Pani Urszula Gralczyk od kilku dni walczy o życie ukochanego psa Tajfuna, który w obronie własnej ugryzł jej sąsiadkę. Nie chciała oddać go w ręce policji, więc została aresztowana. Polka od siedmiu lat mieszka w irlandzkim hrabstwie Carlow i samotnie wychowuje dziewięcioletniego syna. Funkcjonariusze, którzy przybyli do jej mieszkania, bez żadnych wyjaśniej najpierw próbowali odebrać jej zwierzę - psa w typie akity amerykańskiego - dając przy tym do zrozumienia, że zostanie uśpione. Dodatkowo, w lokalnej gazecie opisano to pogryzienie jako brutalną napaść. Pani Urszuli postawiono pięć nowych zarzutów: napaść fizyczną na poszkodowaną, uszkodzenie jej prywatnych rzeczy, prowadzenie niebezpiecznego psa bez kagańca, prowadzenie niebezpiecznego psa na długiej luźnej smyczy i brak oznakowania psa. Kobietę zaprowadzono przed doraźny sąd. W trakcie ostatniej rozprawy adwokat pani Urszuli poprosił sędziego o zmianę statusu sprawy z karnej na cywilną, z tego powodu, że zarzuty nie kwalifikują się do sądu kryminalnego. Kolejna rozprawa odbędzie się 4 września. Nie wiadomo jeszcze, kiedy roztrzygną się losy psa Tajfuna, który teraz przebywa w jednym z ośrodków ISPCA. Pani Urszuli pomagają organizacje prozwierzęce.Niestety, do tej pory Ambasada Polska w Dublinie nie zainteresowała się tą sprawą.