Pan Adam od kilkunastu lat pomaga stanąć na nogi ludziom i ich czworonożnym przyjaciołom Już po trwającej kilka minut wizycie w gabinecie masażysty, psiak który powłóczył łapami, zaczyna biegać.
-Moi pacjenci to przeważnie małe psy, najczęściej jamniki. Ale trafiają do mnie też przedstawiciele dużych ras, rottweilery czy bernardyny - mówi niewidomy masażysta i kręgarz z Wałbrzycha, Adam Wołczyński. - Z większymi trudniej sobie poradzić i nieraz trzeba stoczyć prawdziwą walkę - dodaje ze śmiechem.
W 1990 r. zajął się masowaniem ludzi i ustawianiem im kręgosłupów. Kończąc studio masażu i kursy terapii manualnej nie myślał, że będzie pomagał również czworonogom. O tym, że robi to od prawie 12 lat zadecydował przypadek.
-Masuję m.in. weterynarzy i to oni podsunęli mi taki pomysł. Wśród ich pacjentów były psy z porażeniami, więc pytali czy nie ustawiłbym im kręgów. Zgodził się, bo jak tłumaczy, kręgosłup psa jest zbudowany podobnie do ludzkiego. Wspomina, że pierwszy pies, który do niego trafił, miał sparaliżowane tylne łapy i już po pierwszym zabiegu zaczął biegać. Lubi swoich czworonożnych pacjentów i oni chyba to wyczuwają. Nawet ci zadziorni i nieznoszący wizyt u weterynarza, do masażysty chodzą chętnie i merdają do niego ogonem.
-Choć zdarzają się wyjątki. Kiedyś ustawiałem kręgosłup rottweilerowi i choć był w kagańcu, to po zabiegu złapał mnie zębami za palec. Polała się krew. Jemu ewidentnie wizyta nie przypadła do gustu...- opowiada i wyjaśnia, że zabiegi polegają na odblokowywaniu stawów międzykręgowych. Trwają od 3 do 15 minut i kosztują 30 zł. Ich liczba zależy od tego, jak szybko zwierzak trafi na stół. Z reguły jednak psiakom wystarczają trzy wizyty, bo wracają do zdrowia szybciej niż ludzie.
-Psom łatwiej ustawia się kręgosłup. Wynika to w dużej mierze z tego, że w przypadku ludzi odpowiedzialność jest nieporównywalnie większa. Dodaje, że w przeciwieństwie do ludzi, czworonożni pacjenci rzadko do niego wracają. To dlatego, że właściciele często bardziej o nie dbają niż o siebie. - Spotkałem się nawet z sytuacją, kiedy jedni państwo obcięli w mieszkaniu wszystkie nogi w fotelach, by ich pupilek, który wrócił do zdrowia, nie musiał już wysoko wskakiwać - opowiada Adam Wołczyński.
Paweł Gołębiowski