Rudzik ze zgierza trafił do schroniska

Kundelek o imieniu Rudzik może być z siebie dumny. Przez rok był jedynym w Polsce psem z gminnym immunitetem. Udzielił mu go w styczniu 2007 roku prezydent Zgierza, Jerzy Sokół. Miał on zapewnić psu nietykalność w jego skleconej ze sklejki budzie, ustawionej pod balkonem jednego z bloków na osiedlu 650-lecia. Formalnie pies był bezdomny, ale swoją panią miał... Wikt i towarzystwo przez całe dnie zapewniała mu emerytowana nauczycielka, Regina Dąbrowska.

Znalazła go pod balkonem
Rudzik przybłąkał się do niej kilka lat temu, podczas mroźnej zimy. Zgłodniały i zziębnięty położył się pod balkonem pani Reginy. Litościwa zgierzanka wyniosła mu jedzenie. Pies polubił starszą panią i przez całą zimę przychodził pod jej okno na obiad. Do akcji dożywiania kundelka włączyli się też sąsiedzi. I tak Rudzik na stałe zamieszkał pod balkonem. Za troskę odwdzięczał się, przeganiając obcych i złodziei, którzy próbowali włamywać się do mieszkań. Nie wszyscy jednak byli zadowoleni z jego obecności.

Kiedy zbudowano dla niego budę, wokół Rudzika rozpętała się wojna. Ktoś "życzliwy" wezwał straż miejską. Funkcjonariusze nakazali pani Reginie zaszczepić psa, zapłacić podatek i uwiązać go na łańcuchu. Choć Rudzik miał nadal status psa bezpańskiego, zgierzanka podatek zapłaciła, uprosiła weterynarza, żeby przyjechał i zaszczepił kundelka, zdobyła nawet zgodę spółdzielni na ustawienie budy przy bloku.
Nie chciała tylko uwiązać psa na łańcuchu. Uważała, że dla Rudzika to zbyt bolesne przeżycie. Pies bowiem przyzwyczaił się do życia na wolności. Bał się zamkniętych pomieszczeń i nawet za swoją panią nie chciał wejść do klatki schodowej.

Nagonka na Rudzika
Strażnicy miejscy uznali, że taki sposób opiekowania się psem jest niezgodny z prawem. W grudniu 2006 roku spółdzielnia mieszkaniowa usunęła budę spod balkonu, a strażnicy próbowali złapać Rudzika.
W obronie psa stanęli mieszkańcy bloku. Sprawa trafiła do prezydenta Zgierza. Argumenty zwolenników Rudzika przekonały szefa gminy i w styczniu 2007 roku prezydent Jerzy Sokół wydał swoim służbom polecenie, żeby zostawić Rudzika w spokoju.

Dzięki prezydenckiemu immunitetowi kundelek przez wiele miesięcy mieszkał spokojnie pod balkonem swojej pani. Sielanka skończyła się jednak w grudniu 2007 roku.
- Pewnego dnia pani Regina nie wyszła do swojego pupilka - opowiada mieszkający po sąsiedzku Marek Płóciennik . - Rudzik biegał między klatką schodową i jej balkonem, patrząc tęsknym wzrokiem w okna. Wieczorem dowiedzieliśmy się, że jego opiekunka nie żyje.

Tęsknota go dobiła
Świat Rudzika się zawalił. Pies nie chciał jeść, chodził smutny i apatyczny. Sylwestrowa noc jeszcze go pogrążyła. Przestraszony wystrzałami stał się nadpobudliwy i agresywny. Szczekał na przechodniów i nikomu nie pozwalał zbliżyć się do swojej budy.

Ostatecznie o jego losie przesądziło zdarzenie z początku stycznia tego roku. Z nieznanych powodów Rudzik zaatakował przechodzącą obok jego budy 24-letnią kobietę. Złapał za nogawkę jej spodni i lekko skaleczył w nogę. Sprawa nabrała rozgłosu. Pod wpływem krytycznych komentarzy prezydent Zgierza cofnął przyznany wcześniej immunitet. Wieczorem przy budzie pojawili się strażnicy miejscy ze strzelbami. Rudzik nie miał szans. Został otoczony i ostrzelany pociskami ze środkami usypiającymi. Obudził się dopiero w klinice weterynaryjnej, gdzie trafił na 15-dniową obserwację. Nie wykryto u niego wścieklizny.

Smutek w boksie
Obecnie Rudzik przebywa w schronisku dla zwierząt przy ul. Uroczej w Zgierzu.

- Jest wystraszony, nie może zrozumieć, co się stało - mówi Elżbieta Andrzejewska , szefowa prowadzącej schronisko Fundacji "Medor". - Interesuje się nim rodzina z Pabianic. Nie chcemy jednak oddawać Rudzika w niepewne ręce. Ten pies wiele przeszedł, ma swoje lęki i upodobania. Nie nadaje się do zamieszkania w bloku. Boi się zamkniętych pomieszczeń. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie dla niego właścicieli, którzy zapewnią mu dach nad głową, ale w domu z ogródkiem.

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie