Wolontariusze z organizacji Hope for Paws znaleźli bezdomnego psa, zwanego Ol Boy. Od urodzenia czworonóg żył na ulicy,pił wodę z klimatyzatorów i jadł resztki, które dawali mu okoliczni sprzedawcy. Gdy go znaleziono, był ranny i skowyczał z bólu. Wolontariusze zabrali cierpiącego staruszka do kliniki weterynaryjnej. Po oględzinach przeprowadzonych przez lekarza, stwierdzono, że na jego ciele było mnóstwo ran, a w skórze kilkadziesiąt kleszczy. Lekarz stwierdził również mnóstwo chorób - od kleszczowego zapalenia mózgu, przez liczne infekcje i zagłodzenie, aż po nowotwór. Ol Boyowi podano krew, gdyż nie miał prawie czerwonych krwinek i zaczęto leczyć chorobę odkleszczową.
Niestety, wyczerpany chorobami pies umierał. Opiekunowie stwierdzili, że nie powinno się to stać w klatce w klinice, a ostatnie chwile powinien spędzić w domu i że takie byłoby jego ostatnie życzenie. Zabrali go więc, poili strzykawką, gdy nie miał siły sam się napić, głaskali. Gdy odszedł, owinęli jego ciało białym płótnem i pozwolili swoim psom pożegnać się z nim. Prochy Ol Boya rozsypali na otwartej przestrzeni.