Psie zagłębie świata

W co drugim polskim domu żyje pies - to fenomen na światową skalę. Niewiele jest krajów, gdzie psy są tak kochane, a zarazem tak poniewierane. Kiedy Fiucia się śmieje, śmieje się cały świat - mówi o Fiuci pan Fiuci. Fiucia siedzi na łóżku. Uśmiecha się szeroko. Macha lekko ogonem. Ogon faluje, sierść lśni w słońcu. Fiucia jest trzyletnim nowofundlandem - "córeczką" państwa Rosołowskich z warszawskiej Chomiczówki. Ma własny pokój i łóżko. Panu Fiuci czasami się wydaje, że Fiucię urodził. I nikt się temu nie dziwi, no bo jak można nie kochać takiego psa jak Fiucia?

Ani pan Fiuci, ani tym bardziej Fiucia nie zdają sobie sprawy, jak wielką armią psich czworonogów Polacy są otoczeni. Według Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami żyjemy pośród ośmiu milionów psów. Z badań OBOP wynika, że prawie w co drugim polskim domu jest pies. To fenomen na światową skalę, o czym pisze angielski biolog Rupert Sheldrake w książce "Niezwykłe zdolności naszych zwierząt", przyznając Polakom pierwszeństwo w światowym "psim rankingu".

Bo to my, a nie Amerykanie, którzy wymyślili psich fryzjerów, psią karmę, psich psychoterapeutów i psie cmentarze, stworzyliśmy gigantyczne psie imperium. Choć na psią karmę Amerykanie wydają dwa razy więcej niż na odżywki dla niemowląt, to pies biega tam "tylko" po co 38. gospodarstwie (we Francji i Irlandii tylko w co 36.).
(...)

Za siedzącą na łóżku uśmiechniętą Fiucią stoi cała armia jej psich przodków. Jest wśród nich mały chart z nagrobku królowej Jadwigi i psy Bolesława Krzywoustego, z którymi według kronik Galla król "zabawiał się, zwyczajem chłopców szlachetnego rodu". Są Krawat i Szukaj, towarzysze łowów Stefana Batorego (złośliwi utrzymywali, że spędzał z nimi więcej czasu niż z żoną Anną Jagiellonką) i Kiopek króla Stanisława Augusta. Polska literatura też nie pozostawia cienia wątpliwości, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Ten na siódmej stronie elementarza Ferdynanda Falskiego nazywa się As i należy do Ali (kot pojawia się kilka stron dalej i nawet nie ma imienia). Dalej jest cała plejada psich osobowości, począwszy od "dworskiego" Saby z "W pustyni i w puszczy" przez wiernego, "chłopskiego" Karuska z "Anielki" Prusa do internacjonalistycznego Szarika z "Czterech pancernych i psa".
W polskim domu pies był zawsze, jeżeli nie ciałem, to przynajmniej na kartach książki. Ale kiedy Węgierka Gabriella Kamińska 20 lat temu przyjechała do Polski, była święcie przekonana, że jest w każdym mieszkaniu. - Mieszkałam w bloku, gdzie z każdej klatki dochodziło ujadanie. Pomyślałam sobie, że w Polsce obowiązuje model rodziny: mama, tata, dzieci plus pies - opowiada Kamińska.
Nie trzeba przyjeżdżać z daleka, żeby wrażenie było podobne. - W pewnym momencie zorientowałem się, że poznaję sąsiadów nie po ich twarzach, tylko po psach - mówi Lech Kurpiewski, autor wydanych właśnie opowiadań "Kundle, bajaki i gryźbule", w której sportretował psy ze swojej dzielnicy.

Wielkomiejskie rodziny to na ogół ta część Polski, która psy hołubi i rozpieszcza. Tu podatny grunt znalazły rozwijające się na świecie w latach 90. teorie na temat skomplikowanej psiej natury. Takie, jakie propagował Amerykanin John Fisher, autor książki "Okiem psa. Poradnik psiej psychologii". Wedle nowego podejścia nie chodzi o to, by pies rozumiał każde słowo swego pana. Ważne jest, żeby pan rozumiał psa. "Przyjemność z posiadania psa odczujecie dopiero wtedy, gdy (...) sami spróbujecie stać się w połowie psem" - mawiał pisarz i miłośnik zwierząt Edward Hoagland.
I coraz więcej Polaków próbuje.

"Ta pannica to Ja. Od małego uwielbiałam taplać się we wszystkim co mokre, a moja pani strasznie się denerwowała, jak się rozpędzałam i chamowalam w środku kałuży" - to wyznanie ze strony internetowej Elzy Szmaragd Nocy (www.elza.z.pl), dobermana ze Szczecina. Jej pani Anna Majzner twierdzi, że z Elzą rozumie się bez słów.
I uczy tego wszystkich chętnych, prowadząc ośrodek szkolenia psów AIRIS, w którym propaguje holistyczne, czyli całościowe podejście do psa.
- Coraz więcej ludzi chce zrozumieć psychikę zwierzaka, a nie tylko sprawić, żeby był posłuszny - mówi Majzner. Dziś psów się nie tresuje ani nie szkoli. Dziś się je układa, a między właścicielem i zwierzęciem buduje się więź, opartą na wzajemnym zaufaniu i partnerstwie.
Jak w dobrym małżeństwie.

(...)
Właścicielom psów zależy, żeby rozumieć je już od szczenięcych lat, więc Anna Majzner prowadzi "psie przedszkole", gdzie na zajęcia chodzą już trzymiesięczne szczeniaki. W przyszłości nie będzie z nimi kłopotów podczas wyjścia do kawiarni, restauracji, pubu.... Oho, trochę się zagalopowaliśmy...
(...)

 

Anna Majzner, Szkoła dla Psów AIRIS, www.airis.w.pl

Newsweek numer 39/03,
Wydanie z dnia: 22.09.2003
strona 68.
Cały artykuł znajduje się w numerze 39/2003 na stronie 68

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie