Opowiadania: Cierpienie, którego łatwiej nie widzieć - chory pies

Trafiłam do schroniska razem z mamą i rodzeństwem. Pamiętam ten dzień, było ciepło. Wychowaliśmy się na działce. Moja mama miks owczarka, której zadaniem było strzeżenie mało znaczącej działki po 4 latach została oddana do schroniska razem z nami, bo działkę likwidowano. W schronisku dostaliśmy osobną budę, kojec, jedzenia było sporo. Pewnego słonecznego dnia przyszła rodzina chętna adoptować szczeniaka, który wyrośnie na dużego psa. Wybrali mnie, nie wiem dlaczego reszta mojego rodzeństwa wyjechała do Niemiec. Ja zamieszkałam w budzie, w domu z ogrodem. Bardzo szybko zrozumiałam, że wstępu do domu nie mam, więc bawiłam się na podwórku wraz z dziećmi mojego pana. Jestem bardzo pojętną suczką - szybko nauczyłam się chodzić na smyczy, załatwiać poza moją posesją. Dni mijały szczęśliwie.

Nie potrafię zrozumieć, dlaczego gdy dopadła mnie choroba nikogo to nie obchodziło. Bardzo mnie swędziało, drapałam się i drapałam, sierść mi wypadała, pokazywałam wszystkim jak bardzo mnie boli... Przestałam jeść, nie cieszyły mnie już spacery do lasu. Dlaczego nikt się mną nie interesował? Trwało to długo rany, na ciele stawały się coraz większe, atakowały najbardziej głowę, kark, łapy. Moja skóra miała inny zapach, w niektórych miejscach pokazały się ropne rany...

Zostałam zabrana tam, skąd mnie kiedyś zabrano. Nie mam już pana, nie ma dzieci, które się ze mną bawiły, jest za to strach i cierpienie.

Czy to wszystko przez to, że kiedyś zjadłam świąteczne ozdoby, pogryzłam kilka butów?.. Czy jeszcze kiedyś mnie ktoś pokocha? Teraz jestem łysa, mam rany na ciele, brzydko pachnę, ale czy to MOJA WINA???

Nie leczone choroby skórne doprowadzają do wyniszczenia, rozprzestrzenienia choroby. 10-miesięczna Rosi ma szanse na wyleczenie przy regularnym podawaniu leków i smarowaniu preparatami. To duży koszt, a leczenie jest długotrwałe.

Potrzebny jest dom dla Rosi, gdzie sunia mogłaby być leczona. Póki co zajmuje osobny boks w schronisku, dostaje podstawowe leki. To miła delikatna i wrażliwa suczka, pełna oddania i miłości...

Cierpienie tej istoty jest tylko i wyłącznie winą człowieka, jego zaniedbaniem oraz brakiem jakichkolwiek uczuć wobec istoty żyjącej tuż obok. Po raz kolejny zwierzę zostało potraktowane jak rzecz. Najpierw wyniszczone przez chorobę, nie leczone, a później...

Życie tej suczki miało wyglądać inaczej, gdy jako mała puchata kuleczka opuszczała schronisko na rękach swych "kochających" właścicieli.

Tak wyglądałam, kiedy pierwszy raz zabrano mnie ze schroniska.

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami FAUNA
http://www.fauna.rsl.pl/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie