Mieszkał na działkach w małej altance, dzieląc ciasny pokoik z piętnastoma innymi psami. Rzadko wychodził na zewnątrz, sypiał w piekarniku starego, węglowego pieca. Ich Pan kochał je szczerą miłością, lecz tylko w przebłyskach trzeźwości. Często cuchnął z daleka alkoholem. Psy nie cierpią tego zapachu - w tym przypadku oznaczał on zawsze kilku dniowy areszt domowy, głód i pragnienie.
Kilkanaście tygodni temu zapakowaliśmy całe towarzystwo w samochód i przywieźliśmy do schroniska. Żabolek długo protestował nim wyszedł z piekarnika, potem równie długo ignorował prośby i groźby mające na celu dotarcie do samochodu. W końcu, gdy już siedział wewnątrz, nie omieszkał przypieczętować inspektora ząbkami. Chciał zostać ze swoim pijanym panem – psia lojalność bez granic, psia miłość ponad wszystko.
Przed tygodniem był ze mną w szkole, opowiadaliśmy dzieciom o smutnym losie porzuconych i zaniedbanych psów. Dzieci pozbierały swoje kieszonkowe – „ na budę dla Żabolka”. Przedtem mieszkał w piecu, teraz będzie miał swój własny dom. Ciepły – bo zbudowany z gorącej dziecięcej miłości.
Żabolek trąca mnie cienką jak gałązka łapką, patrzy tymi swoimi żabimi, wyłupiastymi oczami i proszącą miną. Tłumaczę mu, że piszę właśnie o nim, ale to na nic, z uporem maniaka i prawie łzami w oczach domaga się odrobinki pieszczot. Obiecuję, że pewnie już niedługo znajdzie się człowiek, który podaruje mu ten najwspanialszy dom, nie piec, nie budę, lecz własne serce.
Biorę Żabolka pod pachę i idziemy jak co rano na obchód schroniska. To jego najszczęśliwsza chwila dnia. Jesteśmy tak blisko i on - Żabolek, choć taki malutki jest wtedy najważniejszy, ale to tylko chwila.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami FAUNA
http://www.fauna.rsl.pl/