Wielkie czipowanie trwa, i trwać będzie aż do końca roku. Tylko... nie wszyscy wiedzą, czemu ma ono służyć... Ważne, by w końcu władze miasta miały orientację, ile czworonogów w Poznaniu mieszka. Wówczas będzie też wiadomo, ile należy wybudować dla nich toalet i wybiegów, by z dumą rzec „Kejter też poznaniak”. Zebranie danych o liczbie psów możliwe jest dzięki czipowaniu, bo powstaje przy tym baza danych – psów i ich właścicieli. Drugim, choć pewnie dla zwierzolubów ważniejszym celem tej akcji jest to, że gdy pies się gdzieś zabłąka, ale zostanie odprowadzony do straży miejskiej, lecznicy, albo trafi do schroniska to zawarte w mikroprocesorze dane pozwolą na odnalezienie jego domu. Wielu poznaniaków, zwłaszcza starszych, myślało jednak, że taki czip działa jak GPS. Jak się pies zgubi to wystarczy włączyć odpowiedni komputer, a tam już wyświetli się jego pozycja w terenie.
– Nie, tak to nie działa. Czip to taki mikroprocesor z zakodowanym piętnastocyfrowym numerem, pod nim kryje się rasa i maść psa, imię i wiek oraz dane adresowe jego właściciela – tłumaczy Joanna Francuz z Biura Kształtowania Relacji Społecznych Urzędu Miasta. – Nie ma tam numeru telefonu ani danych, czy ktoś odprowadził opłatę lokalną od posiadania psa.
Tego nie będą też sprawdzać miejscy strażnicy, którzy „uzbrojeni” w kilkadziesiąt czytników mogą już od stycznia 2010 wlepiać posiadaczom psów mandaty za brak czipa.
– Czytniki już są od kilku miesięcy. Będą w nie wyposażone patrole straży – piesze i zmotoryzowane – potwierdza Przemysław Piwecki ze straży miejskiej. – Zapewniam jednak, że pierwszego stycznia nikt nie pójdzie łapać niezaczipowanych psów. Początek roku na pewno upłynie na akcji informacyjnej, uświadamiającej.
Poznaniacy jednak zastanawiają się, w jaki sposób psa znajdą, gdy się zgubi? – Jeśli zguba trafi do schroniska czy do nas, dzięki czipowi szybko odnajdziemy jego dom – mówi P. Piwecki. – Kilka dni temu znaleźliśmy rannego owczarka. Gdyby miał czipa już zdrowiałby sobie w domu. Nie miał, więc trafił do schroniska. Właściciele starszych psów mają inny problem. – Kiedyś kazano nam tatuować psy. Teraz mamy znów zadawać im ból? – pyta Janusz Kowalik.
– To fakt, że niektóre psy podczas czipowania na „Kejtrowej majówce” piszczały. Inne znosiły to bez żadnej reakcji – wspomina obserwacje Przemysław Piwecki. – A z tatuażami jest tak, że z wiekiem stają się nieczytelne. Trwałość mikroprocesora oceniana jest natomiast na kilkadziesiąt lat. Teraz tylko taka forma rejestracji psa będzie obowiązywać w Poznaniu.
www.naszemiasto.pl/pies
Beata Marcińczyk