Znajoma opisała mi sytuację w domach swoich dwóch koleżanek, których kilkunastoletnie dzieci chciały mieć psa. W jednym przypadku dotyczyło to ok. 14 – letniej dziewczynki. W drugim, nieco starszego chłopca. Kiedy pojawiło się kolejne pytanie o pieska, rodzice odpowiedzieli identycznie - zgadzamy się, ale wcześniej musisz spełnić pewien warunek. Przez trzy miesiące będziesz wychodził/a, ze smyczą na dwór. Zawsze o jednej porze, rano o 6’30 i po powrocie ze szkoły, na półgodzinny spacer. Wieczorne wyprowadzenie pieska, spacer, my bierzemy na siebie. Dzieci ochoczo potwierdziły zgodę na warunek rodziców. W obydwu przypadkach, wizja pojawienia się wymarzonego pieska, wskazywała na gotowość spełnienia nieomal wszelkich warunków…
Zaczęła się próba. Realia wychodzenia, zwłaszcza codziennie rano bez względu na pogodę, ze smyczą, która symulowała jedynie wirtualnego pieska, stanowiły wcale niełatwą próbę. Wbrew pozorom, można uznać tego typu weryfikację, sprawdzenie odpowiedzialności, jako warunek bardzo trudny do spełnienia. Zwłaszcza, ze dotyczyło to osób bardzo młodych. Dziewczynka pedantycznie wychodziła o wyznaczonej porze na spacer ze smyczą… Chęć posiadania pieska była tak ogromna, że dokładnie, dzień po dniu spacerowała ze smyczą… Minęły trzy miesiące. Rodowodowy piesek został zamówiony, a następnie kupiony. Do domu przybył nowy lokator. Mała była przeszczęśliwa! Nie wiem jakiej rasy był czworonóg, ale to akurat jest najmniej istotne. Chodziło bowiem o sprawdzian odpowiedzialności przyszłej opiekunki.
Diametralnie inaczej potoczyły się oczekiwania chłopca. Próba „spacerów ze smyczą” zakończyła się po dziesięciu dniach. Delikwent stwierdził, że regularne wychodzenie jest bardzo uciążliwe, dokuczliwe i bez sensu. Bo to on jest na smyczy, a nie pies. Męczy i nudzi go tego typu sytuacja… Zważywszy okoliczności koniecznego wyprowadzania, spacerów itp. perspektywa posiadania psa przestała chłopca interesować.
Czy taki sprawdzian był potrzebny? Rodzice znają własne dziecko. Być może obowiązki zawodowe osób dorosłych wymagały bezwzględnej konieczności uświadomienia młodym ludziom jakie obciążenia ich czekają. Nie potrafię ocenić, czy tego typu metoda sprawdzenia odpowiedzialności, dotyczącej opieki nad zwierzęciem bardzo młodych ludzi, jest poprawna z punktu widzenia pedagogiki, logiki, etyki? Ktoś może uznać opisane rozwiązanie jako zbyt brutalne(?).
W wymienionych przypadkach uzyskano diametralnie różne rezultaty. I chyba o to chodziło. Posiadanie psa to nie chwilowy kaprys, a decyzja wymagająca odpowiedzialności. Znam domy, w których psy, po porannym wyprowadzeniu, siedzą samotnie do wieczoru w oczekiwaniu na powrót opiekunów. Konfiguracja dnia pracy, zajęć, obowiązków, skazuje zwierzę na wielogodzinny, samotny bezruch. Taki dyktat okoliczności jest jednak sprzeczny z naturą czworonoga. Sądzę, że w określonych uwarunkowaniach, uniemożliwiających właściwą opiekę nad zwierzęciem, nie należy brać psa.
Jan Borzymowski