Logistyka szczeniąt

Każdy hodowca, który miał przyjemność odchowania szczeniąt ma zapewne swoje doświadczenia w tej dziedzinie. Ponieważ w naszej hodowli mieliśmy szczęście odchować kilka miotów chciałabym się podzielić naszym doświadczeniem. Może komuś ułatwi to przygotowanie się do narodzin szczeniąt, jeśli to będzie pierwszy raz albo wniesie coś nowego dla już doświadczonych. Zachęcam też innych do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami. Zawsze można się czegoś nowego nauczyć i dowiedzieć się jak radzą sobie inni.

Przed kryciem.
O czym należy bezwzględnie pamiętać:
- suka musi być bezwzględnie w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej;
- o odrobaczeniu i aktualnych szczepieniach;
- z rzeczy formalnych – mamy zarejestrowaną hodowlę z przydomkiem, opłacone składki ZKwP (zarówno właściciela suki jak i psa) no i oczywiście uprawnienia hodowlane przyszłych rodziców potwierdzone wpisem w rodowodzie, zakup karty krycia (w oddziale ZKwP), którą wypełniamy i podpisujemy po kryciu.

Ustalmy dokładnie warunki krycia. Ile to kosztuje, czy może właściciel psa chce wziąć w rozliczeniu szczenię. Umowa może obejmować również klauzulę dotyczącą powtórzenia krycia w przypadku, gdy nie urodzą się szczenięta lub będzie ich mało (jak dla średniej w danej rasie). Dowiedzmy się jakie dodatkowe badania są wymagane przez właściciela psa a jeśli sami mamy jakieś wymogi – zgłośmy to jemu wcześniej.

Jeśli nie mamy pewności co do terminu krycia idźmy do weta zrobić badania progesteronu, lepiej określić jego poziom z badań krwi niż z testów. Krew odsyłana jest do laboratorium współpracującym z wetem, jest to istotne dla poprawnego wykonania badania i późniejszej interpretacji wyników. Nie ma nic gorszego niż jechać na krycie, gdzie na miejscu okazuje się, że zainteresowani nie są zainteresowani, termin jest źle ustalony a krycie odbywa się na końcu świata. Narażamy się na dodatkowe koszty i zakłopotanie. Gdyby się tak stało możemy iść do miejscowego weta i zrobić badania. No, jak się już pojechało daleko to trzeba jakoś sobie poradzić.

Randka się odbyła, możemy po ok. 28 dniach pójść na USG aby sprawdzić wstępnie czy była udana. Poinformujmy o tym właściciela psa, on też jest stroną zainteresowaną.
Możemy, mając zarejestrowaną hodowlę, zapisać się do Klubu Hodowców. Takie kluby są przy firmach dystrybuujących karmę dla psów. Jeśli naszą sunię karmimy karmą od danego producenta a on ma taką ofertę dla hodowców, skorzystajmy z niej. Mamy wtedy możliwość zakupu karmy po preferencyjnych cenach i w przypadku narodzin szczeniąt na otrzymanie gratisowych wyprawek dla nich. Jest to z reguły 1 kg opakowanie karmy i jakieś gadżety. Dla przyszłych właścicieli jest to miła niespodzianka a my możemy wykazać się zaradnością i myśleniem on nich wcześniej niż oni sami wiedzą, że o nich myślimy. Wszyscy lubią prezenty….


Przygotowania do porodu.
Przed porodem można sunię delikatnie umyć i jeśli ma długie futro obciąć je. Wycinamy futerko na brzuchu aby szczenięta w drodze do jedzenia się nie plątały a nam łatwiej będzie dostawiać świeżo urodzone maluszki do sutków. Skracamy też futro w okolicach skąd szczeniaczki wychodzą na świat i na tylnych łapach. Ułatwi to obserwację narodzin i utrzymanie czystości suni.

Kojec czy specjalne posłania to rzecz gustu. My mamy drewniany, porządny kojec bo też i szczenięta gordonów są dość ruchliwe i ekspansywne. Mamy możliwość zorganizowania „pokoju dla szczeniaczków” czyli mają swój pokój i mogą robić w nim co chcą. Na podłodze wykładzina PCV. Ponieważ mamy parkiety - pod wykładziną jest warstwa grubej tektury, gazety i folia malarska, wszelkie łączenia są sklejone silikonem lub klejem montażowym (żadne supertaśmy się nie sprawdziły). Wykładzina jest wywinięta na listwy przypodłogowe i przymocowana z zewnątrz drewnianymi listwami.

Warto przed planowanym porodem zacząć zbierać gazety (prasa nie lakierowana). Przy licznych miotach przetwórstwo cieczy jest dość duże i lepiej żeby ich nie zabrakło. Do tego porządny mop do sprzątania. Do zmywania podłogi zwykłe płyny czyszczące (nie jakieś żrące, z chlorem) i zwykły ocet, którego dodanie niewielkiej ilości eliminuje grzyby. Do zbierania kupek można nabyć najbardziej tani papier toaletowy. Niezbędne są też worki na śmieci i podręczny kosz ale aby nie stał w zasięgu szczeniąt. Zapas proszku do prania najlepiej „do białego”, dopiorą się z czasem wszelkie plamy.

Zbieramy materiały do wyścielenia kojca. Ja część takich wyściełanek mam ze starych pościeli, część z materiałów pościelowych znalezionych w szafie babci ( z czasów osobistego szycia pościeli) a część kupiłam jako tzw. pościel na wagę na jakimś targu (po 2 zł za duże flanelowe prześcieradła, które oczywiście porządnie wyprałam). Lepiej mieć zapas niż latać i prać co chwilę. Dobrym patentem są maty dla szczeniąt. Są to takie kawałki mechatej wykładziny, która nawet jak jest posiusiana to z wierzchu jest sucha. Oczywiście też trzeba to prać, bo to że suche nie znaczy, że czyste ;)

Warto mieć wagę elektroniczną do ważenia maluszków, przy czym miskę wagi przyklejmy do tej części na której stoi – ruchliwe, większe szczeniaki mogą z niej wypadać i stawiajmy wagę na podłodze a nie na stole, w razie co upadek dla pieska będzie mniej bolesny. Dobrą porą do ich ważenia jest moment zaśnięcia po najedzeniu – nie będą tak ruchliwe. I zamknijmy gdzieś na ten czas sunię – szczenięta czując mamę w pobliżu, nawet jak jeszcze nie widzą, od razu się wybudzają i wiercą.


Poród.
Jeśli nie masz doświadczenia a poród się zbliża, dobrze mieć znajomych, którzy wiedzą coś o tej radosnej chwili i są chętni udzielić wsparcia. Niewątpliwie trzeba poczytać lub popytać weta jak to ma być, co jest najważniejsze, na co zwracać uwagę, co nas może zaniepokoić a jakie objawy powodują jazdę na sygnale do weta. Wszelkie poradniki zalecają na ten moment spokój i ciszę w otoczeniu przyszłej mamy. No i spróbujmy się nie denerwować, cóż za banalne stwierdzenie. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy przychodzi ta chwila trudno zapanować nad emocjami, chcielibyśmy pomóc suni i zrobić COŚ, tylko co? Dać jej święty spokój najlepiej, głaskać, obserwować objawy, mierzyć temperaturę i nie dostawać napadów paniki. Naszego weterynarza powiadomić wcześniej o terminie porodu i ewentualnym dzwonieniu po poradę (ale bez przesady), w razie co spisać sobie telefon do jakiegoś pogotowia weterynaryjnego albo lecznicy działającej 24 godziny na dobę. I czekać…

Oczywiście kojec/posłanie przygotowane. Możemy postawić w pobliżu miskę z wodą żeby suka miała blisko. Możemy też przygotować strzykawkę aby jej wodę delikatnie podać do kieszonki w policzku jeśli będzie zbyt zmęczona aby wstać do miski.
W pobliżu miejsca porodu dobrze przygotować sobie stanowisko akuszerskie. Zgromadzić tam wszystko co wydaje się nam potrzebne do sprawnej obsługi suni.

Akcesoria w zasięgu ręki typu: waga, zdezynfekowane nożyczki, jeśli nie wiemy jak przerwać pępowinę szczeniaczkowi, jodyna, bawełniana nitka do podwiązywania pępowiny (ok. 1- 1,5 cm od brzuszka), kolorowe wstążeczki jeśli szczenięta są umaszczone jednolicie a chcemy wiedzieć po kolei jak się rodziły, jakaś kartka i coś do pisania do zapisywania wagi kolejnych szczeniąt, kosz na śmieci.

Do wycierania suni i szczeniaczków: można kupić w aptece ligninę w dużych arkuszach (zakupiona 1 paczka starczyła nam na 5 miotów). Ligninę trzeba rozłożyć na pojedyncze arkusze i poskładać (są dość duże) na 2 lub 4 i ułożyć pod ręką, żeby się nie szarpać w czasie akcji. Można też użyć ręczników jednorazowych (zwłaszcza do wycierania delikatnych maluszków) ale lignina jest ekonomiczniejsza (wycieranie suki i legowiska).

Na urodzone szczeniaczki można przygotować jakiś pojemnik np. kosz czy nawet miskę oczywiście wyścielone czymś miękkim, do środka wkładamy poduszkę elektryczną w jakiejś folii (dla uniknięcia jakiegoś zwarcia) lub delikatnie ciepły termofor albo butelkę z ciepłą wodą. System nagrzewczy przykrywamy i dopiero na tym kładziemy szczeniaki. W pojemniku musi być tyle miejsca aby one same mogły sobie wybrać, gdzie chcą leżeć – bliżej czy w dalej od źródła ciepła.


Po porodzie.
Jak już ochłoniemy po szczęśliwym zakończeniu całej akcji, doprowadźmy sunię do czystości. Nie musimy jej kąpać ale porządnie wytrzyjmy ją mokrym ręcznikiem, na kąpiel przyjdzie czas jak już suka się uspokoi i wyciszy po porodzie. Wycieramy okolice ogonkowe i łapy suni po spacerach aby nie wnosiły do kojca brudu. Nasze sunie absolutnie nie chciały opuszczać swoich dzieci. Karmienie i pojenie odbywało się w kojcu (podstawianie miski pod pysk – bo przecież „…jestem zajęta dziećmi i nie mogę się ruszyć”). Do picia dostawały bawarkę osłodzoną miodem. Potrafiły wypić jej naprawdę dużo. Z jedzeniem też nie było specjalnych kłopotów choć zdarzały się incydenty. Po jedzeniu u jednej z suk występowały wymioty. Ponieważ szczenięta były malutkie nie podejrzewałam o próby ich dokarmiania. Dopiero dokładne zbadanie, co z suni wyleciało, rozwiązało zagadkę. Sunia wylizywała szczenięta, posłanie i siebie jednocześnie zlizując swoje kudełki. Te skłębione włosy zatrzymały się w żołądku i powodowały wymioty. Od momentu wykrycia tego faktu pilnowaliśmy wylizywania a jedzenie dla suni było maksymalnie rozdrobnione i namoczone. Przy wcześniejszym miocie sunia nie chciała jeść i ktoś poradził podanie puszki pokarmu dla kotów. Jest ono bardziej aromatyczne i faktycznie po 2 takich dawkach (2 posiłki z puszek) suka „załapała” apetyt i było po problemie.

Generalnie nie powinno się karmić psów kocim jedzeniem ale w tym wypadku sposób okazał się skuteczny. Suka ze szczeniętami musi być traktowana na specjalnych warunkach. Nasza starsza suka ma już doświadczenie i w zasadzie nie wymagała jakiegoś specjalnego nadzoru. Młode suki są często mocno rozemocjonowane. Dobrze jest dyskretnie obserwować zachowanie takiej młodej mamy i pomóc jej. Przy licznym, kręcącym się miocie trzeba pomóc jej ułożyć się do karmienia aby uniknąć przygniecenia szczenięcia. Z czasem sama nabierze doświadczenia i będzie umiała ocenić, gdzie, kto się kręci i jak się ułożyć. Przy dużych miotach trzeba podzielić szczeniaczki na grupy. My dzieliliśmy na mniejsze i większe. Mniejsze były dostawiane pierwsze potem większe. Takie dyżury są może uciążliwe ale ułatwiają suce opiekę i karmienie, bez przepychanek szczeniąt i zbytniej jednorazowej eksploatacji. Dostawienie od razu np. 10 szczeniąt powoduje, że większe odpychają mniejsze i zajmują od razu bardziej mleczne sutki. Nie zawsze też suka ma tyle sutków i najsłabsze mogą być głodne bo nie będą miały okazji dopchać się do jedzenia.

Rosnące szczenięta to coraz dłuższe ich pazurki i podrapany brzuch ich mamy. Można między karmieniami przecierać brzuch ciepłą wodą a gdy wyschnie posypać Alantanem w pudrze, delikatnie go wetrzeć i otrzepać nadmiar.


Podrośnięte szczeniaczki.
Od początku życia szczeniąt kontrolujemy ich wagę. Robimy sobie tabelki i do momentu gdy zabraknie skali na wadze, ważymy. Początkowo codziennie później (ok. 2 tygodni) co 2 dni. Wszystkie nasze mioty były ważone i wiemy, dzięki temu, jaka jest średnia waga na dany moment życia szczeniaka, jak dany miot rośnie, które szczenię odbiega od normy i trzeba je intensywniej dokarmiać.

W 3 tygodniu życia zaczynamy dokarmiać szczenięta kaszką mleczno-ryżową. Początkowo każdego indywidualnie ze spodeczka, pilnujemy aby nie wciągał kaszki nosem dosłownie. Powoli i cierpliwie. Co zrobić aby nie zbankrutować na kaszce? Duże mioty ras średnich i dużych jedzą kaszki dość duże ilości. Opakowanie kupione w sklepie starcza wraz ze wzrostem szczeniąt na małą przekąskę. Dobrym rozwiązaniem jest znalezienie producenta i zapytanie czy można kupić np. kaszkę, która jest końcówką jakiejś serii i początkiem następnej i ma pomieszany smak. Dla szczeniąt nie ma to znaczenia a kupno takiego wielkiego wora po niższej cenie jest dużą oszczędnością.

Około 4 tygodnia, gdy pieski mają już małe ząbki, zaczynamy przyzwyczajać maluchy do suchej karmy. Namaczamy ją dokładnie i pojedynczo dajemy najpierw po kilka sztuk jednorazowo. Po 2 dniach nakładamy już taką rozmoczoną karmę do misek, zalewamy rozrobioną kaszką i robimy ze szczeniaczków okrąglutkie kluski.

Podrośniętym psiakom, jeśli mamy taką możliwość, można podzielić wybieg na różne części funkcjonalne. Nasze śpią w kojcu a poza nim mają toaletę z gazetami i plac zabaw zamieniany czasowo na stołówkę. Na noc pod gazety warto podłożyć jakieś tektury, które wchłoną większe ilości moczu. Zwracajmy uwagę jednak jakie są to opakowania. Nie mogą być po jakimś mięsie, pobrudzone jego resztkami czy owocach, zwłaszcza egzotycznych, które są traktowane w dojrzewalniach chemią. W dzień na plac zabaw też połóżmy jakieś prześcieradło, bo jak jakiś rozbawieniec nie zdąży na gazety to reszta nie będzie się taplać w jego kałuży, bo wsiąknie ona w materiał. Miski to kupione na wagę ciężkie, gliniane, polewane naczynia. Zwykłe miski są dość lekkie a szczenięta w amoku jedzenia włażą w miski, przepychają się, rozlewają. Ciężkie naczynia nie wywrócą się tak szybko nawet jak szczenięta są już duże. Misek musi być na tyle dużo aby psiaki miały do nich swobodny dostęp i aby jedzenia starczało dla wszystkich. Po każdym posiłku trzeba wytrzeć szczeniaki wilgotnym ręcznikiem. Można też, jak już są suche, delikatnie je wyczesywać.

Przyzwyczaja to szczenięta do późniejszych zabiegów pielęgnacyjnych, oswaja z człowiekiem i z dotykiem, jest stymulacją szczeniąt. Szczenięta jak najczęściej powinny być obiektem naszego zainteresowania. Bierzmy je na ręce, głaszczmy, mówmy do nich. Nasze szczeniaki wypuszczamy partiami na mieszkanie. Początkowo jest to dla nich duże przeżycie, szybko jednak przyzwyczajają się do „dziwnych” przedmiotów, np. fotela, większej przestrzeni. Zwiedzają, pod kontrolą, coraz dalsze miejsca. Dzięki temu nabierają pewności i zaspakajamy ich dziecinną ciekawość świata. Do zabawy dajemy zabawki, które łatwo umyć. Nawet kubek po jogurcie czy serku jest bardzo fajną zabawką. Dopóki szczeniaki mają małe ząbki nie mają siły aby porozrywać je i połknąć jakieś fragmenty czy się skaleczyć o ostre ich brzegi. Ale to wszystko musi być pod kontrolą.

I tak, wcale nie powolutku - bo co miłe szybko się kończy, szczenięta dorastają i opuszczają nasz dom. A my, pakując wyprane posłanka, prześcieradła i kocyki, demontując kojec i „pokój szczeniąt”, snujemy plany na przyszłość i marzymy o następnym miocie uroczych gordonów.

Życzę tylko szczęśliwych i wesołych przeżyć związanych ze szczeniętami i sukcesów hodowlanych.

Agnieszka Mordwa
Hodowla seterów szkockich „Klan Basów”
WORTAL PSY24.PL

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie