„Oko wieloryba”
Jest jeszcze jeden wyraz psiego oka, który profesjonaliści uważają za istotny dla oceny stanu emocjonalnego zwierzęcia, a który niedostrzegany jest przez większość amatorów. Sue Sternberg, autorytet w dziedzinie psiej agresji, nazwała go „okiem wieloryba”. Powstaje ono wówczas, gdy głowa i oczy psa skierowane są w różnych kierunkach, przez co oczy – obydwa lub jedno – ukazują białkówkę. Popatrz na fotografię psa, który pokazuje „oko wieloryba”, a zobaczysz, co mam na myśli. Ten pies jest na tyle zdenerwowany tym, co właśnie widzi, że odwraca głowę od tego widoku, ale jednocześnie jest zbyt wystraszony, aby spuścić go z oka.
Taki wyraz przybierają niekiedy ludzie oglądający przerażające sceny na filmie. Niby odwracają głowę od strasznego widoku, ale ciągle na niego patrzą. Racjonalna część naszego mózgu mówi nam, że nie ma się czego bać, bo niebezpieczeństwo istnieje tylko na ekranie, ale emocje dodają, że potwór z ekranu może w każdej chwili go opuścić i zaatakować, lepiej więc mieć się na baczności i nie spuszczać go z oka ani na moment.
Psy najwyraźniej zachowują się w taki sam sposób – przestraszony pies odwraca głowę od tego, czego się boi, jakby nie był w stanie znieść tego widoku, ale zatrzymuje na nim wzrok. Ten wyraz oczu nie ma nic wspólnego z nieruchomym spojrzeniem psa, który jest pewien siebie i nie boi się. Łączy je jedno – obydwa psy mogą ugryźć, choć z zupełnie różnych powodów. Ten, który pokazuje „oko wieloryba”, najczęściej dlatego, że jest mocno zdenerwowany. Psa takiego nie należy zmuszać, by uporał się ze swym lękiem właśnie w tym momencie.
Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak można by przypuszczać – zdarzało mi się bowiem widzieć „wielorybie oczy” także u psów kompletnie zrelaksowanych, które z jakiegoś powodu były rozbawione (trudno mi na to znaleźć lepsze określenie). Proszę spojrzeć na Luke’a z fotografii na ostatniej stronie wkładki. Głowę ma zwróconą częściowo w moją stronę, a częściowo w stronę fotografującego, natomiast oczy – prosto w obiektyw. Taki sam wyraz zobaczyć można u psów fotografowanych przez Elisabeth Marshall Thomas do jej książki Sekretne życie psów (Książka i Wiedza, Warszawa 1995). Nie widuje się go często i, choć tylko zgaduję, uważam, że mają go psy, które z jakiegoś powodu czują się rozbawione w kontakcie z człowiekiem. Jeśli chodzi o Luke’a, to skłonna jestem twierdzić, że rozbawiła go moja fryzura.
Z miłości do psa, Patricia McConnell
wydawca: www.galaktyka.com.pl