Za leczenie psa zapłaci gmina?

Pani Agnieszka Latosińska od dwóch lat wyprowadza swoje pieski na łąkę w okolicach osiedla Rżąka. Kilka razy alarmowała straż miejską, że jest tam wielkie wysypisko śmieci i prosiła o interwencję. Bez skutku. Patrol strażników, co prawda pojawił się na miejscu, ale śmieci nie zostały sprzątnięte.

- Można tutaj znaleźć niemal wszystko: od porzuconych starych opon samochodowych, przez porozbijane wszędzie szkła, a nawet wnętrzności zabitych zwierząt - wylicza Latosińska. Podczas niedzielnego spaceru z czworonogami doszło do wypadku. Czteroletnia suczka Nadia rozcięła sobie brzuch na kawałku plastikowej części samochodowej wbitej w ziemię. - W tym momencie skończyła się moja cierpliwość - mówi Latosińska.

Wycieczka zakończyła się wizytą u weterynarza. - Nadia wylądowała pod narkozą na stole operacyjnym. Trzeba było zszyć jej brzuszek - opowiada właścicielka psa. Za zabieg musiała zapłacić 220 złotych. Postanowiła domagać się zwrotu kosztów leczenia od Krakowskiego Zarządu Komunalnego, który odpowiada za utrzymanie czystości i porządku w mieście.

- Zadzwoniłam do sekretariatu KZK. Moja rozmówczyni nie była zbyt uprzejma, kiedy usłyszała, że pies się pokaleczył i będę żądać zwrotu kosztów leczenia - opowiada Latosińska. W KZK skierowano właścicielkę pokaleczonego psa do... wydziału geodezji. - Sama mam się dowiedzieć, czy za teren, na którym doszło do wypadku, odpowiada KZK. Jeszcze w tym tygodniu to sprawdzę - zapewnia Agnieszka Latosińska. W KZK nie spotkali się wcześniej z podobnymi żądaniami. - Oczywiście osoba, która czuje się poszkodowana, może dochodzić swoich roszczeń i skierować do Zarządu pismo w sprawie wypłacenia przez nas odszkodowania - zapewnia Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy KZK. - Ustalimy, czy do wypadku doszło na terenie, za który odpowiadamy i czy roszczenia są zasadne - dodaje Bartlewicz.

Pani Agnieszka nie zamierza odpuszczać. Na wiosnę ludzie z pobliskich bloków urządzają sobie na tej łące rodzinne pikniki,rozpalają grille. - Teraz pokaleczył się pies, następnym razem może to być dziecko. Dlatego najwyższy czas, by służby miejskie poczuły się odpowiedzialne za posprzątanie tego miejsca. Teraz nikt o nie nie dba - przekonuje Latosińska. Łąka na osiedlu Rżąka jest ogólnie dostępna. Sprawdziliśmy, że nie ma tam żadnych tabliczek ostrzegających spacerowiczów przed niebezpieczeństwem.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie