Trafił do schroniska z pięcioipółkilogramową naroślą na klatce piersiowej. Miał zostać uśpiony. Jednak do akcji wkroczyła organizacja zajmująca się ratowaniem wyżłów weimarskich Tickled Pink Weimaraner Rescue i podarowała mu szansę na życie. Około sześcioletniego wyżła właściciel prawdopodobnie wyrzucił na ulicę. Wolontariusze z Tickled Pink Weimaraner Rescue, zdążyli zabrać psa z przytułku do którego trafił z ulicy, zanim poddano go eutanazji, i przewieźli go do specjalistycznej kliniki weterynaryjnej na badania. Trudno było ocenić, jak długo pies męczył się z tym ogromnym ciężarem, który nie tylko utrudniał mu poruszanie się, ale także sprawiał ogromny ból i wyniszczał stopniowo jego organizm. Wyniki analiz medycznych były obiecujące, po konsultacjach z czterema lekarzami weterynarii uznano, że Gilberta - bo tak nazwano wyżła- można operować. Jego operacja się udała, usunięto zarówno guz, jak i tkanki zaatakowane przez nowotwór. I co najważniejsze, guz okazał się niezłośliwy. Gilbert szybko dochodził do siebie, ale pojawił się dodatkowy problem, bowiem z naroślą wielkości dużej piłki psu na pewno było trudno się poruszać, ale jego męka trwała długo, dlatego po operacji nie umiał się poruszać bez tego balastu. Część mięśni psa zanikła. Gilberta czekała mozolna rehabilitacja i nauka utrzymywania równowagi przy chodzeniu. Przebywa obecnie pod opieką wolontariuszy prowadzących dom tymczasowy. Nadal poddawany jest fizykoterapii i nabiera sił.