Opowiadania: Pamięci Cezara - pierwszego psa

Oglądam stare zdjęcia. Tak wyglądało kiedyś nasze schronisko. Ile to już czasu minęło – osiem lat, a wydaje się jakby to było wczoraj. Duży, kudłaty, posiwiały pies na zdjęciu, nie mogłam długo oderwać od niego wzroku. Na błyszczący papier kapnęła łza. To był Cezar – legenda schroniska.

Wróciłam myślami do przeszłości. Gorący, letni dzień, przygotowuję jedzenie dla psów w prowizorycznej kuchni, jestem sama, to znaczy nie zupełnie, bo w zasadzie jest nas dwoje, ja i pies. Kroję mięso i marzę, że kiedyś, na tej zielonej przestrzeni, którą widzę za oknem będzie dom dla potrzebujących pomocy zwierząt. To było moje marzenie z lat dziecięcych i ono miało się spełnić ... Rozmawiałam z Cezarem, opowiadałam mu o swoich marzeniach i planach, a on siedział patrząc mi głęboko w oczy, wiem, że rozumiał każde moje słowo i wierzył wszystkiemu co usłyszał. Marzył razem za mną.

Został uratowany z pożaru przez dziecko. Uchodził za psa ludojada, wszyscy bali się go panicznie. Kajtek grał nieopodal w piłkę z chłopakami, wszyscy zauważyli palącą się altanę, pobiegli czym prędzej zobaczyć, co się dzieje. W płomieniach stał przytwierdzony łańcuchem pies, którego wszyscy się bali. Kajtek zareagował spontanicznie, bez namysłu przeskoczył przez płot, uwolnił przerażonego psa z łańcucha i wyprowadził go na zewnątrz. Wszyscy osłupieli z wrażenia. Cezar przylgnął do chłopca całym swoim ogromnym cielskiem, drżał, był ledwo żywy ze strachu. Ten dzielny chłopak, dziś już młodzieniec, uratował psie życie, narażając własne. Mały bohater ... Czy dziś pamięta jeszcze ten dzień ?

Cezar był pierwszym psem w naszym schronisku, pomagał pilnować terenu, który wkrótce miał stać się domem dla cierpiących zwierząt. Potem długo piastował zacną funkcję szefa psiej sfory. Mimo podeszłego wieku budził należny sobie respekt, zarówno wśród pozostałych psów, jak i wśród ludzi.

Czas nie stoi jednak w miejscu, było coraz gorzej, reumatyzm, zaćma na oczach. Cezar stał się zniedołężniałym staruszkiem. Stracił posłuch wśród psów, już nie ustępowały mu z drogi, gdy kroczył majestatycznie środkiem placu. To było dla niego nie do zniesienia – po tylu latach ... Któregoś dnia nie przybiegł, jak co rano, przywitać się ze mną. Potem znalazłam go, leżał pod drzewem, oddychał ciężko, reumatyzm spowodował, że nie mógł się podnieść, tylne łapy odmawiały posłuszeństwa. Każde poruszenie sprawiało mu potworny ból. Musiałam podjąć bardzo trudną decyzję.

Cezar leżał na stole zabiegowym. Lekarz wbił igłę w jego łapę, nie protestował, leżał spokojnie, cichutko warknął, cały czas patrzył mi głęboko w oczy, trzymałam jego ciężki, posiwiał łeb w ramionach. Nigdy nie zapomnę tego przenikliwego spojrzenia. Odszedł spokojnie. Tam pewnie znów jest władcą bezkresnych przestrzeni, młody, wolny i szczęśliwy.

Wybacz mi Cezarku – musiałam podjąć tą decyzję. Zabawa w Boga – Pana życia i śmierci jest straszna. Kiedy przychodzi noc, widzę je, widzę ciebie Cezarku – czy mi wybaczysz ... Czy wy jesteście w stanie wybaczyć nam całe zło, które wam wyrządzamy – my ludzie, udający Boga. Kolejna łza spadła na zdjęcie Cezara. Nigdy go nie zapomnę.


http://www.fauna.rsl.pl/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie