ma prawa mieć szczeniąt. A więc wymagane dla płci oceny z wystaw a dla niektórych ras dodatkowe wymagania np. próby polowe, testy, badania. Ja bym sprawdziła.

Następne ...napięcie wzrasta... sięgam po „tabletki...”
Sprzedaż szczeniąt i młodych psów. Wiek psa do wyboru. I jeszcze...ach cóż za okazja!!! Za niewielką opłatą możesz skorzystać z usług reproduktora!!! A na koniec... wzruszająca uwaga o zobowiązaniu kupującego do bezpiecznego transportu nabytego pieska! I informacja, że rasa dopuszczona jest do sprzedaży w Polsce. Jaka rasa???!!! Psy nie mają rodowodu.
Następny hit. Podane w formularzu, że szczenięta bez rodowodu. I ogłoszenie. Podana jednak rasa psa, waga rodziców, tata z rodowodem ale mama bez rodowodu, możesz ich podziwiać na miejscu i to daje pewność źródła pochodzenia szczeniąt. Jesteś naiwny? Wykorzystajmy to...

Ogłoszenie na dwie „tabletki...” - szczenięta bez rodowodu ale oczywiście rasy... (wstaw co chcesz). Cena wręcz superpromocyjna, aż żal nie kupić. I w ogłoszeniu radosne wyznanie, że to już drugi miot tej suki. Szczenięta z poprzedniego były rewelacyjne a zachwyceni nabywcy dzwonią do dziś. Pewnie za pół roku następny miot.

Ogłoszenia hodowli. Brzmi poważnie. Sprawdzam stronę hodowli. W hodowli jest kilka ras ale akurat szczenię bardzo rzadkiej rasy jest na aukcji ale nie jest wymienione w hodowli. I jest krzyżówką akurat dwóch ras z tej hodowli. I rasa zatwierdzona tylko w USA a opis rasy z ogłoszenia łudząco podobny do opisu rasy w wikipedii. Może to właściciele hodowli wpisali? I tylko oni mają taką rasę? A przepis na rasę jest banalnie prosty. A jaki prestiż... Każdy może mieć hodowlę to fakt i może należeć do różnych organizacji zrzeszających te hodowle. A psy z tych hodowli mogą mieć rodowody wydane przez te organizacje. Sprawdź to zanim się ucieszysz, że pies ma rodowód, jeśli ma. Bo może najbliższe wystawy odbywają się na Alasce. A to chyba mały kłopot.

Inne godne „uznania” ogłoszenia:
- pies bez rodowodu i tak tanio, bo ma 4 miesiące i nie ma czasu się nim zajmować. Cóż za szczerość. Nie uwzględniony czas na opiekę nad szczeniętami,
- szczenięta 5 lub 6 tygodniowe. Zapewne proces socjalizacji w trybie ekspresowym się odbył. Socjalizacja? Trudne słowo. Nabywco martw się sam...
- sprzedaż szczeniąt i zapowiedź następnych... już wkrótce! Produkcja taśmowa.
- szczenięta w typie psów ras uznanych za agresywne. Chyba nie wierzysz w te brednie o ich charakterze? Sprzedawca wie lepiej. Nawet piesek zdjęcie z dziećmi ma. Rodzice psa też na zdjęciu. Uwierz... To takie proste.

Można tak prześledzić wszystkie ogłoszenia. Większość rasowych bez rodowodu ma zaplecze marketingowe. Ogłoszenia tryskają miłością, troską, znajomością rasy, psychologii psa i genetyki. Odbiór osobisty, transport humanitarny. A przy czytaniu ogłoszeń o psach w typie ras ozdobnych polecam dodatkowo insulinę albo gorzką herbatę ewentualnie środek antywymiotny. Muszę zacytować: york, yorki, yoreczki, śliczniutkie pieseczki. A w ogłoszeniu fruwające serduszka, misie, króliczki, ogromna czerwona czcionka i mnóstwo argumentów czemu akurat z tej „hodowli”. Bo są słodkie, kochane, biegają po całym domu, na kolanka, malutkie. Słodycz na czterech łapkach. I miód. I dwucukry i cukry proste i słodzik. Dzieci przeglądają ogłoszenia i ten infantylizm jest skierowany do nich. Cudowne pieseczki, malutkie i nie sprawiają kłopotów. I mają kokardki! I ubranka jak lalki! Dzieci umieją czytać. Och... i te pieski załatwiają się do kuwety! Jaka wygoda! Rewelacja! To nie istotne, że to teriery. Psy pierwotnie polujące na szczury. Po co rodowody obojga rodziców, a może tylko po tacie rodowód wystarczy? Ach, no i oczywiście rodzice szczeniaczków na miejscu. A dziadek mamy był 5 razy na wystawie i ma 9 złotych medali (i puchary w szafie). Nie dziś, to za chwilę będą następne cudowne maluszki. Na prezent na Dzień Kobiet, Imieniny, Dzień Dziecka, Gwiazdka, inne (niepotrzebne skreślić).

