Odstraszacze na psy z dwóch perspektyw

Skuteczna samoobrona przed agresywnym psem nie jest wcale łatwa, szczególnie jeśli nie ma się na sobie grubszej odzieży wierzchniej, którą można owinąć rękę, lub nie dysponuje się żadnym przedmiotem mogącym służyć do odparcia ataku.

W takiej sytuacji pies ma nad nami przewagę, gdyż dysponuje dużo lepszym niż my „uzbrojeniem”, tj. ostrymi zębami i pazurami, nie wspominając o szybkości i lepszej kondycji. Walka w takich okolicznościach, kiedy jesteśmy zdani tylko na gołe pięści, może okazać się bardzo niebezpieczna dla naszego zdrowia, a nawet życia.

Jako że wiele osób miało do czynienia z agresywnym psem, na które narzekają głównie biegacze i rowerzyści, coraz popularniejsze stają akcesoria do samoobrony przed atakiem zwierzęcia. Najpopularniejsze z nich to gaz pieprzowy na psy, coraz chętniej kupowane są także odstraszacze na psy, które można nabyć w specjalistycznych sklepach. Ale...

Odstraszacz na psy – kontrowersyjne narzędzie

Odstraszacz na psy budzi liczne kontrowersje, i to zarówno dla osób chętnych do jego zakupu, jak i właścicieli psów, którzy nie chcieliby, aby ich pupil został potraktowany takim narzędziem.

Część ludzi uważa, że odstraszacz na psy nie jest skuteczny oraz działa tylko w wybranych sytuacjach. Takie opinie wynikają z faktu, iż odstraszacz psów działa na zasadzie emisji fal o wysokiej częstotliwości i w przypadku, kiedy atakujący nas pies jest stary i jego słuch jest pogorszony lub pies jest po prostu głuchy, może on nie rejestrować wysyłanego progu częstotliwości. Teoretycznie to może się zdarzyć, ale w praktyce rzadko kiedy ma miejsce.

Co do właścicieli psów, którzy obawiają się, że odstraszacz na psy może uszkodzić słuch psa, to należy podkreślić, iż obawy te są bezpodstawne. Urządzenie to nie powoduje żadnego uszczerbku na zdrowiu zwierzęcia. Pies po prostu odczuwa ogromny dyskomfort po uruchomieniu odstraszacza, podobnie jak my, kiedy w naszym otoczeniu pojawia się wysoka częstotliwość.

„On tylko chciał się pobawić!”, czyli co myślą właściciele psów

Tak często tłumaczą się właściciele zwierząt, wobec których użyto gazu pieprzowego na psy lub odstraszacza na psy. Choć w większości przypadków człowieka atakują psy bezpańskie lub wściekłe, to zdarzają się sytuacje, kiedy zagraża nam pies sąsiada. Wtedy zaczyna się, niekiedy bardzo ostra, wymiana zdań pomiędzy broniącym się przed psem a właścicielem psa. Każda ze stron ma swoje racje.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Spacerujemy z naszym kilkuletnim dzieckiem po parku. Nagle dostrzegamy biegnącego w naszym kierunku dużego psa, który w dodatku głośno szczeka. Wydaje się, że chce przystąpić do ataku. Pies jest bez kagańca, nie dostrzegamy, ani nie słyszymy wołającego go właściciela.

Jeśli czujemy się zagrożeni, możemy w takim wypadku sięgnąć po odstraszacz na psy, który działa na odległość od 2 do 7 metrów. Ewentualnie możemy użyć gazu, w zależności od tego, co posiadamy. Po tym jak użyliśmy odstraszacza, a pies przestał biec w naszym kierunku (psy uciekają przed emitowaną częstotliwością), zjawia się właściciel czworonoga. Ma pretensje, że użyliśmy odstraszacza. Padają wulgarne słowa, a rozzłoszczony mężczyzna grozi wezwaniem policji.

Należy wtedy spokojnie wytłumaczyć, że urządzenie to nie wyrządza psu żadnej krzywdy, znacznie drastyczniejsze jest użycie gazu pieprzowego. Właściciel zacznie pewnie nas przekonywać, że pies chciał się tylko pobawić, że jest przyjacielski, albo że „ta rasa nie gryzie”.

Nawet jeśli pies faktycznie należał do rasy nieagresywnej, np. był to golden retriver lub labrador, to nie mamy przecież obowiązku znać się na rasach psów. Poza tym nie znamy psa tak dobrze, jak właściciel. To argumenty, które trudno odeprzeć. W opisanej sytuacji uznaliśmy, że istnieje realne zagrożenie i w związku z tym broniliśmy się.

Lepiej chyba kilka razy posprzeczać się z właścicielami psa, niż raz nie zaufać swojemu instynktowi samoobrony.

Informacja prasowa

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie