Dłoń…

Dłoń można komuś podać. Dłoń można zacisnąć w pięść. Dłonią można pogłaskać psa ale można też uczynić komuś krzywdę.

Uczciwi hodowcy. I nieuczciwi. Temat rozpatrywany w tysiącach wariantów.

Uczciwi nabywcy szczeniąt. I nieuczciwi. To ostatnie jako temat drażliwy. Drażliwy, bo z góry zakładamy, że każdy (no, lub prawie każdy) kto chce nabyć szczeniaczka jest osobą dobrą, wrażliwą i uczciwą.

A tu jednak zdarzają się sytuacje gdy hodowca nie ma już ochoty hodować. Bo spotyka na swej drodze super uprzejmych, miłych i wymarzonych właścicieli dla swoich szczeniaków. Tak jest do chwili, gdy rozwieje się za nimi kurz na drodze...

A początki znajomości były takie obiecujące. Tak wiele padło słów miłych sercu hodowcy. O wystawach, konkursach, pracy psa na rzecz innych ludzi. Po prostu bajka jakaś. Hodowca wręcz przecierał oczy, że spotkał takie osoby. Oczyma wyobraźni widział swojego szczeniaczka zadbanego, szkolonego, biorącego udział w wystawach, mającego jakże obiecujące potomstwo. To nawet nie bajka jakaś... to spełnienie marzeń. Szczeniaczek, jako już dorosły pies, będzie przecież po imieniu nosił przydomek jego hodowli. Duma. Nagroda od losu za ciężką pracę hodowcy, wyrzeczenia, nieprzespane noce, długi i pukanie się w głowę otoczenia, bo po co ci to wszystko?

I nie ważne, że ten ktoś nie do końca był przygotowany finansowo. Bo pieniądze to nie wszystko. Wszystko w tym przypadku to właśnie te marzenia. Owszem, można podpisać umowę na papierze ale przecież można też przyjąć deklarację słowną i umowa też będzie obowiązywać. Przecież jakieś zaufanie trzeba mieć do ludzi. Trzeba im podać pomocną dłoń.

A jak już kurz, po odjeżdżającym cudownym właścicielu i szczeniaczku, na drodze opadnie...

Szukaj wiatru w polu...

Telefony i maile nieodbierane, brak kontaktu. Hodowca myśli, że to chwilowe, że coś się wydarzyło... Ano się wydarzyło...

Bo hodowca, nie był tak ważny jak mu się zdawało. Ze słów deklaracji o przyszłości szczeniaczka pozostał tylko ... kurz? Nie ma ani właściciela ani szczeniaka.

I może zrządzeniem losu dowie się za jakiś czas smutnej prawdy. Że osoba, która miała być taka wspaniała wykorzystała go i oszukała. Że szczeniak jest w pożałowania godnej kondycji, zaniedbany i niepotrzebny. A i do tego przyczepiona jest historia hodowcy - producenta chorych i ułomnych szczeniąt. Ten hodowca, potwór bezwzględny, wyprodukował to biedne stworzenie uratowane cudem przez takiego właściciela. I same kłopoty z tym szczeniakiem, chory i jeszcze ma tysiące wad genetycznych, po prostu porażka. I taki właściciel śle w kosmos opowieści o takiej hodowli, użala się na psich portalach, sieje zwątpienie w hodowcę i w jego poczynania.

Ale często nieświadomy hodowca czeka... nie czyta na forach o swojej potworności, o braku serca i skrupułów, o swojej chciwości i nieuczciwości. Czeka na wiadomości o szczeniaczku, o jego rozwoju i postępach, o sukcesach i nieistotnych potknięciach. I może nigdy nie dowie się prawdy.

Jeśli jednak się dowie... co ma zrobić? Można odebrać szczeniaka na podstawie niedopełnionej umowy. Może upublicznić na forach najprawdziwszą prawdę. Ale to wszystko za mało... Pozostaje głęboki smutek, rozczarowanie i niesmak i poczucie oszukania. Osoba, która zdawała się tak godna zaufania, okazała się oszustem. I jej właśnie powierzyliśmy szczenię z naszej hodowli. Oddaliśmy jej bezbronne stworzenie, które jako hodowca, powołaliśmy na świat i skazaliśmy na cierpienia. Z tym faktem trudno się pogodzić. I w takich chwilach dłonie zaciskają się w pięści. I ma się ochotę użyć tych pięści i żeby bolało... I zastanawia się taki hodowca jak nie stracić wiary w hodowlę, bo jej istotnym elementem są właśnie przyszli właściciele szczeniąt. Zakupić wykrywacz kłamstw i testować takich ludzi? Ciągać się po sądach bo nie wywiązują się z umów? Czy posunąć się do działań siłowych?

Dla wyjaśnienia dodam, bo podpisuję się nazwiskiem i hodowlą, że opisana sytuacja jest mocno uproszczonym skrótem dwóch niedawno zaistniałych i znanych mi osobiście wydarzeń. I nie dotyczy mojej hodowli, na szczęście.

W jednej sytuacji, pies oddany za darmo, bo miał być szkolony do zajęć terapeutycznych. Osoba nie poradziła sobie ze zobowiązaniem, które na siebie wzięła, bo nie wiedziała o czym mówi choć sprawiała takie wrażenie.

W drugiej, pies sprzedany na raty na warunkach niezwykle sprzyjających nabywczyni. Najlepiej zapowiadające się szczenię z miotu, Wychuchane i ulubione. Odebrane po pół roku, dzięki stanowczości i sercu właściciela ojca szczeniąt. Piesek w stanie fatalnym, zaniedbany fizycznie i psychicznie. Skrajnie wychudzony, rozpaczliwie spragniony kontaktu z człowiekiem.

Obie osoby były ogromnie zainteresowane posiadaniem psów, opowiadały o swoim zaangażowaniu i miłości do zwierząt. O planach na przyszłość związanych z tymi psami. Te opowieści były tak przekonywujące... A rzeczywistość spełniła najgorsze koszmary każdego zaangażowanego hodowcy. Koszmary nadszarpujące zaufanie do ludzi i do sensu prowadzenia hodowli. Oby nikt z nas, hodowców, nie musiał tego przechodzić...

W imieniu swoim i innych hodowców pozdrawiam przyszłych właścicieli szczeniąt i jak zawsze wyciągam do nich dłoń... przyjazną  dłoń.

 

Agnieszka Mordwa
hodowla Seter szkocki „Klan Basów"
Wortal PSY24.PL - psy, wszystko o psach, rasy psów

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie