Suczka rasy alaskan malamute o imieniu Casey, która słynna była w okolicy z psotnego charakteru, nie będąc przez nikogo szkolona, odwiedzała nieznajomego, chorego na Alzheimera starszego pana i pomagała mu zasypiać.
Kiedy do drzwi właścicielki suczki zapukał nieznajomy sąsiad i zapytał, czy jej pupilka jest w domu, była pewna, że Casey znowu coś narozrabiała. Podopieczna nieustannie przysparzała jej bowiem kłopotów. Znikała często z domu i podkopywała dziury pod płotami sąsiadów, wyjadała jedzenie ich czworonogom, przewracała kosze na śmieci i robiła w nich spustoszenie. Gotowa była już przepraszać, kiedy okazało się, że nieznajomy nie tylko nie skarży się na Casey, ale wręcz przyszedł podziękować jej właścicielce za to, co suczka zrobiła dla jego rodziny. Przez kilka tygodni, dzień po dniu, Casey wślizgiwała się przez uchylone drzwi tarasu i siadała przy starszym panu chorym na Alzheimera, który wymagał nieustannego dozoru, ponieważ w ogóle nie sypiał. Wizyty suczki stały się wybawieniem, ponieważ kiedy ojciec głaskał ją i tarmosił, uspokojony zasypiał na blisko dwie godziny. Te spotkania trwały przez kilka tygodni. Pewnego dnia Casey nie przyszła, jakby uznała, że jej misja została zakończona. W nocy, po jej ostatniej wizycie, starszy pan umarł.