Wymieniony mankament spotykany jest u wielu rasowych czworonogów, raso podobnych, także mieszańców, kundli. Zwłaszcza psy utrzymywane w warunkach słabego kontaktu z człowiekiem, niewybiegane, pozbawione spacerów mogą mieć skłonność do pognania w „siną dal". Pierwsza nadarzająca się okazja będzie wykorzystana i pies zwieje... Na kilka godzin, ale bywa, że i na kilka dni, czy na dłużej. Pochodną tej skłonności jest występujące zjawisko bezdomnych, włóczących się, kłusujących czworonogów.
Wspomnianą grupę „zasilają", zwłaszcza przed wakacjami, psy wyrzucane z samochodów. To wyjątkowo nikczemna forma rozwiązania problemu opieki nad psem. Zwłaszcza w okolicznościach możliwości pozostawienia w hotelu dla zwierząt, które licznie występują, szczególnie w okolicach dużych aglomeracji. Ale to inny temat. Wróćmy do naszych uciekinierów. Wielu właścicieli psów nie potrafi poradzić sobie z tym mankamentem. Fachmani kynologii, a zwłaszcza szkolenia psów, udzielają przeróżnych rad mających zapobiegać ucieczkom. Jako środek skuteczny wymieniane są obroże elektryczne, odpowiednie ogrodzenia pod napięciem - tzw. pastuchy elektryczne itp. Są też zabezpieczenia chemiczne polegające na usytuowaniu automatycznych pompek z nieznoszonym przez psy płynem. Przekroczenie określonej strefy uruchamia aparaturę i niebywale dokuczliwy strumień (np. olejku cytrynowego) opryskuje psi pysk.
Istnieje przekonanie, dotyczące zwłaszcza samców, że kastracja znacznie osłabia skłonność do omawianej inicjatywy. Jest to jednak brutalna ingerencja w naturę zwierzęcia. Dlatego nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Takie działania zapobiegawcze stanowią jednak formę krzywdzenia psa. Jednocześnie należy zdawać sobie sprawę, ze np. stosowanie obroży elektrycznej może prowadzić do wzrostu agresji psa wobec ludzi. Wymienione formy zabezpieczające przekroczenie wyznaczonej granicy przez psa, w okolicznościach ekstremalnych emocji (np. cieczka suk), mogą okazać się zawodne. Nie mają też wartości edukacyjnej. Problem występuje w trakcie całego roku.
Jednak szczególną aktywność, co jest zrozumiałe, można zaobserwować wiosną. Wysoki płot z solidną podmurówką też nie da 100% zabezpieczenia. Silny, zdeterminowany pies potrafi rozgryźć, porozciągać siatkę, albo podkopać podmurówkę. W przypadku psów o wymienionych skłonnościach, prędzej czy później, wszelkie fizyczne zabezpieczenia okazują się mało skuteczne, gdyż pierwsza nadarzająca się okazja będzie wykorzystana do ucieczki. Dlatego dobrze jest zastanowić się nad innymi formami rozwiązania problemu. Do najważniejszych zaliczam budowę dobrej relacji z szeroko pojmowanym „domem", więź z rodziną.
Oczywiście nie polega ona na przymilaniu się do psa i popadaniu w zachwyt kiedy coś zrobi na komendę, czy posłucha. Tzw. „przywiązanie psa" do domu, rodziny z którą mieszka to kategoria sfery psychiki. Budowana jest każdego dnia i na różny sposób. Jednym z elementów wytwarzania dobrej więzi jest szkolenie, układanie psa. Nie wyczerpuje ono jednak tematu szeroko pojmowanych relacji psa z domem. Im więcej jest momentów dobrego kontaktu, pracy z psem, sportu, rekreacji, tym lepiej. Pozostawienie zwierzęcia samego sobie stwarza nudę, prowadzi do frustracji i różnych inicjatyw, włącznie z ucieczką i włóczeniem się. Pies zajęty, przebywający możliwie blisko ludzi, a zwłaszcza swego pana, nie będzie szukał dodatkowych rozrywek np. w postaci kłusowania...
Posłużę się przykładami, z których wynikają określone wnioski.
Zawsze miałem psy, ale żaden z nich nie zdradzał potrzeby ucieczki. W moim domu najdłużej egzystowały rottweilery. Nigdy nie uciekały. Chociaż mogły, o czym przekonałem się w dość niefortunnych okolicznościach. Pierwszy w Polsce, rottek "z Zachodu" - Olaf nie cierpiał kotów. Zobaczył w ogrodzie sąsiadów mruczka i zanim ktokolwiek mógł się zorientować co się dzieje, przeskoczył 180 cm siatkę, zamordował kota i wrócił tą samą drogą. Z innej strony jest ogromne pole, które najwyraźniej mogło być łatwo osiągalne. Wszystkie moje psy są wożone samochodem w rejony gdzie mogą wybiegać się na tzw. otwartym polu czy łące. Zawsze wyznawałem i realizowałem zasadę, że to one mnie pilnują, a nie odwrotnie. Są kochane i najwyraźniej czują to. Były szkolone. W domu nie mają żadnych ograniczeń co nie oznacza, że wszystko im wolno.
Relacje podporządkowania psów postrzegam w kategoriach sfery psychiki, a nie musztry. Uważam, że szkolenie czworonoga, które powinno przebiegać w miłej atmosferze, jest ważnym czynnikiem szeroko pojmowanego porozumienia, ale jest tylko jednym z elementów budowania więzi. Nie jest dobrze jeżeli poza tresurą, spacerem, pies pozostawiony jest sam ze sobą, co gorsza w odizolowanym kojcu. Nuda, frustracja mogą powodować osłabianie dobrych relacji z domem. To z kolei może być siłą sprawczą poszukiwań urozmaicenia życia w postaci ucieczki, kłusownictwa itp. Skłonność do „poszukiwania przygód", zwłaszcza przez psa o usposobieniu czynnym, aktywnym, w moim przekonaniu występuje zwłaszcza wówczas kiedy ma miejsce pewna pustka, nuda i zwierzę samo organizuje różne zajęcia, podejmuje inicjatywy. Bliski i dobry kontakt z człowiekiem zazwyczaj skutecznie przeciwdziała wspomnianym skłonnościom. Dla potwierdzenia tej tezy przytoczę znany mi przykład. Bezdomną, włóczącą się sukę, raso - podobnego labradora, ktoś przygarnął. Następnie zamieszkała w domu moich sąsiadów. Lubią ją, są dla niej dobrzy. Stała się nieomal członkiem rodziny. Obiektywne okoliczności wykluczają możliwość spaceru, wybiegania.
Nie zmienia to faktu, że miłe traktowanie zwierzęcia, (które wcześniej włóczyło się) wytworzyło bardzo silną więź, integrację z nowym domem. Często zdarza się pozostawienie otwartej bramy, furtki. Suka utrzymywana jest w domu, ma dużo swobody, wychodzi do ogrodu. Także na ulicę, parę metrów. Ale nigdy dalej. Najwyraźniej bliski kontakt z rodziną, więź z nowym domem jest silniejsza niż potrzeba ucieczki, włóczenia się. Diametralnie inaczej niż w poprzednich latach, w innym otoczeniu.
Jak wspomniałem, różnego rodzaju fizyczne zabezpieczenia zapobiegające ucieczkom są mniej lub bardziej skuteczne. Jedno jest pewne, kiedy mają miejsce błędy w utrzymywaniu psa, żadne z wymienionych zabezpieczeń nie opanuje skłonności występującej w psychice zwierzęcia. Kreatorem tych skłonności najczęściej jest człowiek niewłaściwie utrzymujący psa, traktowanego obojętnie, jak bezużyteczny mebel. Taki pozostawiony sam sobie pies, wykorzysta każdą okazję do ucieczki, która urozmaici nudne życie.
Dlatego, w moim przekonaniu, obok dobrego traktowania, wykorzystanie aktywności psa w zajęciach rekreacyjnych, zabawie, a zwłaszcza w ćwiczeniach sportowych, stanowi budowanie więzi porozumienia, która będzie najskuteczniejszym przeciwdziałaniem ucieczkom. Zagospodarowanie sfery psychiki zwierzęcia jest bowiem najlepszym zabezpieczeniem przed niepożądanymi skłonnościami.
Niezależnie od tego, w myśl zasady - ufaj i kontroluj - solidne ogrodzenie posesji też nie zaszkodzi...
Ale niech to będzie środek uzupełniający, a nie główne zabezpieczenie.
W sytuacji kiedy zdarzy się ucieczka czworonoga, zawsze należy szukać odpowiedzi na pytanie - dlaczego to nastąpiło? Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Takie pytania dotyczą przede wszystkim nie kiepskiego ogrodzenia, zbyt słabej siatki bez podmurówki, a sposobu chowania, zagospodarowania, utrzymywania psa. Kiepskie ogrodzenie to tylko okoliczność ułatwiająca realizację tego co znajduje się w psychice zwierzęcia.
Oczywiście można fizycznie uniemożliwić ucieczkę psa stosując metody noszące znamiona znęcania się. Np. wsadzić go do bunkra. Będzie to jednak kolidowało nie tylko ze zdrowym rozsądkiem ale i z obowiązującym prawem. Takim ludziom radzę zrezygnować z posiadania psa.
Jan Borzymowski
PSY24.PL