Takie mamy psy, jakich mamy hodowców

Lektura książki “ Rodzinne gniazdo”, niemieckiego zoologa i psychologa Vitusa B. Droschera, była dla mnie bardzo interesująca, zwłaszcza w zakresie rozwoju psów. Stanowiła potwierdzenie słuszności moich obserwacji i na pewno wzbogaciła je. Hodowcy z pewnym doświadczeniem wiedzą, że między czwartym a siódmym tygodniem życia szczeniaka nie można ograniczać się tylko do podsuwania psu miski z jedzeniem. Nie na tym polega budowanie więzi pomiędzy psem a człowiekiem. W swoich wcześniejszych monografiach, artykułach podkreślałem celowość kilkakrotnych w ciągu dnia zabaw ze szczeniakami. Nie obojętny tu jest zapach człowieka, który szczeniaki czują, miło kojarzą i który pozostaje zakodowany we wczesnej fazie rozwoju ich osobowości. Rola hodowcy jest szalenie znacząca w rozwoju psychiki szczeniąt, w kształtowaniu postrzegania otoczenia. Tu zwracam uwagę na celowość pewnej kompozycji dydaktycznej.

Dobra suka i dobry hodowca bawią się z miotem. V.B. Droscher zwraca uwagę, że “szczeniak, który do siódmego tygodnia życia włącznie nigdy nie bawił się, ani ze swoimi prawdziwymi rodzicami, ani z ludzkim opiekunem, pozostanie do końca życia tępym, ponurym klocem, z którym nie wiadomo, co począć”.

Zjawisko znaczącego kształtowania osobowości psa pomiędzy czwartym a siódmym tygodniem życia ma wiele subtelnych odcieni. N.p. to czy szczeniak ma kontakt węchowy tylko z jednym człowiekiem czy jest głaskany przez wiele osób decyduje o późniejszym jego stosunku do ludzi. W pierwszym przypadku akcent przywiązania będzie wskazywał tylko na tą jedną osobę. Drugi przypadek wyzwala późniejszą życzliwość do wszystkich ludzi, nawet zupełnie obcych.

Łatwość komunikacji psa z człowiekiem, nieprzystępność lub przyjacielskość to cechy, których nie da się osiągnąć w późniejszym wieku środkami wychowawczymi. “Wrażliwa faza oswajania” jest znana również u innych zwierząt. Jak dalece można ją wykorzystać i jak jest znacząca dla późniejszych zachowań zwierzęcia wskazuje następujący przykład. W północnym Meksyku farmerzy wykorzystują wspomnianą fazę robiąc z dziko żyjących kojotów niebywale gorliwych pasterzy kóz. Wyciągają małe, ślepe jeszcze szczenię kojota z nory i przykładają do wymienia kozy, której odebrano dopiero co urodzone koźlątko. Koza przyjmuje szczenię jako swoje dziecko. Kojot, kiedy dorośnie pełni rolę idealnego pasterza i obrońcy stada kóz. Sam rano wyprowadza stado na pastwisko a wieczorem przygania. Reaguje na bek napadniętej kozy, atakuje napastnika bez względu na to czy jest to kojot czy choćby ....właściciel stada.

Z innych ciekawych obserwacji, potwierdzających znaczenie programowania dzieciństwa są doświadczenia (1971r.) grupy pracowników uniwersytetu kalifornijskiego. Stwierdzili oni, że różne bodźce i zabawa zwierząt we wczesnym dzieciństwie stymulują wzrost i dojrzewanie struktur mózgu. Poddano eksperymentowi szczury i myszy w ciągu 30 dni ich dzieciństwa. Jedne siedziały samotnie w pojedynczych klatkach, nudząc się. Inne wraz z rówieśnikami bawiły się różnymi zabawkami. Kora mózgowa tych drugich była o 6,4% cięższa a także bardziej rozbudowana niż u rówieśników zmuszonych do biernego siedzenia. Liczba rozgałęzień tzw dendrytów odchodzących od poszczególnych komórek mózgu a także liczba synapsów czyli styków nerwowych była u osobników bawiących się znacznie większa.

Prof. Gertruda Hendrix z Uniwersytetu Illinois, sprawdziła doświadczalnie jak można ze źrebięcia, zrobić przyszłego dobrego, uległego człowiekowi wierzchowca. Zaraz po urodzeniu obejmuje źrebię, głaszcze i pieści naśladując klacz, która delikatnie szczypie wargami sierść malca. Tak postępowała przez pierwsze 4 dni bacznie zwracając uwagę na to ażeby nie przejmować całkowitej roli matki, wręcz przeciwnie kreowała się do drugoplanowej ale aktywnej roli “końskiej ciotki”. U Gertrudy Hendrix źrebięta pozostają pod opieką matki ale od pierwszego oddechu znają zapach człowieka. Nieco później badaczka zaznajamia źrebię z innymi ludźmi dzięki czemu nie przywiązuje się ono jedynie do jednego człowieka i darzy zaufaniem wszystkich ludzi.

W kojcu psiaków, zwłaszcza w początkowej fazie ich rozwoju, w pierwszych trzech tygodniach, najważniejszym pedagogiem jest suka, hodowca powinien włączać się w działania wychowawcze, zabawy, nieco później, powiedzmy w trzecim, czwartym tygodniu, z rosnącą w czasie aktywnością. Kontynuacja wspomnianych działań w czasie, a zwłaszcza wzbogacanie, urozmaicanie kontaktów hodowca – szczenięta, jest niebywale ważne i decydujące o dobrym rozwoju osobowości psiaków. Konsekwencje zakłócenia tego cyklu są bardzo niedobre. Potwierdzają to następujące badania ze świata....ludzi. Otóż na podstawie testów dostosowanych do każdego wieku psycholodzy odkryli, że dzieci murzyńskie w Ugandzie, do wieku 12 miesięcy znacznie prześcigały w rozwoju psychicznym swoich rówieśników z USA i z Europy. Po 12 miesiącu następowało załamanie, przewaga znikała i w wieku 3 lat wspomniane dzieci robiły wrażenie tępych i apatycznych. Przyczyna była prosta. Pierwszy rok dzieci w Ugandzie żyją w stałym kontakcie z matką, są noszone na plecach, bawią się z matką, która jest stale obecna, razem śpią. Matka jest na każde skinienie. Po roku urywa się nagle wspomniany kontakt cielesny pomiędzy matką i dzieckiem. Oddany pod opiekę babci lub cioci malec, zamykany jest w ciemnej chacie, bez zabawek i rówieśników. Mroczne otoczenie, pozbawione czegokolwiek co mogło by wzbudzić zainteresowanie dziecka powoduje, że doskonałe rezultaty początkowego rozwoju zostają całkowicie zaprzepaszczone.

Pies żyje znacznie krócej niż człowiek. Dlatego fazy rozwoju osobowości szczeniaka trwają w wymiarze tygodni a nie lat. Przegapienie ich, zignorowanie, pozostawienie po najmniejszej linii oporu (niech się martwi przyszły właściciel) stanowi poważny błąd, nie do nadrobienia, gdyż nie ma to nic wspólnego z ew przyszłą tresurą.
Psami nie da się dowolnie manipulować. Pewne zwrotnice nastawiane są w wieku szczenięcym i to decyduje czy będziemy mieli do czynienia z egzemplarzem nieprzystępnym czy przyjacielskim, skorym do podejmowania zabawy, z gotowością do nawęszania, szkolenia, czy też ta chęć zanikła już w dzieciństwie. Tu nie pomogą żadne, późniejsze metody nauczania.

Dobry, myślący hodowca powinien o tym wiedzieć i w dzieciństwie szczeniąt, bo tylko wtedy jest to możliwe, kreować swoich podopiecznych na pełnowartościowe, inteligentne, doskonale współpracujące z człowiekiem zwierzęta.

Jan Borzymowski
wortal PSY24.PL

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie