Słupsk. Pracownicy schroniska dla zwierząt protestują przeciwko niskim płacom ustalonym przez Radę Miejską. Na dodatek podczas ostatniej sesji jeden z radnych powiedział o nich: "Ci od psów". Protest w obu sprawach trafił już do rąk przewodniczącego rady. Pracownicy schroniska domagają się ponownego przeanalizowania płac i zrównania ich do najniższego wynagrodzenia, opublikowanego w "Monitorze Polskim". Podczas sesji radnym przedłożono projekt uchwały, gdzie wartość tzw. punktu, według którego ustalane są wynagrodzenia pracowników, miała wzrosnąć z 2,5 złotego na 6 zł. Radni nie zgodzili się i obniżyli ją do 4 zł.
- Nasza propozycja była propozycją inflacyjną - tłumaczy Jerzy Szyszko, dyrektor schroniska dla zwierząt w Słupsku. - Tym bardziej że podwyżek płac nie mieliśmy od 2001 roku. Poprzednie kierownictwo, którego malwersacje finansowe spowodowały paraliż w działaniu placówki, nie zainteresowało się wynagrodzeniami pracowników schroniska.
Szyszko tłumaczy, że propozycja pracowników była wypośrodkowana i nie zależało im na zmianie zasad wynagradzania, lecz na zmianie wartości punktu, tak aby nie trzeba było zmieniać całej tabeli płac.
- Jesteśmy jednymi z niżej opłacanych pracowników sfery budżetowej. Dzisiaj średnie płace w schronisku oscylują między 1,5 tys. zł a 1,7 tys. zł brutto. Po podniesieniu wartości punktu pensje kształtowałyby się na poziomie 2 tys. zł.
Szyszko i pozostali pracownicy schroniska dowodzą, że w Biurze Urbanistycznym Miasta Słupska punkt wynosi 10 zł, a w Powiatowym Zespole ds. Orzekania o Niepełnospraw-ności - 4,5 zł. Mimo tych argumentów Rada Miejska nie zgodziła na podwyżkę punku bazowego do 6 zł. Dlaczego?
- Przez taką podwyżkę dyrektor schroniska będzie zarabiał ponad 6 tys. zł, czyli więcej niż dyrektor szkoły. Dodatkowo pracownicy schroniska nie powinni więcej zarabiać niż np. zatrudnieni w Domu Pomocy Społecznej, gdzie niedawno punkt został określony na poziomie 4 zł - tłumaczy Zdzisław Sołowin, przewodniczący rady.
To nie jedyne problemy schroniska. Podczas sesji wszyscy pracownicy poczuli się urażeni stwierdzeniem radnego Platformy Obywatelskiej Bogusława Dobkowskiego, który powiedział o nich - "Ci od psów".
- "Ci od psów" to fachowcy: lekarz weterynarii, technik weterynarii, zootechnik - twierdzi Renata Cieślik, pracownik schroniska. - Na co dzień pracujemy w hałasie, jesteśmy narażeni na pogryzienia i choroby odzwierzęce. "Ci od psów" to dla wiadomości pana Dobkowskiego ta lepsza część społeczeństwa, która dba o psy, leczy je i karmi. Takimi wypowiedziami czujemy się upokorzeni
Bogusław Dobkowski zaprzecza, aby użył takiego sformułowania. - Ja takich głupot nie wypowiadam - twierdzi. Jednak Zdzisław Sołowin potwierdza, że takie sformułowanie z ust któregoś radnego padło.
- Było ono niefortunne i za to przepraszam - dodaje.
Pracownicy schroniska chcą wyższych płac. Jeden z radnych nazwał ich... "Ci od psów"
Marcin Kamiński - Dziennik Bałtycki