Większość sprzedawanych szczeniąt ma książeczki zdrowia, wyprawki i inne oszałamiające dodatki – piłeczki, maskotki itp. Robi wrażenie. Tyle zachodu i starań. Wzruszające doprawdy. Wszystko wliczone w cenę. I dobrze sprzedane. Jedyny godny uznania fakt to szczepienia i odrobaczanie. Wymóg rynku? Co powiedzieć nabywcom jeśli tego nie ma? Lepiej zainwestować...

Innym przedziwnym zjawiskiem jest reklama reproduktorów. W cenie sprzedaży w formularzu aukcyjnym wyraźnie wpisane jest - 1 zł ale już w ogłoszeniu poniżej... niespodzianka! Troszkę więcej, 100 zł, 200 zł itp. Cena do uzgodnienia. Pies bez rodowodu ale przecudnej urody, zdrowy i chętny. Ma same zalety. Jak dobrze mieć takiego psa. Jakie przyjemne źródło dochodu. Przyjadą, zapłacą, pojadą i z głowy. A pies... jak to pies, może nawet zadowolony. Trzeba dbać o psa, nie?

Podobne ogłoszenia ale z ceną nie zmienioną w ofercie. I niektórzy zapraszają tylko suki „bez papierów”. I interes się kręci...
Ach... „tabletki na nerwy”. Nie muszą ich stosować autorzy takich ogłoszeń.

Są niezbędne natomiast:
- Hodowcom prowadzącym legalne hodowle. Kto lubi być rolowany przez cwaniaków? Przecież można łatwiej... Po co się tak męczyć...?

- Wszystkim, którzy jako np. wolontariusze, zajmują się porzuconymi i niechcianymi zwierzętami. To oni dbają o nie, oni widzą ich rozpacz i śmierć. To schroniska zajmują się nadprodukcją takich „pseudohodowli”.

- I tym, którzy dali się nabrać nieświadomie. Ze szczeniaczka nie wyrósł piesek podobny do tatusia? Przecież tatusia widzieliście, był na miejscu. I mama była. A sprzedawca był taki miły i dał miseczkę i pokazał rodowody a nawet dał kserokopię rodowodu mamy. Mieli Państwo pecha... Sprzedawca zniknął... A pies jest wielki a miał być malutki jak na zdjęciu. I nie lubi dzieci. A miał lubić i... i... i...

- I tym, którzy nie dość, że dali się nabrać to jeszcze los zesłał im schorowanego pupila, którego leczenie przyprawi o zawrót głowy a jego przedwczesne odejście o złamane serce.

Może nadejdzie czas, że „tabletki...” nie będą potrzebne. Zniknie widmo przedawkowania lub popełnienia czynu niegodnego pod ich wpływem. Znikną producenci rasowych bez rodowodu. Zwykli oszuści i naciągacze, manipulanci uczuciami. Ci dla których życie zwierząt jest tylko towarem na sprzedaż. Chciałabym w to wierzyć. Wiem też, że zawsze będą tacy co ulitują się nad kundelkiem. I chwała im za to. Kundelki będą zawsze ale niech wiodą godne psie życie. Przy człowieku a nie na śmietniku. Przy człowieku odpowiedzialnym.
Ale niech nie będzie tych oszukanych nabywców, bo za późno dowiedzieli się, że rasowy = rodowodowy. Że za tym idą lata hodowli, starań i przemyśleń. Że hodowla to nie czerpanie zysków, nie manipulacja uczuciami. To odpowiedzialność a nie mrugające serduszka i różowe misie. To nie jest cukrowy słowotok w ogłoszeniu o sprzedaży szczeniąt ale rzetelna informacja o ich pochodzeniu. Dziadek z pięcioma wystawami i 8 złotymi medalami? A ja mam gęś na złotym łańcuchu. I cudownego psa, który mówi (nawet trzy i to suki). Gorąco polecam.

Agnieszka Mordwa
hodowla seterów szkockich "Klan Basów"
WORTAL PSY24.PL

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie