Żaden chyba aspekt doboru hodowlanego nie budzi tyle kontrowersji, co kojarzenie ze sobą osobników blisko spokrewnionych. Z jednej strony w inbredowaniu upatruje się przyczyn wszelkich występujących u psów chorób, z drugiej widzi w nim cudowną receptę na wyprodukowanie miotu championów podobnych do wybitnego dziadka - a prawda pewnie leży jak zwykle gdzieś pośrodku, dlatego warto przyjrzeć się faktom i spojrzeć na sprawę z punktu widzenia genetyki.
W pierwszym rzędzie uświadomić sobie trzeba, czym tak naprawdę są psy rasowe i w jaki sposób powstały rasy. Istotą rasy jest, by potomstwo jej przedstawicieli było jak najbardziej jednorodne, by typowe dla cechy rasy były wysoko odziedziczalne - po szczeniaku oczekujemy, iż z dużym prawdopodobieństwem zaprezentuje cechy typowe dla swojej rasy. Z kolei wysoką odziedziczalność cech i wyrównanie typu otrzymać możemy dzięki możliwie wysokiej homozygotyczności (patrz: podstawowe pojęcia genetyki). Regułą przy formowaniu ras było oparcie ich na niewielkiej grupie założycielskiej, gdzie potomstwo było ze sobą kojarzone w bliższym czy dalszym pokrewieństwie, ponieważ właśnie taka hodowla jest najkrótszą drogą do utrwalenia cech. W praktyce okazuje się więc, że nawet będąc zwolennikiem kojarzenia osobników kompletnie ze sobą nie spokrewnionych, hodując psy rasowe musimy siłą rzeczy kojarzyć psy o mniej czy bardziej podobnym pochodzeniu. Rzecz jasna może to być pokrewieństwo różnego stopnia, wspólni przodkowie pojawić się mogą w odległych pokoleniach rodowodu, najczęściej jednak wciąż krzyżuje się osobniki mieszkające na tym samym obszarze, np. w danym kraju. Jak pisze Barbara A. Brooks i Sherry E.Wallis w "The Alaskan Malamute Yesterday and Today", w przypadku alaskan malamutów, będących rasą stosunkowo młodą (psy w tym typie hodowano od tysięcy lat, ale rasę w AKC zarejestrowano niedawno i użyto ograniczonej liczby osobników), cofając sie w rodowodach szybko dojdziemy do powtarzających się w nich psów. Zarówno linia Kotzebue jak i M'Loot zaczęły się od skojarzeń outcrossowych, ale żeby utrwalić to, co udało im się osiągnąć w hodowli, hodowcy ci szybko zaczęli stosować skojarzenia krewniacze.
Jest jednak i druga strona medalu, mianowicie nie można bez końca zawężać puli genowej w celu fenotypowego i genotypowego ujednolicenia, ponieważ różnorodność genowa jest ewolucyjnym narzędziem adaptacji do środowiska. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku ujawnienia się uwarunkowanych genetycznie schorzeń.
Podstawowym zarzutem wobec hodowli w pokrewieństwie jest zawężanie puli genowej. Nic bardziej mylnego! Do zawężania puli genowej populacji danej rasy przyczynia się raczej nadmierne używanie wciąż tych samych, najbardziej popularnych reproduktorów. To nie inbreeding czy linebreeding powoduje znikania genów z puli, ale selekcja - używanie bądź nie używanie potomstwa w hodowli. Jeśli jedni hodowcy prowadzą skojarzenia na psy, które im się podobają, a inni hodowcy na inne psy, które akurat oni preferują, wtedy w skali rasy pula genowa się nie zawęża i konieczna zmienność genetyczna jest zachowana.
To, że w inbredzie żadne geny nie znikają, ilustruje schemat poniżej. Przedstawia on teoretyczne skojarzenie, w którym rozpatrujemy 4 dziedziczone cechy. Ze skojarzenia tego mamy cztery szczenięta o czterech możliwych w takim skojarzeniu genotypach. Ojciec szczeniąt jest homozygotyczny pod względem 50% swoich cech, matka w 75%. Możemy przypuszczać, że matka jest bardziej zinbredowana niż ojciec. Ciemniejszym kolorem zaznaczono geny dominujące, jaśniejszym - recesywne.
Podstawową zasadą genetyki populacji jest że częstotliwość występowania genów w pokoleniu potomstwa jest takie same jak w pokoleniu rodziców, bez względu na stopień homozygotyczności rodziców i rodzaj skojarzenia, bez względu na to czy to będzie outcross, skojarzenie na linię czy inbred. Geny nie pojawiają się i nie znikają, ale jedynie ulegają rekombinacji - u potomstwa występują geny rodziców ale ułożone w nowym porządku.
Spójrzmy na pierwszą parę genów obojga rodziców. Ponieważ oboje rodzice dysponują identycznym homozygotycznym kompletem genów dominujących, taki sam komplet genów otrzyma ich potomstwo w każdej możliwej rekombinacji. Homozygotyczna jest także trzecia para genów u obu rodziców, jednak tu ojciec ma parę genów recesywnych, a matka parę genów dominujących. Ponieważ każde szczenię otrzymuje w danej parze jeden gen od ojca i jeden od matki, więc musi w tym przypadku być zawsze heterozygotyczne. Jeśli w naszym przykładzie żółty gen odpowiedzialny byłby za rudy kolor sierści, a pomarańczowy warunkowałby czarne umaszczenie, to wszystkie szczenięta z tego skojarzenia byłyby czarne i jednocześnie byłyby nosicielami genu rudego umaszczenia.
Przyjrzyjmy się teraz drugiej parze genów - ojciec jest heterozygotą, a matka homozygotą recesywną. Od matki szczenięta mogą otrzymać jedynie gen recesywny, od ojca z kolei połowa szczeniąt otrzyma gen recesywny, a połowa dominujący. Załóżmy, że ta para genów odpowiada za kolor malamuciego oka. W tym wypadku po żółtookiej matce (cecha recesywna) i brązowookim ojcu (cecha dominująca) będącym nosicielem cechy żółtych oczu urodzi się troje szczeniąt żółtookich i jedno o oczach brązowych.
Najbardziej dla nas interesująca jest ostatnia para genów. Przyjmijmy, że w naszym hipotetycznym skojarzeniu odpowiada ona za długość włosa. Oboje rodzice są heterozygotami, mają prawidłowy dla rasy krótki włos, jednak niosą gen długiego włosa. W możliwych czterech rekombinacjach trzy będą również heterozygotami jak rodzice, natomiast czwarte szczenię będzie homozygotą recesywną i będzie długowłose.
Wróćmy jednak do inbredu i zawężania puli genowej. Jak pokazuje powyższy schemat, geny rodziców nie zniknęły, a jedynie uległy rekombinacji. Jeśli jednak do dalszej hodowli wybrany zostałby pies D, a jego rodzeństwo nie byłoby rozmnażane, częstotliwość występowania genów w rasie uległaby zmianie. Ponieważ pies D nie ma ciemnozielonego genu w drugiej parze i ciemnoniebieskiego genu w parze czwartej, częstotliwość występowania tych genów w rasie zmniejszyłaby się. Zastąpione zostałyby przez częściej występujące geny jasnozielony i jasnoniebieski, a to zawęziłoby pulę genową i zmniejszyło zmienność genetyczną w rasie. Rozmnażając wyłącznie długowłose malamuty sprawilibyśmy, że gen krótkiego włosa całkowicie zniknąłby z puli. Oczywiście psy mają w rzeczywistości więcej niż cztery pary genów i nadmierne używanie w hodowli psa D jako reproduktora może wpłynąć na częstotliwość występowania tysięcy genów. Jest to jednak kwestia selekcji i nie ma znaczenia, do jakich typów skojarzeń używać będziemy dalej naszego psa D, a jedynie jak często będzie on używany.
Paradoksalnie do zawężania puli genowej bardziej niż inbred przyczynia się ciągłe outcrossowanie. Wciąż mieszając między sobą wszystkie linie w rasie eliminuje się różnice między tymi specyficznymi liniami i co dalej za tym idzie różnice między osobnikami, co udowadniają studia nad rzadkimi rasami, gdzie stosowano takie praktyki. Utrzymywaniu różnorodności genetycznej służy utrzymywanie różnych zdrowych linii, gdzie hodowcy od czasu do czasu wprowadzają geny z zewnątrz outcrossując a później znów wracają do swoich linii. Notabene jest to praktyka zbliżona najbardziej do schematu obowiązującego w naturze, gdzie osobniki danego gatunku rozmnażają sie wewnątrz grupy z danego obszaru, od czasu do czasu kojarząc się z osobnikami migrującymi z innych terenów.
Inbred powszechnie obarczany jest odpowiedzialnością za pojawianie się groźnych dziedzicznych schorzeń. Czy słusznie? Odpowiedź nie jest prosta. Krewniacze kojarzenie nie tworzy genów odpowiedzialnych za wady eksterieru czy choroby, a jedynie pozwala ujawnić się tym genom, które obecne były u przodków. Obecne, lecz niewidoczne - zamaskowane przez działanie genów dominujących. Zapytać tu można, czy właściwym jest ryzykowanie takich skojarzeń. Z jednej strony jest to ryzyko dla szczeniąt, które mogą mieć wady, z drugiej jednak jest to właśnie szansa na wyeliminowanie tych wad w populacji, ponieważ właśnie przez takie skojarzenia możemy je ujawnić i starać się eliminować z hodowli. Inbreeding może zwiększać tendencję do ujawniania się zaburzeń kontrolowanych nie przez pojedynczą parę genów lecz przez większą ich grupę, takich jak dysplazja czy dziedziczne wady serca. Dopóki nie masz rzetelnej wiedzy, jakie były efekty kojarzeń na linię na przodków, którymi jesteś zainteresowany, inbredowanie na nich naraża szczenięta i ich nabywców na olbrzymie ryzyko wystąpienia wad genetycznych. Badania wykazały, że spowodowane przez inbreeding słabe zdrowie czy niska żywotność są ściśle powiązane z ilością szkodliwych genów recesywnych. Pewne linie doskonale się rozwijają dzięki inbreedingowi, a inne nie - wszystko zależy od tego, co też się kryje w genach danej linii. Inbred jest niewątpliwie techniką hodowlaną zarezerwowaną dla najbardziej doświadczonych hodowców i nie chodzi tu o ilość miotów czy to od ilu lat ma się hodowlę, ale o gruntowną wiedzę z dziedziny genetyki i hodowli oraz doskonałą, dogłębną znajomość psów z danej linii. Do katastrofy prowadzić może myślenie typu "ojciec mojej suki był pięknym interchampionem, więc jeśli pokryję ją jego synem, urodzą się równie piękne przyszłe interchampiony". Nieprzemyślany inbred może stać się prawdziwą katastrofą hodowlaną. By ryzykować takie skojarzenie musimy doskonale poznać psy z wielopokoleniowego rodowodu, musimy znać wyniki wcześniejszych linebreedingów na tego psa, musimy być pewni, że wśród przodków czy rodziny tego psa nie zdarzały się wady warunkowane genami recesywnymi. Co nota bene nie jest łatwe, ponieważ łatwiej zauważyć na wystawach udane egzemplarze z danego skojarzenia niż dowiedzieć się o mniej udanym, chorym czy eksterierowo wadliwym ich rodzeństwie. Tendencja do chwalenia się udanymi skojarzeniami i przemilczania pojawiających się wad sprawia, że hodować musimy trochę "po omacku", bez cennych informacji, jakich udzielić by nam mogli inni hodowcy - bezpośrednio bądź przez klub rasy, zbierający rzetelne informacje z przeglądu miotów i przeglądów hodowlanych.
Często usłyszeć można, że zinbredowane mioty są mniej liczne, a szczenięta z nich pochodzące mają słabsze zdrowie i są mniej żywotne. Jeśli szczenięta są homozygotami, ale homozygotyczność tych genów nie jest szkodliwa, inbred nie ma wpływu na zdrowie. Jeśli jednak rodzice są nosicielami genów letalnych, to ich homozygoty giną jeszcze w życiu płodowym lub krótko po narodzinach i wtedy faktycznie mamy do czynienia z mało licznym miotem bądź zgonami szczeniąt po narodzinach. Liczny, silny i zdrowy miot z inbredowego skojarzenia może więc nam sugerować, że rodzice nie niosą szkodliwych genów - dlatego najlepsze szczenięta z takiego skojarzenia mogą mieć podwójną wartość w hodowli, jako że charakteryzują się nie tylko wynikającą z inbredu większą prepotencją, ale także mniejsze jest prawdopodobieństwo, że niosą szkodliwe geny.
Jana Wiśniewska