Dwie blondynki, Carolyn (w czerwonej koszulce) i Rookie (w nabijanej ćwiekami skórze), tańczą na środku parkietu w takt rockandrollowej piosenki z musicalu Grease. Kiedy z głośników rozlegają się słowa refrenu: „You’re the one that I want”, Carolyn wiruje w jedną stronę, Rookie w drugą. Potem wracają do siebie i ruszają do przodu w zgranym duecie. Ciało i ręce Carolyn poruszają się w iście rockowym stylu. Rookie w rytm muzyki to okrąża swoją 230 Stanley Coren partnerkę, to zręcznie przemyka między jej nogami. Nie, nie dziwcie się, przeczytaliście to zdanie prawidłowo. Pierwsza tancerka to Carolyn Scott z Houston w Teksasie, a Rookie to jej siedmioletnia goldenka. Obie biorą udział w przedsięwzięciu o nazwie „Canine Musical Freestyle”, które jest w istocie tańcem z psami. Kiedy obserwuje się to muzyczne przedstawienie w stylu wolnym, człowiek jest niemal pewien, że pies tańczy w takt muzyki. Ale to nie jest do końca tak. Całe widowisko to precyzyjnie wyreżyserowany układ choreograficzny z muzycznym akompaniamentem, bazujący na tradycyjnym szkoleniu na posłuszeństwo. Ma to wiele wspólnego z klasycznymi konkurencjami ujeżdżania koni. Freestyle pojawił się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wraz ze zmianą podejścia do szkolenia psów. Wtedy właśnie pojawiły się nowe metody treningowe, których celem było motywowanie i zachęcanie psa do pracy, będącej dla niego przyjemnością, a nie tylko przykrym obowiązkiem.
Nowe techniki nauczania sprawiły, że psy pracują lepiej i wykonują swoje zadania staranniej niż kiedykolwiek przedtem. Kursy te stały się sposobem na przyjemne spędzanie czasu w miłym towarzystwie. Niektórzy instruktorzy, zmieniając podejście do szkolenia, włączyli muzykę do swoich zajęć, a potem dodali ją także do ćwiczeń z posłuszeństwa, aby pokazać możliwości niektórych swoich podopiecznych. Do zawodów freestyle było już o krok. Sam byłem zaangażowany w organizację takich zawodów w latach 1992 i 1993 w Vancouver. W tamtych czasach oceniano jedynie taniec zespołowy, w którym uczestniczyło zwykle od czterech do sześciu osób z psami. Na występy duetów trzeba było jeszcze trochę poczekać. Urządzanie pierwszych zawodów na skalę krajową zobowiązywało mnie do kontaktowania się z rozmaitymi klubami szkolenia w celu zebrania odpowiedniej liczby drużyn. Nasz klub z Vancouver wystawił doskonały, choć dosyć mieszany zespół. Były w nim: Nutmeg, staffordshire terier Barbary Baker, Martin – szetland Cindy Merkley, Beau – cocker spaniel Petera Reida oraz mój własny cairn o imieniu Flint. Przygotowania do występu potraktowaliśmy bardzo poważnie. Wzorowaliśmy się na Hiszpańskiej Szkole Jazdy i jej sławnych lipicanach. Tłem dla interesującego, nowatorskiego pokazu psich możliwości był podkład muzyczny, chociaż nie udawaliśmy, że jest to taniec w pełnym tego słowa znaczeniu.
Nasz zespół zajął drugie miejsce i wypadł bardzo dobrze. W następnych zawodach dodaliśmy dwa nowe psy i zajęliśmy miejsce czwarte. Wtedy stało się jasne, że taneczne kroki i kostiumowe przebieranki podnoszące atrakcyjność przedstawienia zaczynają odgrywać coraz większą rolę. Nikt z nas nie czuł się na tyle dobrym tancerzem, aby próbować dalej swoich sił, więc na tym nasze występy się zakończyły. Nasze pierwsze próby z muzyką nie pozostawiły najmniejszych wątpliwości co do tego, że rytm i melodia nie miały dużego wpływu na działania naszych psów. Należy dodać, że jako podkład muzyczny do naszych występów wybraliśmy muzykę kobziarzy, więc tak o rytmie, jak i melodii nie mogło być mowy.
Współcześnie tańczące psy zdają się poruszać w takt muzyki, kiedy więc patrzy się na mistrza, takiego jak Rookie, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest to najprawdziwszy taniec. Czy oznacza to, że psy są dostatecznie muzykalne, aby nauczyć się tanecznych ruchów? Cóż, nawet Canine Freestyle Federation nie upiera się, że tak jest. W ich pokazach to muzyka musi być dopasowana do sposobu poruszania się psa. Sprawę ułatwia nieco fakt, że każda rasa zdaje się mieć wrodzoną grację i płynność ruchów. Niektóre osobniki poruszają się krótkim truchtem, akcentując każdy krok wysokim uniesieniem przedniej łapy, co doskonale pasuje do marszowych rytmów. Inne zaś chodzą z wdziękiem, tak pasującym do klasycznej muzyki baletowej. Odpowiednie szkolenie pozwala nieco zmodyfikować ten naturalny rytm ruchów ciała psa, ale nigdy nie dorównają one pod tym względem ludziom. Cóż, można zaryzykować stwierdzenie, że to nie psy tańczą w takt muzyki, ale ona dopasowuje się do ich naturalnego ruchu ciała. Wystarczy zmienić rytm, aby stało się jasne, że muzyczny podkład nie ma dla psa żadnego znaczenia, a efektowny pokaz polega na precyzyjnym reagowaniu na polecenia partnera.
Skoro ustaliliśmy, że psy nie potrafią tańczyć, to może mają inne uzdolnienia muzyczne? Może potrafią śpiewać? A może rozkoszują się po prostu słuchaniem muzyki?
Tajemnice psiego umysłu S.Coren. Wydawnictwo Galaktyka