Psi problem nie rusza urzędników

Kraków nie ma pomysłu, jak poradzić sobie ze swoim najbardziej wstydliwym problemem. I chyba nie chce go mieć. Psie odchody straszą turystów na chodnikach i skwerach w całym mieście, a urzędnicy zwalają całą winę na właścicieli czworonogów.

Choć inne miasta zastanawiają się nad rozwiązaniami psiego problemu, nasi urzędnicy śpią spokojnie.Nie kwapią się ani do edukowania krakowian, ani do poszukiwania skutecznych rozwiązań. A może wystarczyłoby rozdać krakowianom specjalne łopatki do sprzątania? Najgorzej jest w dzielnicach, gdzie jest zwarta zabudowa, mało skwerów i zieleńców. - Na Kazimierzu jest po prostu strasznie - stwierdza Karolina Pieczara, mieszkanka dzielnicy I. - Tutaj chyba nikt nie sprząta. To prawda, bo - jak podkreślają władze miasta - to na właścicielach zwierząt spoczywa obowiązek sprzątania po swoich pupilach.

Tymczasem mieszkańcy zupełnie się do tego nie kwapią. Większość krakowian chciałaby ten przykry obowiązek zrzucić na miejskie służby i uchyla się od obowiązku. Opornych powinna wyłapywać straż miejska. Nie robi tego jednak na tyle skutecznie, by właściciele rzucali się do sprzątania. Krakowski Zarząd Komunalny, który ma dbać o czystość w mieście, od 2004 roku stawia kolejne kosze na psie odchody. Obecnie jest ich około trzysta, na ten rok urzędnicy planują ustawić wmieście kolejne pięćdziesiąt. I to wszystko.Poza tym KZK nie ma żadnego pomysłu na to, jak rozwiązać problem. Ani też takiego pomysłu nie szuka. Straż miejska stawia na edukację. - Podczas zajęć z dziećmi i młodzieżą przypominamy o obowiązku sprzątania po swoich pupilach - tłumaczy rzecznik straży Marta Cieśla. Urzędnicy podkreślają, że chodniki i zieleńce nie będą czystsze, jeśli mieszkańcy nie zaczną sprzątać. Jak ważne jest nastawienie krakowian, pokazuje przykład Prądnika

Czerwonego.Jesienią zeszłego roku przy ul. Strzelców otwarto tam specjalną toaletę - wybieg dla psów. Mieszkańcy już w 2004 roku złożyli podanie do rady dzielnicy o wydzielenie takiego miejsca. Paweł Sularz był wtedy przewodniczącym rady. - Na moje biurko trafił list podpisany przez pół tysiąca mieszkańców - opowiada przewodniczący Sularz. Wybieg działa. - Widziałem kilka osób wyprowadzających tam psy, mam nadzieję, że ta inwestycja okaże się trafiona - stwierdza Sularz. - Jeśli okaże się, że nie, ogrodzenie zostanie zdjęte, a wybieg przekształcony w zieleniec.Radni dzielnicy pierwszej próbowali też montować kosze na psie odchody, ale ta inicjatywa okazała się niewypałem. - W Parku Dominikańskim dziesięć koszy stało tylko przez kilka miesięcy - opowiada Sularz. - Potem zniszczyli je chuligani. Jeśli toaleta na Prądniku okaże się skuteczna - podobne mogłyby powstawać w każdej dzielnicy. Większe miasta Polski stosują już takie rozwiązania. Mógłby i Kraków, gdyby urzędnikom chciało się chcieć.

Edyta Tkacz - Gazeta Krakowska
http://www.naszemiasto.pl/pies/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie