Psy

Amerykańscy biolodzy, Raymond i Lorna Coppinger przed kilku laty postawili tezę, ze to nie człowiek udomowił psa, ale pies udomowił się sam. Odepchnięte przez stado wilki włóczyły się w pobliżu ludzkich siedlisk z nadzieją na znalezienie czegoś do jedzenia, a żeby przeżyć, musiały być przyjazne, zwracać uwagę na ludzkie obyczaje i mieć „oczy dookoła głowy”. Prof. Csanyi powiedział, ze wilk musiał rozwinąć u siebie zrozumienie społeczne – i to mu się udało.

Od tysięcy lat pies całą swą uwagę kieruje na sygnały człowieka, czego nie robi żadna inna istota – żadna nie rozwinęła umiejętności odczytywania jego sygnałów i ukierunkowania na nie swojego zachowania. Nawet szympansy, z którymi mamy tyle wspólnego, są w tym znacznie słabsze (Tomasello, Max-Planck) Niech przykładem będzie takie badanie: w kubeczku schowano smakołyki, krótkie skinięcie głową w stronę kubka wystarczy psu, by je znaleźć, nawet, jeśli człowiek kieruje się w stronę kubka pustego. Coś takiego potrafi wykonać tylko 2 na 11 szympansów.
Ale jak to się opłaca!

Przodek naszego psa walczy o przeżycie. Wilczą populację na świecie oblicza się na 130tys sztuk. Setki milionów psów od czasu unii z człowiekiem toczy (bardziej lub mniej, oczywiście) dobre życie przy boku silniejszego partnera. Jest to niespotykana w naturze symbioza pomiędzy, bądź co bądź, konkurentami do talerza!
Fascynująca wymiana, w którą pies wkłada swe oddanie, a człowiek opiekę, dach nad głową i pożywienie – win-win!

Psia inwazja w ludzki świat zaczęła się prawdopodobnie ok. 15 tys lat temu we wschodniej Azji, przy czym zoolog z kalifornijskiego uniwersytetu, Robert K.Wayne uważa, że wydarzyło się to przynajmniej 25.000 lat wcześniej. Tak czy inaczej, było wystarczająco dużo czasu na współewoluowanie.

Uczucie psa do człowieka jest bezwarunkowe, Csanyi pokazał to w prostym doświadczeniu: trzynaście wilcząt i 12 szczeniąt zostało tuż po urodzeniu odebranych matkom i oddanych opiekunkom, które je karmiły, pieściły, spędzały z nimi 24 godz na dobę, nawet śpiąc z nimi we wspólnym łóżku. Po paru tygodniach umieszczono szczeniaki na nieznanym im podłożu, w pomieszczeniu, na którego krańcu ustawiono kobietę i spokojną sukę owczarka belgijskiego. Przerażone szczenięta szukały pomocy – wilczki najczęściej u suki, psiaki u kobiety…

Nawet nieświadome sygnały człowieka są przez psy wychwytywane – neurobiolodzy z uniwersytetu na Florydzie wykazali, że psy wyczuwają atak epileptyczny u człowieka na minuty przed jego wystąpieniem. 11% psów należących do epileptyków potrafi ostrzec swojego pana, że atak się zbliża.

Pies poradził sobie z odcyfrowaniem naszego kodu zachowań. Jego bazą obserwacyjną jest rodzina, w której żyje, biotopem jest dom, w którym mieszka. W tym otoczeniu tworzy się na podobieństwo człowieka i rozwija takie sposoby zachowań społecznych, które, jak uważa Csanyi, coraz bardziej przypominają zachowania pana czy pani. Csanyi twierdzi, ze pies znajduje się obecnie w stadium „przedludzkim”.

Inteligentne skądinąd szympansy walczą o władzę – a pies rozwinął zdolność do podporządkowywania się, do włączenia się w plemię i do podziału pracy. Potrafi nawet różnicować polecenia i swoje posłuszeństwo dopasowywać do ich stopnia. Naczelne konkurują o wszystko, a jeśli zdarza im się współpracować, to głównie w obszarze najbliższej rodziny – psy i ludzie wykraczają poza „egoizm genowy”, mając na oku dobro grupy – grupy nie tylko nie rodzinnej, ale przecież międzygatunkowej.

Csanyi uważa, że pies nie jest już zwyczajnym zwierzęciem, lecz istotą sztuczną. Głównie dlatego, ze nie traktuje człowieka, jak dotąd uważali badacze, jako zwierzę przewodnie, lecz ma do niego stosunek, jak dziecko do rodzica. W sytuacjach lęku, opuszczenia, samotności, dorosłe psy zachowują się jak opuszczone dzieci.

Pewny pokarm z ręki człowieka pozwolił psu na rezygnację z polowania. Codzienne zabawy z człowiekiem, jak uważa Marc Bekoff z Uniwersytetu w Colorado, wzbogaciły repertuar psich zachowań. Bekoff stwierdził, ze psy zachowują chęć do zabawy, ciekawość i zdolność do uczenia się także w dojrzałym wieku – w przeciwieństwie do wilków. To może oznaczać, ze w zabawie pies podpatrzył także ludzką zdolność do abstrakcji. Tylko psy i ludzie są w stanie rozumieć i kierować się rytuałami i regułami, twierdzi Csanyi. Przeprowadził test, w którym psy miały znaleźć ukrytą za parawanem piłeczkę. Posłusznie przeszukiwały schowek za schowkiem i nawet wtedy, gdy widziały, jak badający chowa piłkę do torby, jeszcze raz szukały za parawanem, ponieważ wierzyły, że tego wymaga reguła zabawy. To badaczy nie zdziwiło – zdziwienie przyszło potem. Powtórzono to samo badanie, tym razem jednak badane były dzieci i studenci. 80% dzieci i 50% studentów wierzyło bardziej rytuałowi niż świadectwu własnych oczu!

Csanyi sądzi, że psia miłość do reguł może umożliwić psu dialog z człowiekiem. Pies układa wzorce zachowań mające sprawić, że zostanie zrozumiany. 20-30% takich rytuałów, może już przedstawić prymitywny system komunikacji. Już dziś psy rozumieją średnio 30 słów z naszego języka. Wilk dysponuje ok. 60 rozmaitymi gestem mimicznymi, dla psa pozostałą niewielka cząstka tego bogactwa. Dorot Feddersen-Petersen zauważa, że mimika stada pudli czy retrieverów jest śmiesznie uboga – natomiast zupełnie inaczej ma się sprawa z wokalizacją. Csanyi sądzi, że szczekanie nie jest niczym innym, jak próbą naśladowania ludzkich dźwięków. Wilk szczeka oszczędnie i jednotonowo, wokalizacja u psów jest na tyle bogata, że może stanowić podkład pod system podobny do mowy.

Sophia Yin z Kalifornii przeanalizowała spektrogram na który składa się ponad 4600 wydawanych przez psy dźwięków. Badaczka potrafi określić z 80% trafnością, do jakiej sytuacji się konkretne dźwięki odnoszą. Do wypracowania prymitywnego systemu lingwistycznego potrzeba 200 słów. Papugi i małpy, jak dotychczas, mają tylko 150.

Tyle na temat naszej współewolucji. Warto teraz się zatrzymać przy tym, co my, jako ludzie, dostajemy od psów. Pełnię możliwości mają oczywiście ci właściciele, którzy traktują psy zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi. Bo tak, jak można z cała pewnością powiedzieć, że psy są dobre dla ludzi, tak w odwrotną stronę bywa z tym gorzej. Silke Wechsung, psycholog z Bonn przeprowadziła obszerne badania relacji między ludźmi a psami. W wyniku przeprowadzonego studium wyodrębniła trzy typy właścicieli psów ( podejrzewam, że przeprowadzając badania w Polsce znalazłaby ich więcej, szczególnie biorąc pod uwagę społeczność wiejską).

Najliczniejszy typ (43%) to właściciel ściśle związany z naturą i społeczny. Zajmuje się psem aktywnie, jest kontaktowy, lubi poprzez psa poznawać nowych ludzi. Dysponuje dużą wiedzą na temat trzymania psów i stara się swojego czworonoga dobrze wychować. Bardzo ważni są dla niego ludzie i ich dobro. Relację pies-człowiek w tym układzie ocenia się wysoko.

Typ drugi (22%) to właściciel ukierunkowany na prestiż. Za pomocą psa wzmacnia swoją samoocenę i obraz w oczach innych. Jak się w tym ma pies, nie interesuje go zbytnio, psie potrzeby nie są dla niego istotne. Ma skłonność do uczłowieczania psa i jego potrzeb, a to uniemożliwia dobry, partnerski związek.

Typ trzeci (35%) jest zafiksowany na psie. Pies jest dla niego wszystkim, całą jego uwaga jest poświęcona psu, przy czym psa nie uczłowiecza. W efekcie jakość relacji można określić dość wysoko. Nawet, jeśli właściciel woli zwierzęta od ludzi, w przestrzeni publicznej zachowuje się odpowiedzialnie i nie chce nikogo zachowaniem swojego psa obciążać.

Według badaczy psy (a także koty) zaspokajają następujące potrzeby ludzi:

  • partnerstwo, przyjaźń, towarzyskość
  • radość i zadowolenie z życia
  • pobudzenie społeczne, unikanie nudy i samotności
  • zmiany, odwracania uwagi od codziennych kłopotów i chorób
  • sympatia, czułość
  • przytulność, atmosfera
  • przejęcie zobowiązań i odpowiedzialności
  • aktywny styl życia
  • spokój, uspokojenie
  • Piękno, atrakcyjność, elegancja
  • uznanie, prestiż
  • ochrona i poczucie bezpieczeństwa
  • porządek dnia
  • nawiązywanie kontaktów społecznych

Wiadomo, że ochrona zwierząt i dbałość o nie i wielorakie pozytywne oddziaływanie zwierząt na ludzi to dwie strony tego samego medalu. Zwierzęta domowe mogą dać ludziom bardzo wiele, jeśli ci są gotowi do stworzenia z nimi pozytywnego i partnerskiego związku. Każde zaniedbanie przynosi niekorzystne efekty,

Oczywiście nie można zakładać, ze wystarczy sprawić sobie psa, żeby natychmiast życie zmieniło się na lepsze. Trudno przepisywać zwierzęta jako receptę na poprawę zachowania dzieci czy rozproszenie samotności. To, jakie warunki osobowe, psychologiczne, pedagogiczne, medyczne, demograficzne, ekologiczne, polityczne, ekonomiczne, a także kulturalne i religijne muszą być spełnione, by ludzkie życie rzeczywiście ulegało poprawie jest wciąż przedmiotem badań. Można jednak powiedzieć, ze zmniejszenie codziennych kłopotów i ich psychosomatycznych konsekwencji następuje wraz z:

  • Pozytywną jakością relacji człowiek-zwierzę
  • Sytuacyjnym centralnym usytuowaniem zwierzęcia
  • Pozytywnym bilansem psychologicznym dobrostanu (relacją między radościami a kłopotami codzienności)
  • Społecznym „wsparciem” ze strony psa
  • Wymiarowi, w jakim zwierzę odciska się na życiu osobistym
  • Wymiarem wiary w redukujący stres wpływ zwierzęcia

Zwierzęta czują się dobrze i rozwijają swoje psychologiczne oddziaływanie, jeśli całe ich otoczenie socjalne je akceptuje i odnosi się do nich z sympatią.

Jest to szczególnie ważne w odniesieniu do psów należących do niepełnosprawnych, które często muszą być otoczone opieką przez innych ludzi.

Warunkiem prawidłowego rozwoju relacji jest wystarczająca wiedza na temat potrzeb gatunkowych naszych zwierząt. Niestety, poziom wiedzy niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia. Czy wiemy, na przykład, co jest konsekwencją uczłowieczenia zwierząt? Jakie są możliwości ich wychowania? Gdzie są granice ich możliwości? Co się dzieje z psami, które w wyniku mody trafiają w miejsca, w które trafić nie powinny? Wiemy, że morska świnka nigdy nie powinna żyć samotnie, a nocne zwierzę, jak chomik, nie jest zwierzęciem domowym? Czy umiemy nasze zwierzęta właściwie karmić? Nie przyprawionymi resztkami z pańskiego stołu, nie pozbawioną wartości suchą karmą, za to o właściwej porze i we właściwy sposób? Pamiętamy o potrzebach zdrowotnych naszych czworonogów?

Ludzie niepełnosprawni i chronicznie chorzy mają poprzez zwierzę nie tylko zajęcie i zadanie do wykonania, ale czasem konkretną pomoc – jak w przypadku psów przewodników niewidomych. Określone zwierzęta są oferowane dla określonych grup ryzyka. Np. psy powinny trafiać do ludzi z niedoborem ruchu, dzieci, ludzi starszych, samotnych i chorych psychicznie. Koty do singli, pacjentów domowych, chorych psychicznie, depresyjnych, zestresowanych.

Psy stanowią istotną pomoc w przepracowywaniu stresu codzienności dla 70% ich miłośników i – jednak – aż dla 43% ludzi, którzy wcale ich zwolennikami nie są. Powód jest prosty – psy nie miewają humorów, promieniują spokojem, radością, nie odmawiają, są uważnymi słuchaczami, nie demonstrują egocentryzmu, mając psa nie sposób się wciąż złościć, ponieważ dzięki swej spontaniczności psy gniew przełamują, zmuszają do zabawy, radości, komunikacji i treningu fizycznego, oczekują uwagi i codziennej troski i – co bardzo ważne, pomagają w zawieraniu nowych znajomości.

Ogromnie ważną rolę spełniają zwierzęta wobec ludzi starszych - zmniejszają poczucie samotności, zmuszają do aktywności fizycznej, sprawiają, ze ludzie czują się potrzebni, mają do kogo i o kim mówić. Nie mają żądnych zahamowań wobec objawów starości (w przeciwieństwie do ludzi), akceptują ludzi bez jakichkolwiek ale, nie odsuwają się od choroby, od braku atrakcyjności. Nie mają żadnych uprzedzeń, nie opuszczają człowieka w potrzebie. Pomagają znosić ból przemijania. Wymagają czasu i uwagi i odpowiedzialności, a przecież dla ludzi starszych stresorem jest brak istot, którym tego właśnie potrzeba.

Ryzyko socjalnej izolacji i samotności jest niestety wysokie nie tylko u ludzi starszych, lecz także, coraz częściej, u młodzieży. Według badań, posiadanie własnego zwierzęcia zmniejsza problemy związane z:

  • kłótnią z rodzicami (48%)
  • smutkiem i troskami (35%)
  • gniewem i kłótnią z innymi (35%)
  • zakazami rodzicielskimi (24%)
  • nakazami rodzicielskimi (24%)
  • kłótniami rodziców pomiędzy sobą (7%)

Generalnie pies jest prewencyjnym środkiem zaradczym w niepełnych i zaburzonych rodzinach. Młodzi ludzie, którzy posiadają psa, a zwłaszcza ci, którzy się o niego troszczą, traktują zwierzę jako pomoc duchową. Niejednokrotnie pies pomaga w zmniejszeniu częstości występowania zachowań zagrażających życiu.

A pies w mieście? Cóż – oczywiście, że w niewielkim miejskim mieszkaniu nie ma zbyt wiele miejsca dla psów. Ale – co tu ukrywać – nie ma go także dla dzieci. Dzieciom także jest gorzej, kiedy nie mają pod oknami ogrodu, w którym mogą się bawić i dużej przestrzeni dla siebie.

Nie, proszę się nie obruszać – nie chcę zaproponować, żeby dzieci mieli tylko mieszkańcy wsi i domów z ogródkiem. Ale tak, jak rodzice dzieci mieszkających w blokowych mieszkaniach powinni zadawać sobie więcej trudu w dostarczaniu im bardziej powiązanych z naturą rozrywek, tak i właściciele mieszkających w blokach psów, jeśli są właścicielami odpowiedzialnymi zarówno za swoje zwierzęta, jak i za to, co ich frustracja może uczynić pozostałym mieszkańcom, muszą myśleć nad zaspokojeniem potrzeb zwierzęcia. Żyjąc z psem w mieście trzeba być gotowym na kompromisy, ale w zasadzie w ogóle żyjąc w mieście trzeba się do takiej gotowości przyzwyczaić.

Barbara Borzymowska

Wortal PSY24.PL ( www.psy24.pl )

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie